Manichejczycy, marcjonici, montaniści, pauliści, sabelianie, antropianie, patrypasjanie, fortynianie, nowacjanie donatyści, homouzjanie, homeuzjanie i macedonianie to odłamy adeptów starożytnej filozofii „substancji”. Kim byli ? Dlaczego walczyli z transsubstancjonistami, dlaczego ich tempili ? Albo dlaczego lepiej być wyznawcą inteligencji transsubstacjonalnej Ducha Świętego niż skrajnym antropomorfistom ? Nawracający się niu-ejdżowcy powinni poznawać cudowną wiarę-religię transsubstancjonistów. We współczesnym świecie zauważamy wiele odłamów jednej religii. Tak jest i z Chrześcijaństwem, gdzie na przestrzeni wieków pojawiło się wiele jego denominacji. Największymi wydarzeniami z tym związanymi była Schizma Wschodnia (1054) oraz Reformacja XVI wieku, ta ostatnia wydaje się być odłamem chrześcijan anty-megalitycznych. Jednym z najważniejszych tematów podejmowanych w dialogu z anty-transsubstancjonistami jest interpretacja misterium Eucharystii. Pierwsi chrześcijanie przyjęli słowa Jezusa – „To jest ciało moje, (…) to jest krew moja” – zgodnie z przekazem Ewangelii i św. Pawła. Słowa czy teksty wystarczyły ich wierze w rzeczywistą obecność Chrystusa.
Zwolennikami tej koncepcji było wielu Ojców Kościoła z II i III wieku, m.in.: św. Ignacy Antiocheński, św. Justyn, św. Ireneusz z Lyonu. Następnie pojawili się „Metaboliści”. Metaboliści uważają że podczas celebracji eucharystycznej dokonuje się przemiana (metabole) poprzez połączone działanie słowa Pana: „To jest ciało moje (…), To jest krew moja” oraz wylanie Ducha Świętego przyzywanego nad Eucharystią w epiklezie. Koncepcję przemiany chleba i wina wyznawała większość Ojców Kościoła w IV wieku, między innymi: św. Atanazy, św. Cyryl Jerozolimski, akcentując epiklezę w liturgii.
Według Ojców przemiana dokonuje się podczas modlitwy eucharystycznej, pojętej jako całość obejmująca w każdym przypadku słowa Jezusa z ustanowienia podczas Ostatniej Wieczerzy oraz inwokację do Ducha Świętego, albo do słowa (epikleza). To Duch Święty albo Słowo (Logos kosmosu) w łączności ze słowami Jezusa dokonuje tej przemiany chleba i wina w ciało i krew Chrystusa. Św. Ambroży z Mediolanu, miał wpływ na Kościół Zachodni. Zwrócił on uwagę, że „przemienienie chleba i wina dokonuje się przede wszystkim przez Jezusowe słowa ustanowienia z Ostatniej Wieczerzy, podczas gdy Ojcowie wschodni łączyli z nimi na równi działanie Ducha Świętego albo Logosu”. Św. Ambroży mówi tak, że: „(chleb) jest chlebem tak długo dopóki nie padną słowa sakramentalne. Od konsekracji chleba staje się Ciałem Chrystusa (…) Czyimi słowami dokonuje się konsekracja? Od kogo one pochodzą? Są to słowa Pana Jezusa”. W IV wieku najbardziej rozpowszechnioną w Kościele była idea Metabolistów, czyli przemienienia chleba w ciało i krew Chrystusa (metabole).
Wielu Ojcom Kościoła przyjmowanie koncepcji przemienienia nie przeszkadzało, aby mówić o Eucharystii jako o sakramencie, symbolu czy figurze. Należy zaznaczyć, że jeśli w istocie najgłębsza rzeczywistość Eucharystii stała się Chrystusem, dzięki przemienieniu dokonanemu przez Ducha Świętego i słowa Jezusa, to zewnętrzny wygląd, natura chleba i wina trwają nadal dla naszych ludzkich zmysłów i mogą zostać nazwane figurą znakiem lub sakramentem, pod którymi kryje się tajemnicza rzeczywistość ciała i krwi Pańskiej. O chlebie eucharystycznym jako o figurze ciała Chrystusa wypowiadał się Tertulian, który mówił, że przez chleb Chrystus przedstawia swoje prawdziwe ciało: „Łączność, jaką mamy z ciałem i krwią Pana Jezusa, jest duchową tajemnicą której niepodobna dostrzec okiem, ani pojąć ludzkim rozumem.
