Religijni Żydzi od zawsze wykazywali się wysokim poziomem świadomości, a dzięki niej potrafili wysoko się wspiąć. Wielu Żydów to wybitni naukowcy i filozofowie. Rabini studjujący Torę („góry izraelskie” Ezech 39:2) pozyskali wiele tajemnic świata, rządzonego przez Stwórcę. Spora liczba rabinów podkreśla w swoich pismach, by nie zdradzać tajemnic Biblii, by je trzymać dla siebie, choć niektórzy starają się je w specjalny sposób pokazywać w swoich księgach. Rabini studjujący Torę to wyjątkowi ludzie, jednak to chrześcijaństwo posiada obecnie tajemnicze nadnaturalne „klucze” ! Posiadali je do pewnego czasu Żydzi Drugiej Świątyni, ale w przełowomym momencie zostały przekazane wyznawcom Yeshui-Jezusa „Wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli.” Łk 11, 52
Przed rozpoczęciem tego tekstu warto odesłać naszych czytelników do zapoznania się z artykułem, w którym zaprezentowaliśmy niezwykle ciekawe aspekty tajemnicy „stałej struktury subtelnej” – będącej jedynie małym elementem tematu jaki będzie tu poruszany. Jako katolicy, albo katoliccy jogini, powinniśmy starać się zrozumieć Naukę Kościoła, opierającą się na dziełach św. Tomasza (którego znakiem są dwa krzyżujące się klucze). Jeśli będziemy prosić Boga, może zlituje się nad nami i za sprawą łaski podaruje nam „toszkę zrozumienia” wykładów Doktora Anielskiego. W tym celu należy sięgnąć do polskiego super zakonnika profesora Ojca Krąpca – Tomisty. W opinii świętego papieża, mistrza medytacji, powinniśmy posiadać zdolność kontrolowania „wołów, oślic i służby”, a gdy będziemy to potrafić szybciej zrozumiemy o czym naucza prawdziwy katolicyzm – tak by być również świadomym (oprócz „kluczy poznania” hermeneutycznego) istnienia: „pierwiastków duchowych zła na wyżynach niebieskich” Efezjan 6:12
Nie będzie dla pańśtwa zaskoczeniem jeśli kolejny raz będziemy tu badać, razem z państwem, starożytną technikę medytacji katolickich joginów (biblijnych ludzi Wschodu), chodzi o tą najwyższą, tą pochodzącą z „gór greckich” mędrców „aera”, „góry” św. Tomasza, ale także występującą w „górach izraelskich”. Jeśli państwo pamiętają, to w tekście o „stałej struktury subtelnej” było wiele z wywodów naukowców-filozofów. Bez filozofii nie da się odkryć „tajemnic subtelnych Pisma”, tylko znajomość starożytnej nauki może skutkować zrozumieniem terminu „klucze poznania” z Ewangelii Łukasza 11:52 – lub „wyżyn niebieskich” z Efezjan 6:12
W obecnych czasach „ohydy spustoszenia” panuje coraz większy zamęt, ludzie zostają pożarci przez „lwa”. Między innymi, dlatego, każdego dnia powinniśmy „uciekać w góry”, zwłaszcza ci przebywający w „duchowej Judei” – „Gdy więc ujrzycie „ohydę spustoszenia”, o której mówi prorok Daniel, zalegającą miejsce święte – kto czyta, niech rozumie – wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry!” Ew. Mateusza 24:15 – Czy to oznacza, jeśli rozumiemy to dosłownie-literalnie, że ci którzy nie są w Judei, to nie muszą uciekać ?! Biblia przekazuje nam ukryte tajemnice, wszystko ma w niej znaczenie, każdy wyraz, każda nazwa!
