Starożytne istnienie niematerialne „przepływu świadomości” w biblijnym algorytmie Świętego Kodu (innowymiarowy szyfrogram?)

(W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – Amen) Zaczniemy „trochę nietypowo” tym razem (tak jaby wcześniejsze teksty zaczynały się normalnie 🙂 ) Bodajże w roku 2022 jeden z najbogatszych ludzi na świecie, przynajmniej w czołówce, filantrop satanista, znany większości „humanoid określany mianem „choirous”, chciał nasypać tak duże ilości proszku do atmosfery, albo coś ustawić w kosmosie, jakieś wielkie „płachty”, że „Księżyc, albo Słońce miały przestać dawać swoje światło” tu na Ziemi, to była oficjalna informacja prasowa !

Tłumaczył to „dobrem planety i atmosfery” w ramach szaleństwa ekologizmu. Nie będziemy się zagłębiać w stan mentalny bogaczy pato-elit NWO, jedno jest pewne, chodziło mu nieoficjalnie o wywołanie, albo zmaterializowanie się biblijnych wersetów z Ew. Marka 13:24 „Ale w tych dniach, po tym ucisku, [zaćmi się słońce i księżyc nie wyda swego blasku],”.

Właśnie dlatego jest ważne by chrześcijanie byli świadomi istnienia starożytnego kodu Biblii, by nie dali się zwieść, tak jak wspomniany szaleniec enwuowiec – Pismo Święte jest napisane w specjalny sposób – jakby szyferm, jego duchowe i mistyczne rozumienie jest najważniejsze, wręcz podstawowe, a nie to „jakby historyczne”. Starożytni wiedzieli, nie wolno by „isoty choirous” coś z tego rozumiały ! Bo nie powinniśmy rozumieć „Słońca” i ” Księżyca” w cytowanym tu wersecie jako tych, które istnieją fizycznie na nieboskłonie, nie oto tu chodzi w rozumieniu właściwym chrześcijańskim starożytnych mędrców.

Starożytni posiadali nie tylko jakąś przedziwną mądrość, prawdopodobnie wszczepioną im przez duchy, również przez Ducha Świętego, ale umieli to przekazać poprzez zapisane pradawne przekazy, czy to w megalitach, tekstach glinianych tabliczek, czy na papirusie – poprzez symbole i metafory – inaczej semantyczny zaginiony (duchowy) kryptograficzny algorytm szyfrujący, by następnie wszyscy ci, którzy mają rozszerzoną inteligencję za sprawą łaski Ducha Świętego mogli uruchomić w swoich duszach funkcję Logosu, wykorzystywaną do jego deszyfrowania.

Zazwyczaj jedna funkcja którą posiada Duch Świety wykorzystywana jest do szyfrowania, a inna, dana chrześcijanom jako dary Ducha do deszyfrowania wiadomości. Wiadomość przed zaszyfrowaniem nazywana jest tekstem jawnym widocznym przykładowo w Biblii jako „przypowieści”, zaś wiadomość zaszyfrowaną (przez Niebiańską Inteligencję) nazywamy szyfrogramem, możliwym do odczytania, za sprawą – (przykładowo) pojętego „Kodu Źródłowego Pisma – „chorton”.

Drodzy Rodacy, to co zamierzamy tu przedstawić należy do szeregu tekstów tematyki „Kodu Biblii”, którą prezentowaliśmy na przestrzeni ostatnich kilku lat. Tym razem będzie jeszcze dziwniej i jeszcze bardziej będziemy „kopać studnię„, choć czasami jakaś istota („Filistyn”) stara się ją „zakopywać” („Izaak odkopał studnie, wykopane w czasach Abrahama, ojca jego, które Filistyni zasypali po śmierci Abrahama” – Biblia Warszawska, Księga I Księga Mojżeszowa 26:1) to nie poddajemy się, wiedząc, że istnieje spora liczba Polaków, czy innych osób, z innych miejsc globu, które coś z tego pojmują.

Rozumiemy, że to co zaprezentujemy jest skomplikowane, ale uważamy, że nie jest to konieczne dla wierzących w Jezusa i Jego Świętą Naukę, jest to raczej dodatkiem dla 'wymagających’, dla tych którzy poszukują, dla duchowych archeologów – „kopiących” – ale i dla tych którzy zaczynają rozumieć już znaczenie szyfru, że taki istnieje. Tym razem, zgodnie z tajemnicą „dwóch ryb” oraz systemu głębokiego algorytmu św. doktora Kościoła („To oznaczenie, dzięki któremu rzeczy oznaczane przez słowa znaczą ponownie inne rzeczy, należy do sensu mistycznego” Tomasz z Akwinu, In Ep, ad Gal, Opera omnia, Paris 1876, tom 21, 230) będziemy dalej was informować o pracach duchowej archeologii ! Tak…, tak tak, istnieje tajemnica „dwóch ryb”, zapisana zaraz koło „traw” ! 'Szyfr’ Ducha Świętego przekazał nam w Ewangelii Jana 6:9: „Jest tutaj chłopczyk, który ma pięć jęczmiennych chlebów i dwie rybki, lecz cóż to jest na tak wielu?