Dlatego jest nam ona przedstawiona za pomocą widzialnych znaków, jak tego domaga się nasza ułomność, jednakże w taki sposób, że nie jest to figura pusta, lecz ściśle złączona ze swoją prawdą i substancją. Zatem zupełnie słusznie chleb jest nazwany ciałem, skoro nie tylko je nam przedstawia (represente), ale także je przed nami uobecnia (presente). (…) Miano ciała Chrystusa zostaje przelane na chleb, jest on bowiem Jego sakramentem i figurą” – koniec cytatu z Tertuliana.
Wstąpienie na „Piotrowy Tron” istoty BerGOGA storzyło podwaliny nowej religii, innej od tej która trwała w kościele transsubstancjalistów przez prawie dwa tysiące lat. Watykan, a za nim inne pańśtwa, jak i narody, powoli stacza się w ruinę, a nawet chyli ku otchłani, wszystko za sprawą tajnych posunięć Grupy Snkt Galen. Zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie na skutek enwuowskiej reformacji Nowej Ery Agendy 2030 i pojawiających się materialistycznych poglądów naukowych czerpanych z loży iluminackich (Towarzystwa Księżycowego), szczególnie w dziedzinie astronomii i fizyki, nie przekreśliły jeszcze całości chrześcijańskich podstaw Europy. Niewątpliwie nimi wstrząsnęły, a w wielu państwach już zrujnowały umysły i dusze. Wiara w Boga objawionego w Chrystusie powoli albo szybko przestaje być jednym z fundamentalnych elementów życia społecznego, politycznego i naukowego Eurosojuza. Za sprawą masonerii Polska przestaje być państwem jogicznych chreścijan transsubstancjonistów, zamieniając się w nędzę postępu i nowoczesności opętańców z Davos.
Aby wiedzieć co się dzieje obecnie, dlaczego transsubstancjoniści są tak strasznie zwalczani, należy przypominać o pierwszych enwuowcach nowoczesności-postępu i ekologizmu, jakim byli hitlerowcy, z naczelnym antychrystem i wegetarianinem Hitlerem. Chrześcijaństwu wówczas zarzucano brak charakteru narodowego. Nie było ono uwarunkowane rasowo i zwracało się ku wszelkim wykluczonym. Ponadto Alfred Rosenberg (1893–1946), jeden z głównych ideologów Trzeciej Rzeszy, podkreślał niedopuszczalne, żydowskie naleciałości, które pojawiły się w chrześcijaństwie za sprawą św. Pawła. Przede wszystkim negował koncepcję grzechu pierworodnego, który jego zdaniem zupełnie nie odpowiadał wizerunkowi Aryjczyka postępowca ekologa. Uważał, że rasa panów mogła być naznaczona wyłącznie pierworodnym szlachectwem, co głosi obecnie Klaus Schwab, jego nowa-stara idea rasy panów ma polegać na „nowych genetycznych nadludziach” i reszcie untermesch !
Kolejnym problemem jaki nasuwało chrześcijaństwo narodowym socjalistom było żydowskie pochodzenie Jezusa, nie mogli tego zdzierżyć, podonie jak bibliści ahnenerbe, głównie niemieccy w czasach XX i XXI wieku. W antysemickiej ideologii nazistowskiej nie było miejsca dla Boga, który jest jej zaprzeczeniem i zaprzysięgłym wrogiem. Podjęto więc kroki, aby „zdjąć brzemię” i „oczyścić” dobre imię Chrystusa. Wśród wielu neogermańskich stowarzyszeń religijnych na gruncie niemieckim najsilniej zakorzeniły się dwa obozy, dwie loże: Zakon Armanów, czyli „Towarzystwo Guido von Lista” oraz Ordo Novi Templi (Nowy Zakon Templariuszy) Lanza von Liebenfelsa (1874–1954). W przypadku Zakonu Armanów najważniejszą rolę odegrał sam założyciel – Guido List (1848–1919), który był uważany za wybrańca i pioniera przebudzenia neogermańskiego.