„Większość żydowskich rabinów przestrzega by nie rozumieć Pisma tylko historycznie! Podobnie Ojcowie Kościoła nauczają rozumienia ponad-dosłownego, które nie zabija ! „nie litery, lecz ducha, gdyż litera zabija, duch zaś ożywia.” (2 Kor 3,6) – przekład dosłowny. Ci co trzymają się dosłownego odczytywania Biblii (liter), w kluczu ahnenerbe, sami siebie zabijają, natomiast ci odszyfrujący w Duchu Świętym, zostają ożywieni – zmartwychwstają!” – pisaliśmy w tekście „Tajemnicze istoty, rasy i ludy z innych wymiarów – pastor Hoggard i św. Fastyna mają rację (klucze hermeneutyczne)”
Możliwe że ci co zapoznadzą się z nauką katolicką, opartą o św. Tomasza, zdołają szybciej „uciec w góry”, tak się nam wydaje, a właściwie jesteśmy o tym przekonani. „Ohyda spustoszenia” jest coraz większa, zbliżamy się do momentu kiedy ktoś, lub coś, pojawi się w Watykanie, albo w każdym z kościołów katolickich, „będzie tam zalegało„. Z tego powodu trzeba sięgnąć po „sprzęt wspinaczkowy”, a tym dysponuje Ojciec Krąpiec.
Tajemnicza „możność” w filozofii Arystotelesa, obok pojęcia aktu (łac. actus), to składnik każdego bytu. Każdy byt składa się z możności i aktu. Możność jest elementem biernym, aktualizowanym (konkretyzowanym) przez akt. Analiza potencji i aktu zawarta jest w Księdze „Theta” Metafizyki. Możność jest podstawą zmiany (ruchu) i określa sposób w jaki zmiana jest możliwa. W myśli Arystotelesa materia jest czystą możnością. Dzięki formie, która ją aktualizuje, powstaje rzeczywisty przedmiot. Aby to jakoś troszeczkę wyjaśnić zacytujemy Ojca Krąpca:
„Wprawdzie Arystoteles kładzie na początku główny nacisk na możność czynną, gdyż dzięki niej staje się bardziej zrozumiała możność bierna i możność w ogóle, a poza tym pojęcie możności czynnej jest potrzebne Arystotelesowi do dyskusji ze szkołą megarejską, negującą pojęcie możności w ogóle – to jednak celem jego analiz dotyczących możności jest opracowanie ogólnego pojęcia możności. (Arystoteles w Metafizyce pisze: „[…] byt, ponieważ zwany jest nie tylko czymś (substancją) lub ilością, jakością, ale także możnością i doskonałością (formą) i aktem – będziemy rozważać o możności i akcie.
Zanalizujemy możność i to tę, której ta nazwa najbardziej przysługuje (KYRIO), chociaż ona nie będzie celem obecnych rozważań. Możność bowiem i akt mają szerszy zakres orzekania (EPI PLEON) niż byty podlegające ruchowi”. Z tekstu Arystotelesa uwidacznia się, że chodziło mu o opracowanie takiego pojęcia możności, które wystąpi we wszystkich kategoriach bytu, a nie tylko będzie stanowiło jakąś oddzielną bytową kategorię. I dlatego, chociaż możność czynna jest tą najbardziej dostrzegalną i w tym sensie pierwotną postacią możności, to jednak inne cechy możności – występujące w postaci możności biernej (i tego, co jest możnościowe) są bardziej ogólne i wspólni wszystkim bytowym kategoriom. Właściwie chodziło Stagirycie o wskazanie bytowego stanu możnościowego, jako że nie ma możności oddzielonej od bytu.)
Ponieważ jednak możność czynna została pojęta przez Arystotelesa jako źródło ruchu przemieniającego podmiot drugi jako drugi, a ruch już jest aktem – wprawdzie niedoskonałym, ale zawsze aktem – pojęcie możności czynnej nie stanowi przeciwpodziału pojęcia aktu. Jeśli twierdzimy, że byty realne „składają się” z możności i aktu – ściślej: byt konkretny znajduje się w stanie możności lub aktu – to przez to nie mamy na myśli możności czynnej i aktu, bo właśnie możność czynna jest pojęta jako źródło aktu i działania. (Jak już poprzednio zaznaczono, możność czynna może być ujęta jako źródło aktu, lecz o ile ona nie emanuje z siebie aktu – i wówczas ma wiele z treści możności biernej lub o ile emanuje ze siebie akt — i wtedy nie stanowi przeciwpodziału dla aktu.)