Gdy na Ziemię przybyła super Niebiańska Istota, Stwórca, to chciał nas, ludzi jakoś podnieść z naszego upadku, nasze umysły i dusze. Zrobił to poprzez wykłady dla wielu tysięcy, kiedy łamał „niebiański chleb”, ale wpierw wszyscy musieli „usiąść, albo ułożyć się na roślinach”, to jest bardzo ważne, tak to przekazano w Ewangeliach.

Ponieważ przekazano ludzkości przesłanie o istnieniu „dwóch rybek„, zaraz przed wersetem Jana 6:10, i innymi, kiedy ci co medytowali Świętą Naukę Zbawiciela „rozłożyli się na trawie” – Jana 6:10 Następnie u Łukasza 9:14 mamy „ułożyli ich grupami„, potem u Mateusza 14:19 jest „rozkazał tłumom być posadzonymi/zostać położonymi„, i wreszcie u Marka 6:39 mamy: „nakazał im posadzić/położyć wszystkich na zielonej trawie” – trzeba wspomnieć i określić realne istnienie „szyfrogramu”, dzieje się to ponieważ trwa kosmiczno duchowa bitfa Efezjan i określone istoty chcą wiedzieć co zamierzają siły Synów Światłości, co znajduje się w „Świętym Algorytmie”. Na szczęście, nawet najbardziej zaawansowana sztuczna inteligencja, czy to „kosmitów”, czy istot gliniastych „transhumanistycznego mordoru„, warta miliardy, nie zdoła tego rozwikłać, bo niby jak może posiąść dar Ducha Świętego, jak zrozumieć „piąty element” – Miłość ?!

Przekaz od Istoty Niebiańskiej mówi nam: „dwie rybki„, i jest tuż przed wspomnianą medytacją na „trawach” ! Powtórzmy to jeszcze raz, to co tu będzie cytowane, jak i całość tego wpisu, nie należy do rzeczy prostych i nie musi być przyswojona przez każdego, to jest tylko taka „starożytna ciekawostka” z rodzaju „bez przypowieści nic im nie mówił”. (Coś na kształt sytuacji bohatera z filmu „UFO„) Gdyby jakaś istota, albo „humanoidy określane mianem „choirous” starały się nas „poszarpać”, to przytoczymy słowa Ojca Kościoła, około II wiek naszej ery, to tak na „rozgrzewkę” – oto on:

„Oczywiście, o ile filozofia nie wstydzi się iść do szkoły barbarzyńskiego poznania i dopiero przez nią posuwać się naprzód w rozwoju ku Prawdzie. Skoro „włosy są policzone” n i najmniejsze nawet drgnienia, to jakże filozofia miałaby nie być policzona? Oto, dla przykładu, Samson otrzymał siłę we włosach, aby zrozumiał, że nawet najlichsze z uzdolnień w naszym życiu, te najbardziej prymitywne i na ziemi pozostające po wyjściu duszy z ciała, otrzymujemy z Bożej Mocy. W ten sposób chce Pismo powiedzieć, że Opatrzność przenika z góry, od tego, co najważniejsze, jakby od głowy, do wszystkiego, „jak wonny olejek — wedle znowu słów Pisma — spływający na brodę Aarona i na brzeg jego szaty” „za którego pośrednictwem wszystko się stało i bez którego nie stało się nic.”

I nie ku ozdobie ciała, raczej na zewnątrz ludu jest filozofia, jak szata. Otóż filozofowie, którzy poprzez udzielonego im „ducha wrażliwego postrzegania” zaprawili się do właściwego im odbierania wrażeń, jeśli potrafią uprawiać gorliwie nie część filozofii, ale tę całą filozofię, która jest w pełni doskonała, oraz jeśli z miłości do prawdy, a bez zarozumiałości, potra­fią poprzeć swoim świadectwem prawdziwość trafnych wy­powiedzi nawet ze strony ludzi innej wiary, uczynią postępy w uzyskaniu świadomości, zgodnej z Boskim zarządem świa­ta i niewysłowioną Dobrocią, która prowadzi naturę wszystkich bytów każdorazowo do czegoś coraz lepszego, wedle ich możliwości. Co więcej, ci filozofowie, jeśli weszli w porozu­mienie nie tylko z Hellenami, lecz także z ludami barbarzyńskimi, zostaną doprowadzeni do wiary, postępując od zapra­wy wspólnej ku świadomości indywidualnej.