Ordo Novi Templi, ale i inne ugrupowania religijne o skrajnych poglądach aryjskich, rasistowskich czy szowinistyczno-narodowych przygotowały grunt pod masową eksterminację ludzi, których jedyną „winą” była odmienna od utartego schematu przynależność narodowa. Unicestwili oni próg moralny świata zachodnioeuropejskiego zabraniający zabijania i krzywdzenia niewinnych. Sprawili, iż z obojętnością, a czasem i aprobatą przystawano na zbrodnię, co właśnie się powtarza w Eurosojuzie, jak wiemy pato elity oficjalnie planują eksterminację większości ludzi na Ziemi, mają zostać tylko nieliczni, chodzi o garstkę globalistów, to także jest nowym-starym planem: dosłownie mamy się zdepopulować z ich pomocą, co przyczyni się do uwolnienia planety Ziemia i wprowadzi upragniony „Lebensraum”, inaczej „Przestrzeń życiową globalistów hitlerowców ze wspomnianego Davos” !
Aby to jakoś ogarnąć należy przypomnieć o początkach nowego hitleryzmu NWO, którego początkiem może być okres „gockiego arianizmu”. W pierwszej połowie ubiegłego stulecia filologiczna szkoła niemiecka ukuła tezę, w myśl której arianizm zdołał zapuścić swoje korzenie w zachodniej części Imperium dopiero na początku V wieku, wskutek inwazji barbarzyńców. Jej twórcą był G. Waitzl, a jej propagatorem na terenie Francji stał się Ch. Revillout. Według tej tezy Goci, którzy ok. 350 r. zostali nawróceni na arianizm przez biskupa Wulfilę, stali się misjonarzami tego rodzaju chrześcijaństwa w zachodniej części Imperium aż po Afrykę prokonsulamą pod osłoną wędrówek ludów w latach 407—440. Zwolennikiem jej i apologetą był w latach propagandy hitlerowskiej H. E. Giesecke, który w przedmowie do swojej książki zatytułowanej Die Ostgermanen und der Arianismus, wydanej w Lipsku-Berlinie w 1939 r. zaznaczył, że napisał ją w tym celu, aby niemiecki czytelnik mógł w ten sposób lepiej poznać germański światopogląd (Weltanschauung) i germańskie usposobienie (Lebensgefühl).
W reakcji na tego rodzaju tendencyjno-nacjonalistyczne zapędy M. Meslin postanowił wykazać, że na długo przed inwazjami barbarzyńców, bo aż sto lat przed nimi, istniały na Zachodzie arianizujące wspólnoty chrześcijańskie, na czele których stali konkretni ludzie, tacy jak: Walens z Mursy, Ursacjusz z Singindunum, Saturnin z Arles i inni. Francuski uczony popadł jednakże w inną skrajność. Usiłując bowiem uczynić naczelnym teoretykiem arianizmu na Zachodzie niejakiego Paladiusza z Raitarii, Meslin zminimalizował do niezbyt znaczącego wydarzenia życie i działalność Wulfili.
Teza ta została poddana surowej krytyce i jest obecnie nie do utrzymania. Jak zauważa włoski uczony M. Simonetti, Wulfila był z pewnością głównym ideologiem arianizmu zachodniego, z jego bowiem myśli czerpały swoje natchnienie wszystkie ważniejsze pisma ariańskie, jakie do naszych czasów przetrwały. Wulfila urodził się ok. 311 r. Rodzice jego matki, którzy pochodzili z Kapadocji i byli chrześcijanami, zostali podczas jednej z wypraw gockich wzięci do niewoli i uprowadzeni, najprawdopodobniej w latach 257—258. Ojciec Wulfili był Gotem i należał do arystokratycznego rodu.
Nie jest wykluczone, że pod wpływem żony nawrócił się na chrześcijaństwo. Nie znamy szczegółów na temat edukacji Wulfili. O jej wysokim poziomie świadczy fakt znajomości przez niego trzech języków: gotyckiego, greckiego i łacińskiego. W okresie swojej młodości Wulfila był lektorem, a więc pełnił określoną funkcję kościelną. W tym też czasie rozpoczął pracę nad przekładem Biblii na język swoich współziomków. Wulfila musiał należeć do wybitniejszych osobistości, skoro został wysłany z poselstwem do Konstantynopola za rządów Konstantyna Wielkiego albo cesarza Konstancjusza II. Nie wiemy jak długo tam przebywał. Jego zalety zostały w Konstantynopolu stosunkowo szybko dostrzeżone przez ariańskiego przywódcę Euzebiusza z Nikodemii, który od 338 r. był biskupem stolicy cesarskiej.