Możność czynna zatem nie stanowi przeciwpodziału dla aktu, jeśli w swej treści zawiera akt. Poza tym w poprzednim podrozdziale zostało stwierdzone, że możność czynna w swej najgłębszej naturze daje się sprowadzić do możności biernej. Możność czynna bowiem jako źródło aktu – albo sama jest aktem i wówczas nie jest możnością, albo też nie jest aktem i wówczas w stosunku do aktu, który wyłoni, jest również w możności. Nie zawsze bowiem działa i nie działając może działać, czyli ma możność działania (Tę analizę przeprowadził dopiero Tomasz z Akwinu na konkretnym bycie, jakim jest człowiek, a właściwie jego formalna część: dusza.). Posiadając zaś możność działania, a nie będąc samym działaniem – sama również przyporządkowana jest do aktu, w stosunku do którego jest bierna. I tak w swym sednie możność czynna sprowadza się do możności biernej, nie tylko w samym akcie działania – na co zwrócił uwagę Arystoteles – o ile każdej akcji odpowiada reakcja w podmiocie, ale także w swej wewnętrznej naturze możności jako możnosci.
Możność zatem bierna (o ile do niej sprowadza się T o DYNATON) jest przeciwstawieniem i przeciwpodziałem aktu tak, że ilekroć się twierdzi, iż jakiś byt zawiera w sobie akt i możność, jako swe elementy konstytutywne, tylekroć należy brać pod uwagę możność bierną, a nie czynną, bo ta w swej wewnętrznej treści sprowadza się do możności biernej (Arystoteles prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z preponderancji możności biernej w stosunku do możności czynnej, aczkolwiek ilekroć mówi o możności czynnej to zazwyczaj daje przykład i możności biernej, np. gdy jest wymieniony budowniczy, to zarazem wymienia materiał budowlany w stosunku do wytworu. Występuje tu inne znaczenie możności, niż możności czynnej, lecz i przy możności czynnej, „o ten inny sens możności chodziło” (1045 a 37).
Jeśli zatem sam Arystoteles – jak zaznacza Ross w Metaphisices (vol. II s. 241) nie zawsze miał jasne rozeznanie między możnością czynną – mocą, a możnością bierną w ścisłym tego słowa znaczeniu – to nie można zbytnio akcentować przeciwpodziału możności czynnej i biernej, jak to właśnie uczynił sam Ross, a przedtem jeszcze Bonitz. Te dwa bowiem typy możności są do siebie w aspekcie możności sprowadzalne i stanowić mogą jedyną wspólną analogicznie treść. Jest więc w możności analogiczna jedność.). Zatem należałoby poświęcić uwagę możności biernej u Arystotelesa, gdyż jest ona możnością w sensie właściwym, chociaż może sam Arystoteles nie zdawał sobie z tego sprawy . Arystoteles zna dwa typy możności biernej: możność czystą, bez żadnej domieszki aktu, i taką właśnie uniwersalną czystą możnością jest materia pierwsza….
(W tekście tym można odczytać myśli Arystotelesa, że chodzi mu o podstawową materię, z „której” wszystko jest, co jest złożone (SYNTHETON). Stagiryta wskazując, poprzez przykłady, na bezpośrednią materię, „z której” powstają poszczególne, wtórne złożenia – ostatecznie mówi o materii pierwszej – PROTE HYLE (1049 a 25). Taką materią w pewnych fizykalnych koncepcjach byłby np. ogień. Gdy zwrócimy uwagę na inne definicje materii pierwszej, pojętej jako absolutnie pierwszego podłoża zmian to stanie się jasne, że Stagiryta czystą, istotową możność utożsamił z materią pierwszą.),
…oraz możność zmieszaną z aktem, o której istnieniu świadczą chociażby nasze zmysły, gdzie obecny jest potencjalny, możnościowy element ciała i aktualny element jakiejś władzy psychicznej. Zmysły w stosunku do poznawania swoich przedmiotów są bierne, przynajmniej w tym sensie, że nie wytwarzają przedmiotów swego poznania, lecz zakładają istnienie tych przedmiotów, które niekiedy poznają a niekiedy nie. Ogólnie zatem mówiąc, nawet u Arystotelesa można wyróżnić dwie naczelne „klasy” możności biernej: a) możność bierną czystą, bez żadnej domieszki aktu i b) możność bierną zmieszaną z aktem.” – koniec cytatu z Ojca Krąpca.