Gdy z kolei przejmą cały fundament prawdy, wtedy zdobędą siłę do posu­wania się naprzód na drodze badawczej i stawszy się ucznia­mi uzyskają stan miłości, a pragnąc poznania doskonałego, szybko podążą ku zbawieniu. W tym sensie mówi Pismo, że „duch wrażliwego postrzegania” został udzielony artystom przez samego Boga, a to jest nic innego, jak rozum, siła du­szy polegająca na zdolności teoretycznego kontemplowania bytów, w konsekwencji odróżniania tego, co podobne, od te­go, co niepodobne, i znowu ich scalania; kierowania albo przez nakaz, albo przez zakaz; wnioskowania na przyszłość. Ta zdolność rozciąga się nie tylko na sztuki, lecz także na filozofię.” – koniec cytatu.

Jak czytamy jeden z największych znawców Kodu Biblii wspomina coś o „duchu wrażliwego postrzegania” oraz „właściwego odbierania wrażeń – proszę zapamiętać, będzie to w pewien sposób istotne do dalszych naszych dociekań. Przed dalszymi 'rzeczami-traw-substancji (wyższych)’ musimy kolejny raz przypomnieć, iż „termin psychologia” pochodzi z języka greckiego i dosłownie oznacza „naukę o duszy”. Nazwa „psychologia” została sztucznie utworzona dopiero w XVI wieku ! Wcześniej psychologia była traktowana jako dziedzina filozofii. Filozofów najbardziej interesowała specyfika procesów psychicznych: czy mają charakter materialny, czy też są funkcją odrębnej substancji (duszy).” „Abramowski naruszył te kanony w „Teorii jednostek psychicznych”, o których wspomnieliśmy w kodowanym tekście pt.: „Płynąc łodzią należy prowadzić medytację, rozglądając się nie tylko za „wiatrem” dopłynąć… do Niebiańskiego Jeruzalem (a wcześniej na drugą stronę morza trzcin?)

W kolejnym etapie badań nad super tajemnicą starożytnych nauk, będziemy cytować św. Tomasza z jego dzieła pt.: „Komentarz do „O duszy” Arystotelesa„, w przekładzie Marcina Beściaka: „Trzeba tu zbadać dwie rzeczy: po pierwsze, dlaczego wymienia się tu pięć rodzajów władz duszy, choć zazwyczaj mówi się o trzech rodzajach duszy: wegetatywnej, zmysłowej i rozumnej. Po drugie, należy rozważyć, dlaczego Arystoteles mówi tu o pięciu, skoro wcześniej mówił tylko o czterech. Co do pierwszego trzeba wiedzieć, że o każdej władzy mówi się w odniesieniu do właściwego jej aktu, dlatego o władzy czynnej mówi się w odniesieniu do aktu, którym jest działanie. Władze duszy są władzami czynnymi, gdyż taka jest władza formy. Dlatego zgodnie z różnymi działaniami duszy przyjąć trzeba zróżnicowanie w jej władzach.

Działanie zaś duszy jest działaniem rzeczy żywej. A ponieważ każdemu podmiotowi przysługuje właściwe mu działanie zgodnie z tym, jak przysługuje mu istnienie, bo każdy działa na tyle, na ile jest bytem, to czynności duszy trzeba będzie rozpatrywać według istnienia, jakie znajdujemy w istotach żywych. Tego rodzaju niższe iątoty żywe, których aktem jest dusza, a o niej teraz mówimy, mają dwojakie istnienie: materialne, w którym zgadzają się z innymi rzeczami materialnymi, oraz niematerialne, w którym w pewien sposób łączą się z substancjami wyższymi. Różnica, jaka zachodzi między tymi dwoma rodzajami istnienia, polega na tym, że według istnienia materialnego, które ograniczone jest materią, każda rzecz jest tylko tym, czym jest, tak jak ten kamień nie jest niczym innym niż ten kamień. Natomiast według istnienia niematerialnego, które jest obszerne i poniekąd nieskończone, ponieważ nie jest ograniczone materią, rzecz jest nie tylko tym, czym jest, ale w pewien sposób jest też czymś innym.