On to konsekrował Wulfilę na biskupa Gotów, co najprawdopodobniej miało miejsce w 341 r. na synodzie w Antiochii. Nie jest rzeczą jasną, czy oznaczało to powierzenie mu działalności misyjnej pośród pogan, czy też zlecenie mu zadania rozwijania działalności duszpasterskiej wśród gockich chrześcijan. Znając politykę kościelną Euzebiusza z Nikodemii możemy przypuszczać, że raczej chodziło o tę drugą możliwość. Naszym zdaniem należy przyznać rację E. A. Thompsonowi, który twierdzi, że „przez cały czas istnienia Cesarstwa Rzymskiego nie znamy ani jednego przykładu, by ktoś został mianowany biskupem z zadaniem udania się za granicę do kraju pogańskiego w celu nawracania tamtejszych barbarzyńców”.
Wulfila nie otrzymał wyraźnego polecenia rozwijania działalności misjonarskiej wśród pogańskich współpatriotów, jednak zmusiły go do niej zaistniałe okoliczności. Oto bowiem ok. 345 r. niejaki Audiusz, diakon pochodzący z Edessy, jak również niektórzy asceci z Mezopotamii, opowiadający się za skrajnym antropomorfizmem w odniesieniu do Boga oraz nie uznający postanowień Soboru Nicejskiego na temat daty świętowania Wielkiejnocy, przybyli jako wygnańcy na tereny prowincji Scythia Minor (dzisiejsza Dobrudża), zamieszkałe przez Gotów, co musiało mieć wpływ na gockich opętańców (zwłaszcza skrajny antropomorfizm!). Wytworzyła się sytuacja skomplikowana, ponieważ zwolennicy sekty audiańskiej rozpoczęli działalność o charakterze misjonarskim.
Doszło w ten sposób do osobliwej rywalizacji, w wyniku której okazało się, iż Wulfila znajduje większy posłuch u swoich współziomków aniżeli obcy przybysze. Król Hermanaryk z zazdrości o to, że tak duża liczba jego podwładnych porzuca pogaństwo i przyjmuje chrześcijaństwo ok. 348 r. rozpoczął prześladowania. Pochłonęły one wiele ofiar, tak że Wulfila wraz z grupą swoich wiernych zmuszony został do przeprawienia się przez Dunaj i do szukania azylu na terenie Cesarstwa Rzymskiego. Za przyzwoleniem imperatora Konstancjusza osiadł on niedaleko Nikopolis (dzisiejsze Tmovo w Bułgarii) w Mezji Dolnej.
Stamtąd udał się w r. 360 do Konstantynopola, gdzie uczestniczył w obradach synodalnych, składając swój podpis pod wyznaniem wiary, inspirującym się na przyjętej w Ariminum w 359 r. a ułożonej przez Marka z Aretuzy homejskiej metafizycznej formule. Ostatni raz spotykamy go w stolicy Cesarstwa w r. 381 albo 383, dokąd przybył na zaproszenie imperatora Teodozjusza Wielkiego (379—395), który pragnął doprowadzić do pojednania z Kościołem różne sekty chrześcijańskie. Wulfila wstawiał się u cesarza za Paladiuszem z Ratiarii, potępionym przez synod w Akwilei w 381 r. Zmarł najprawdopodobniej podczas swojego pobytu w Konstantynopolu.
Wiadomości dotyczące życia i działalności Wulfili pochodzą w znacznej mierze z listu sporządzonego przez jego ucznia, Auksencjusza z Durustorum, pt. Epistula de fide, vita et obitu Ulfilae. Jego tekst opublikował F. Kaufmann. List składa się niejako z dwóch części, z których pierwsza dotyczy wiary wyznawanej przez Wulfilę, druga natomiast poświęcona jest jege działalności ewangelizacyjnej wśród Gotów. Uczeni nie są jednomyślni co do formy arianizmu, za którą Wulfila się opowiadał. Niektórzy ze względu na podpisaną przez niego w Konstantynopolu formułę wiary skłonni są zaliczać go do arian umiarkowanych, inni do skrajnych, a jeszcze inni widzą w nim arianina „własnego rodzaju” (po łacinie: sui generis).