Proszę zauważyć zdanie: „Taką materią w pewnych fizykalnych koncepcjach byłby np. ogień” Aetios z Antiochii (ur. ok. 300 w Celesyrii, zm. ok. 366), grecki filozof i historyk filozofii, twierdził, że zdaniem stoików „Bóg jest twórczym ogniem„, co zbliża go do pojęcia logosu. („Bóg jest twórczym ogniem” stwarzającym całe kosmosy, istoty inteligentne ? Boska cywilizacja z poziomu VII ?) W tym momencie weszliśmy już na teren „gór greckich” mędrców „aera , i gdy tak medytujemy, to warto zbliżyć się jeszcze bardziej do sedna, a właściwie do „możności bytów psychicznych” !!! Oto kolejne zdania Ojca Krąpca:
„Zwrócenie uwagi przez Arystotelesa na możności zapodmiotowane w bytach psychicznych i niepsychicznych oraz na możności ku dobremu i złemu daje tak szerokie ujęcie problemu różnicowania typów możności, że w tych właśnie ujęciach wszystko się mieści. Wobec tego zwrócimy uwagę na korelat możności, jakim jest akt. Mając na uwadze problem wyznaczenia różnych typów aktów, według nauki Arystotelesa, również nie znajdujemy bezpośredniego opracowania w jego pismach tego zagadnienia. W jednym jednak z pism, „O śnie i czuwaniu„, natrafiamy w rozdz. I na zdanie, które pozwoli usystematyzować różne typy aktów. Arystoteles pisze (zresztą w zdaniu wtrąconym), że akt znajduje się w tym podmiocie, w którym jest i możność, czyli chodzi Arystotelesowi o stwierdzenie, że akt jest proporcjonalny do możności. Jaka więc jest możność, taki jest i akt. Dlatego też wyróżniwszy różne typy możności można również ustalić rozmaite wypadki aktu. Podobnie zresztą głosił w Metafizyce, gdy określał bytową możność.” – koniec cytatu.
Mniej więcej jedną trzecią życia spędzamy, śpiąc, a badania dowodzą, że znaczną część tego czasu zajmują nam sny, dlatego tak ważne są starożytne nauki o „możności i akcie”, jakie posiada w swoich skarbcach Kościół. Większość z nas rzadko pamięta swoje sny, a nawet gdy pamiętamy, mamy trudność z tym, by przypomnieć sobie więcej niż jeden na noc. Mimo tego braku naturalnej zdolności do zapamiętywania snów, dzięki relacjom zdawanym po przebudzeniu przez uczestników badań laboratoryjnych, wiemy o ich zróżnicowaniu oraz występowaniu innych procesów kognitywnych. Sny to bardzo subtelne zjawisko, możliwe że jest to pewnego rodzaju „struktura subtelna” naszej duchowości…, prowadząca nas nieświadomie do innych wymiarów.
Zróżnicowanie śnienia i innych rodzajów świadomych stanów mentalnych podczas spania i głębokiej medytacji, jak również nasza niezdolność, przynajmniej na razie, znalezienia jasnej współzależności faz owego spania i faz marzeń sennych, skłania do podjęcia nowych istotnych problemów: gdzie dokładnie kończy się czuwanie i zaczyna sen? Gdzie leży granica między snami a formami świadomych czynności umysłowych podczas snu i zasypiania, które nie są zaliczane do snów? I czy istnieje fenomenologiczny rdzeń śnienia, ta sama i w dużym stopniu niezmienna fenomenologiczna cecha, która jest podstawą wszystkich snów? (Fenomenologia to nauka o zjawiskach jako dostępnych poznaniu aspektach rzeczywistości oraz nauka o fazach rozwoju świadomości – ducha)
Współczesne badania naukowe nad snem i marzeniami sennymi owocują nieprzerwanym napływem nowych empirycznych danych. Można założyć, że badania te będą miały olbrzymi wpływ na naukowe i filozoficzne teorie świadomości i jaźni, ale i „struktury subtelnej”, jaką jest nauka Jezusa, podana w zagadkach i symbolach. Podczas gdy starożytni uznawali sny za przesłania od bogów, Arystoteles w swoim traktacie „O snach” zaproponował coś innego. W latach 50. odkrycie fazy snu, która objawia się dorównującą jawie aktywnością EEG (elektroencefalografii), prawie całkowitym paraliżem mięśni i szybkimi ruchami gałek ocznych (stąd pojęcie REM – rapid eye movements), zrewolucjonizowało naukowe koncepcje snu. Sen był teraz rozumiany jako skomplikowana struktura składająca się z różnych faz. Myślano też, bo naukowcy do dziś nie wiedzączym jest sen, że marzenia senne nie są przypisane konkretnej fazie snu, a raczej mogą występować w dowolnej jego fazie.