Dlatego w substancjach wyższych i niematerialnych są poniekąd wszystkie byty jako w swoich powszechnych przyczynach. Tego zaś rodzaju istnienie niematerialne ma w istotach niższych dwa stopnie: jedno jest zupełnie niematerialne – jest to istnienie poznawalne intelektualnie. W intelekcie bowiem rzeczy mają istnienie pozbawione zarówno materii, jak i jednostkujących uwarunkowań materialnych oraz cielesnego narządu. Istnienie zaś zmysłowe zajmuje miejsce pośrednie między istnieniem zupełnie niematerialnym a istnieniem materialnym. W zmyśle bowiem rzecz ma istnienie pozbawione wprawdzie materii, ale nie jednostkujących uwarunkowań materialnych ani narządu cielesnego, ponieważ zmysł dotyczy przedmiotów jednostkowych, intelekt zaś powszechników.

W odniesieniu do tego dwojakiego istnienia mówi Arystoteles w III księdze tego traktatu, że dusza jest w pewien sposób wszystkim. Czynności, które przysługują istocie żywej według jej istnienia materialnego, to czynności przypisywane duszy wegetatywnej. A choć podporządkowane są one temu samemu celowi, któremu podporządkowane są również działania w rzeczach nieożywionych, czyli osiągnięciu i zachowaniu istnienia, to w istotach żywych dokonuje się to w sposób wyższy i szlachetniejszy Ale ciała nieożywione powstają i utrzymują się w istnieniu dzięki zewnętrznej zasadzie poruszającej, podczas gdy ożywione powstają dzięki zasadzie wewnętrznej zawartej w nasieniu, a utrzymują się w istnieniu dzięki we wnętrznej zasadzie odżywiającej. Widzimy bowiem, że właściwością bytów żywych jest to, że działają tak, jak gdyby były poruszane same przez się. Te zaś czynności które rzeczom ożywionym przypisuje się według istnienia zupełnie niematerialnego, należą do intelektualnej części duszy. Natomiast te, które przypisuje się im według istnienia pośredniego, należą do zmysłowej części duszy. Zgodnie ż tymi trzema rodzajami istnienia rozróżnia się powszechnie trzy rodzaje duszy: wegetatywną, zmysłową i rozumną.” – koniec cytatu.

Długo by rozważać o czym pisze Arystoteles i św. Tomasz, ale sam zwrot: „łączą się z substancjami wyższymi.”, alboistnienia zupełnie niematerialnego” mówi nam o czymś wspaniałym, będącym początkiem naszych rozważań, wstępem do cennego tekstu tajemniczej postaci Polaka, członka globalnej bolszewickiej masonerii, jego nazwisko to Abramowski. Cytowane tu jego zdania odnaleźliśmy w książce z roku 1980-go, a sam duchowy zaawanowany filozof biblista (i niestety rewolucjonista NWO – zdjęcie poniżej), jeśli możemy go tak określić, pisał, albo rozpoczął pisanie w tym kontekście w latach 1886–1889 kiedy studiował filozofię na uniwersytecie w Genewie. Oto co utkwiło nam w pamięci, albo w świadomości, co naszym zdaniem bardzo wiąże się z tematami jakie tu poruszamy. Cytat będzie dokładny, wszystko takie jakie było przekazane przez autora, bez naszych dodatków! Widać, że ktoś już kiedyś odkrył tajemnicę biblijnych „traw„, albo przynajmniej się do niej zbliżył !

(…)włącza dane wrażenie w pewien system mo­mentów idealnych, wprowadza je w zorganizowane towa­rzystwo pewnej różnorodności, umożliwiające przez to podniesienie się początkowego momentu świadomości nie­określonej, bezimiennej — do godności postrzerzenia. Czym bowiem byłby ów moment wrażenia odosobniony? Czy posiadałby jakąkolwiek bądź wartość dla poznawania naszego, gdyby nie odbijał się żadnym echem w świecie wspomnień, gdyby nie był zdolny do zorganizowania wokoło siebie pewnego ustalonego przepływu świadomości? Wydzielony z tego splotu idealnego, pozbawiony wszelkiej pomocy przeszłości nie miałby żadnego stanowiska w na­szym życiu duchowym, pozostałby jakąś istotą poronioną, niedoszłą i nie mogącą dojść do naszego poznania.