Jak zauważa M. Simonetti, arianizm wyznawany przez Wulfilę był do tego stopnia radykalny, że nie różnił się praktycznie od anomeizmu, który propagował Eunomiusz. Trudno nie przyznać racji najlepszemu chyba obecnie na świecie znawcy tej problematyki. Według Wulfili jedynym prawdziwym Kościołem jest Kościół ariański. Wszyscy inni są heretykami i antychrystami, a ich Kościoły są synagogami diabła. Do takich należą: manichejczycy, marcjonici, montaniści, pauliści, sabelianie, antropianie, patrypasjanie, fortynianie, nowacjanie donatyści, homouzjanie, homeuzjanie i macedonianie… Co miał na myśli Wulfili w sprawie transsubstancjonistów nie jest do końca pewne, rzeczywisty kościół świętej „transs substancji” ukonstuował się około dziewiątego wieku.
Spory dotyczące tego, co dzieje się z chlebem i winem w czasie Eucharystii – czyli rozumienia sakramentalnej obecności Chrystusa w postaciach eucharystycznych – rozpoczęły się stosunkowo późno, w czasach renesansu karolińskiego w IX i X wieku. Wiążą się z pracami takich autorów, jak Paschazjusz Radbert (zm. ok. 860), opat klasztoru w Corbie w Galii. Napisał on w latach 831–833 rozprawę O Ciele i Krwi Pańskiej. W 844 r. przejrzał ją i wysłał do przeczytania królowi Karolowi Łysemu. Podobnie jak później Piotr Damiani (zm. 1072) i wielu uczonych wczesnego średniowiecza, uważał, że historyczne i eucharystyczne ciało Jezusa były tożsame.
Dlaczego tak ważne i tak wspaniałe jest wyznanie transsubstancjonistów ? Ponieważ wspomniany skrajny antropomorfizm jest przyczyną, między innymi, niewiary w istoty anielskie, które potrafią się morfować ze światła, z substancji świetlnych tzw. „ognia”, jak pamiętamy wyróżniamy cztery (metafizyczne) substancje: „wodę, ogień, powietrze i ziemię„. Inteligencje anielskie, przebywające w innych formach, albo innych substancjach, „przybywając” do tego wymiaru „materializują się”, dokonują przemiany swoich substancji, albo „sunbstancji jednej„, np. „ognia”. Aby jakoś przejść do zakończenia tego tekstu, zacytujmy Ojca Kościoła:
„Według stoików zatem Słowo Boże, które zstąpiło do ludzi i do lichych istot, jest tylko duchem materialnym: twierdzą oni przecież, że pierwiastki wszystkich rzeczy są materialne, a zatem wszystko podlega rozkładowi, i gdyby nie wydawało się im to zupełną bzdurą, uważali by, że nawet najwyższy Bóg podlega zorkładowi. Natomiast według nas, którzy staramy się dowieść, że dusza rozumna przewyższa wszelką naturę materialną, że jest bytem niewidzialnym i niecielesnym, Bóg-Słowo, przez którego wszystko się stało – nie tylko ludzie, lecz także byty uchodzące za najlichsze i kierowane siłami przyrody. Niech zatem stoicy niszczą wszystko ogniem, my jednak nie wierzymy, żeby byt bezcielesny mógł zostać spalony, aby dusza ludzka, aby istota aniołów, Tronów, Władz, Księstw i Potęg miała być zniszczona w ogniu.” – koniec cytatu.
Linki:
Starożytność megalityczna delikatnych substancji – głowy ze złota – pierwszych metafizyków Adama
Tajemnice megalitycznej substancji – Wstęp do Świętej Nauki, cz. II
Maryja kazała zakopać piramidy ! Prawdziwi katolicy masoni istnieją – część II
Kosmiczny i megalityczny Kościół Katolicki – część II
Kosmiczny i megalityczny Kościół Katolicki – część III
Pięć skupisk pamięci Total Recall
Tajemnice biblijnych psyche [ψυχή] joginów
Megalityczne hinduskie świątynie – zakodowane informacje
Megalityczne świątynie hindusów i ich tajemnicze kody
Istoty z innego wymiaru się cieszą ! Wielka bitwa chrześcijańskich joginów !
Jogini ziemscy – Jogini duchowi
Katolicką joginką Teresą Neumann interesowali się hitlerowscy okultyści mengele
Duchowa i kosmiczna medytacja chrześcijańskich joginów