W rezultacie zaciekłych badań nad innowymiarowym stanem ciała – filozoficzne teorie snów (w jakiejś części pochodzące od bogów – od Boga) i rozwijająca się gałąź empirycznych badań nad snem zaczęły ze sobą konkurować. Norman Malcoln (1956, 1959) zadeklarował, że sama próba analizowania snów naukowo, niezależnie, a może nawet przez zaprzeczenie subiektywnym relacjom snów, jest koncepcyjnym absurdem: sny występują podczas głębokiego snu, a „jeśli osoba jest w stanie jakiejkolwiek świadomości, to, co logiczne, nie jest w stanie głębokiego snu” (Malcolm 1956, 21). Inni sugerowali, że badanie snów w laboratorium to jedyne sensowne podejście do dyskursu o snach, ponieważ nasze wsteczne wrażenie snu może być głęboko złudne jako rezultat fałszywego wspomnienia wytworzonego w momencie przebudzenia (Dennet 1976). Jeśli tak, relacje snów byłyby bezużyteczne do badań nad snem. Obecnie większość badaczy odrzuca ten radykalny sceptycyzm odnośnie do relacji snów, jednak wkład relacji w badania nad snem pozostaje kontrowersyjny.
Metodologia badań nad snami niewątpliwie się rozwinęła. Istnieją ugruntowane metody oceny zawartości relacji snów. Co więcej, choć wcześniejsi badacze snów skłaniali się do stanowiska, że marzenia senne występują tylko podczas snu REM, większość współczesnych naukowców jest świadoma, że sny mogą wystąpić w dowolnej fazie śnienia. Współcześni filozofowie umysłu powszechnie zgadzają się, że sny są doświadczeniami w tym sensie, że są fenomenologicznymi stanami, czyli że śnienie jest jak coś, i zaczęli tworzyć sprawozdania wskazujące na podobieństwa między snami standardowymi lub odmiennymi stanami jawy. Niektórzy, na przykład, porównują sny do wirtualnych rzeczywistości, sugerując, że będące celem współczesnej technologii doświadczenie obecności i zanurzania się w rzeczywistościach wirtualnych jest w najlepszym przypadku doświadczeniem przybliżonym do marzeń nocnych.
Z tej perspektywy śnienie jest „ruchliwo przemieszczającą się (duchową) halucynacją”, która dobrze naśladuje fenomenologię bycia na jawie. Inni dowodzą, że śnienie powinno być porównane raczej do wyobraźni i marzeń na jawie. Pobieżny przegląd historycznej i współczesnej literatury filozoficznej o śnieniu pokazuje, że intuicyjne i potoczne opisy śnienia doprowadziły do krańcowo odmiennej konkluzji. Tradycyjnie od dawna uznawano, że sny dokładnie naśladują fenomenologię normalnego stanu na jawie. Wszyscy śnimy każdej nocy i większość z nas jest w zasadzie pewna, że wie, jak to jest śnić. Od dawna sny opisuje się jako formę wyobrażania sobie czegoś lub nawet myślenia podczas snu. Sporadycznie łączy się to z twierdzeniem, że śnienie przypomina marzenie. Naukowcy od „snu”, jak Schwitzgebel sugerują, że obserwowalna zmiana opinii w temacie badań to powód do sceptycyzmu. Może wcale nie znamy fenomenologii snów tak dobrze, jak nam się wydaje.
Częściowo odpowiedzialne za te różnice mogą być szybko zmieniające się metodologie stosowane w badaniach nad snami. Jednak nawet przy udoskonaleniu metod trudno byłoby znaleźć szybki i łatwy sposób scharakteryzowania fenomenologii snów. Jak dowodzą tego badania, kiedy przechodzimy ze stanu przebudzenia w inne wymiary snu i przez różne jego fazy, zachodzą skoordynowane zmiany w aktywności mózgu i ciała, sposobie, w jaki przetwarzamy bodźce zewnętrzne ze środowiska, oraz w zawartości i strukturze doznań świadomych. Jednak dokładna relacja między tymi zmianami nie jest jeszcze do końca rozpoznana – „czy to w ciele było, nie wiem, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie” – nadprzyrodzony świat w ciele i poza„.
Złożone, obrazowe sny częściej występują w fazie snu REM, ale bogate i zróżnicowane formy świadomej aktywności umysłowej pojawiają się we wszystkich fazach snu, łącznie z etapem zasypiania, i są często nie do odróżnienia od snów fazy REM. W ostatnich badaniach wysuwa się hipotezę, że nawet w głębokim śnie bez snów, gdy zanikają wszelkie formy ukierunkowanych na obiekt myśli i obrazów, pozostaje jakaś forma fenomenologicznego doświadczania innych wymiarów… Zaawansowani jogini, ale i katoliccy mistrzowie medytacji, w tym „sennej na jawie, posiadają niezwykle bogatą skarbnicę doświadczeń cielesnych – umysłowych-duchowych swojego jestestwa i swojej samolokalizacji („czy to w ciele było, nie wiem, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie” ).
Czy istnieją jakieś podstawy, by sądzić, że czasoprzestrzenna samolokalizacja występuje w swej czystej, zredukowanej formie w snach? Zjawisko to nie było systematycznie badane, ale zaskakuje, że relacje o snach świadomych i nieświadomych czasami opisują wrażenie obecności mimo odczucia braku ciała czy nawet identyfikacją z punktowym miejscem w przestrzeni. Świat snów wydaje się opierać się na fenomenologicznym tu i teraz i wydaje się to wystarczające, by później opisać to doświadczenie w relacji ze snu jak związane z „ja”. Nawet przy utracie innych wyobrażeń występujących w większości snów, takich jak obrazowanie wizualne i słuchowe, doznanie obecności lub samolokalizacji w szerszej czasoprzestrzeni może się utrzymywać. Wydaje się to zgodne z wrażeniem braku cielesności, które naukowcy nazywają „fenomenologicznym odcieleśnieniem”.
Jak podkreślają to badacze zajmujący się „snem innowymiarowym” teoretycznie, fenomenologia czasoprzestrzennej samolokalizacji może okazać się punktem przejścia między stanami odbieranymi (i opisywanymi) jako bezosobowe a bogatszymi formami fenomenologicznej jaźni. Można ją uznać za fenomenologicznie minimalną jaźń, czyli najprostszą, najbardziej zredukowaną formę odczuwania siebie jako „ja”. Ta propozycja rozszerza istniejące badania nad pełną iluzją i OBE (doświadczeniem bycia poza ciałem), wskazując, że zintegrowany, interdyscyplinarny program badawczy nad snami i iluzją całkowitą może stać się obiecującym projektem na przyszłość. Badanie fenomenologiczne minimalnej jaźni w snach, ale też bardziej skomplikowanych form samodoświadczenia obejmujących wrażenie bycia pozornie istotą cielesną, może też pomóc w wyjaśnieniu konkretnego wariantu problemu ciało-umysł-duch !
Sny pozwalają interesująco badać tę relację, ponieważ podczas snu, a szczególnie podczas snu REM, przetwarzanie zewnętrznych i obwodowych bodźców jest znacznie ograniczone. Często prowadziło to do twierdzeń, że świadome doświadczenia w snach są całkowicie odseparowane od śpiącego ciała. Niektórzy opisują śnienie jako naturalnie występujące, przejściowe zjawisko nieznanego pochodzenia czasu i przestrzeni, jest elementem „stałej struktury subtelnej” ! Fenomenologia czasoprzestrzennej samolokalizacji wlicza się w badania nad wspomnianą „stałą strukturą subtelną”, dlatego należy zadać pytanie czym jest czas i przestrzeń…? Zapytajmy o to Platona, tak o tym pisze w „Timajosie”:
„Jest wreszcie trzeci rodzaj, który istnieje zawsze, mianowicie miejsce; jest ono niezniszczalne, ofiarowuje pobyt u siebie wszystkim przedmiotom, które się rodzą, daje się dostrzec niezależnie od zmysłów przez pewien rodzaj rozumowania złożonego; z trudnością weń można uwierzyć; postrzegamy je jako coś w rodzaju sennego marzenia i mówimy, że każda rzecz istnieje z konieczności w pewnym miejscu, zajmuje pewną przestrzeń, i że to, co nie mieści się ani na Ziemi, ani gdzieś na Niebie, jest niczym.” – koniec cytatu.
Jeden z wielkich sporów w starożytnej filozofii i przyrody dotyczył kwestii istnienia próżni. Jako jedni z pierwszych istnienie próżni przyjmowali pitagorejczycy, a miała ona „ich zdaniem […] przenikać kosmos”. Samo pojęcie próżni nie było jednak jeszcze ściśle sprecyzowane, ponieważ utożsamiana była ona również z „nieskończonym powietrzem” (czyli nie była traktowana jako „istniejący niebyt” atomistów).
„Zasadą tą jednak nie jest dla Diogenesa co i pośredniego między powietrzem i wodą czy ogniem, lecz – jak o tym szeroko informują starożytne świadectwa i fragmenty – jest nią, jak dla Anaksymenesa „powietrze” a dokładniej „nieskończone powietrze„. Tak więc eklektyzm (łączenie w jedną całość zróżnicowanych elementów, teorii, pojęć) Diogenesa zmierza w innym kierunku, a dokładniej jest próbą utożsamienia powietrza Anaksymenesa z Nous Anaksagorasa ( nous słowo pochodzące z greki, w dosłownym znaczeniu duch, rozsądek, intelekt, rozum także logos!!!) gdyż twierdzi, że ta zasada-powietrze obdarzona jest wielkim umysłem !!! Jasny gwint ! Jesteście gotowi…?! „…potem my, którzy pozostajemy przy życiu, razem z nimi będziemy porwani w obłokach na spotkanie Pana, w powietrze (aera); i tak zawsze będziemy z Panem.” 1 Tes 4:17 – przekład dosłowny.” pisaliśmy w „Kosmiczno innowymiarowe tajemnice starożytnych mędrców Atlantydy – aera – Prośmy Pana o zrozumienie super tajemniczego Nowego Testamentu !”
Jak państwo widzą i jak czytacie „kto czyta, niech rozumie” Ew. Mateusza 24:15 – tajemnice świętej Nauki Jezusa nie są łatwe, ale nie powinniśmy się tym martwić, tylko prosić o miłosierdzie i o Ducha Świetego, który potrafi rozszerzyć naszą inteligencję by coś z tego pojąć! Tajemnica medytacji snu na jawie i czasoprzestrzennej samolokalizacji, ucieczki w góry i dotarcie do innych wymiarów, jak i samej „stałej struktury subtelnej„, za sprawą łaski Boga YHWH musi zawierać poglądy dawnych mędrców, kumulujące się w dziełach św. Tomasza z Akwinu oraz rozumienia ponad-dosłownego Pisma, które nie zabija ! „nie litery, lecz ducha, gdyż litera zabija, duch zaś ożywia.” (2 Kor 3,6) – Część pierwsza tego tekstu to: II część starożytnej megalitycznej nauki o „możności” bytów psychicznych – Fizyko-mistyka-tajemnicy etapów ucieczki w góry Arche Logos’u
Linki:
Sny mieszkańców cienistej krainy
Chrześcijańska medytacja zasłony kodu Biblii
Tajemnicza kwantowa kraina – II część wstępu do Esencjalizmu biblijnego
„strzeż się i pilnuj swojej duszy” – hebr. néfesz [נֶפֶשׁ] i gr. psyché [ψυχή]
Kod Źródłowy Biblii, część II – Więcej o zaawansowanej „zielonej trawie”
Czy da się zrozumieć święty „Kod Źródłowy” Biblii Starożytnego Boga ? – część I
Matka Boska Wniebowzięta Królowa Polski o rozpaczliwej nędzy Agendy 2030 Polaków – Ks. Natanek
1/5 Interpretacja snu Nabuchodonozora – ks. Paweł Murziński – 02.09.2015 r.