Zjawiając się jako coś absolutnie nowego, jako coś, co nic pokrew­nego sobie nie znajduje w przeszłości, nie mógłby stworzyć żadnego stosunku, a przez to samo i wartości wyobrażenia by nie posiadał, i w osamotnieniu swoim skonałby niedo­stępny dla myśli naszej, nie zaznawszy ani jednej chwili życia intelektualnego. Jeżeli więc wiemy o istnieniu danego momentu jednostkowego (w danym razie o wrażeniu „trawy„), jeżeli ma on dla nas pewne znaczenie, to dlatego, że w na­turze swojej posiada powinowactwo z różnorodną prze­szłością, zatajoną w głębiach nieświadomego; jeżeli jego samego nigdy spostrzec, nie możemy w osamotnieniu nagiej teraźniejszości, to znaczy, że dopiero w przepływie zmian świadomości zorganizowanej nabiera wartości czegoś ok­reślonego i dającego się nazwać, czegoś, co jest dla nas postrzeźeniem i wyobrażeniem, czym dowolnie operować możemy i zamknąć do skarbca pamięci.

Spostrzegamy moment wrażeniowy, dajemy mu przytułek w myśli swojej, czujemy w nim pewną indywidualność jemu tylko właściwą, którą potem pośród tysiąca innych odnajdziemy dzięki temu tylko, że przeszłość, świat dawnych momentów, zamarły w chwili jego narodzin, nie jest dlań całkowicie obcy, że odnajduje w nim cząstkę siebie samego i wynurza się ze swego grobu, powstaje z martwych, by zaświadczyć jego istnieniu, by spełnić nad nim chrzest żywota inte­lektualnego i nadać mu mus i prawo bycia tym a nie czym innym. Rozpatrywany przez nas przepływ momentów świado­mości możemy uważać za pojęcie przedmiotu (odpowiadają­cego danemu wrażeniu „trawy„) — jako taki, który nie­zbędnie warunkuje poznanie zjawiającej się podniety.

W takim razie, moment organizujący ten przepływ, mo­ment, który go ukrywa poza sobą jako systematyzację już sformowaną i gotową w każdej chwili rozwinąć się wystąpić formalnie — nazwalibyśmy. Postrzeżenie byłoby więc pojęciem implicite — symbolem pojęcia przedmiotu, jego wyrazem i przedstawicielem w świadomości czującej, w jednostce; pojęcie zaś przedmio­tu (pojęcie explicite) byłoby postrzeżeniem rozwiniętym formalnie w świadomości poznającej, w usystematyzowa­nym przepływie różnych momentów jednostek. Roz­ważana jednak w tym charakterze, jak to uczyniliśmy, systematyzacja przepływu świadomości nie posiada jeszcze wartości pojęcia, lecz stanowi tylko niezbędny materiał intuicyjny, którym apercepcja dla zbudowania pojęcia, przedmiotu rozporządzać musi.

Nie szło nam obecnie o wy­kazanie, jak się pojęcie tworzy, lecz co w sobie zawiera; nie badaliśmy jego układu, jego vis formativa lecz samą tylko statyczną stronę treści, materiału doń wchodzącego, zwracając uwagę na tę dziwną właściwość świadomości, że z niepoznanych jednostek buduje świat poznany, a byt każdego ze swych momentów jednostkowych warunkuje ich zorganizowanym przepływem, jakkolwiek każdy z tych momentów jest sam przez się najprawdziwszą i bezpośred­nio daną rzeczywistością. Właściwy zaś czynnik organiza­torski, który podnosi przepływ momentów do godności pojęcia, siła poznawania, twórca myśli, tkwi w syntezie dokonywanej wysiłkiem apercepcyjnym, i tam go też poszukiwać będziemy.

Przejdźmy teraz do pojęcia atrybutu. Ponieważ poz­nawanie przedmiotu na tym się zasadza, że wydzielamy zeń różne jakości, które same przez się pozostają nierozkładalne dla myśli naszej, przeto skłonni jesteśmy przypisy­wać im charakter pierwotnych pierwiastków, z syntezy ( których powstaje postrzeżenie danej rzeczy. Jasne jest jednak, że postrzegać „trawę zieloną” a postrzegać ją jako „zieloną”, czyli wiedzieć, że jest „zielona”, nie są to sprawy identyczne. Jest ona bowiem nie tylko „zieloną”, lecz jest także trawą„; Ażeby więc uświadomić sobie jedną z jej prostych jakości, nie można by poprzestać : na tym, co świadomość otrzymuje przez doświadczenie M życiowe, jako dany materiał intuicji. Moment świadomości, .’J który rodzi się ze stosunku, w jaki z nim (z przedmiotem „trawy„) wstępujemy przy pewnym doświadczeniu życio­wym, musi przedstawiać sobą całość odbywających się pobudzeń i oddziaływań, zgodnie z naturą samego aktu j doświadczenia życiowego, który nigdy nie ogranicza się ; do jednej podniety odosobnionej i nie zna tej bezwzględnej prostoty, jaka występuje w pojęciu jakości.

Gdy myśl nasza rozwija się około pewnego wrażenia lub wspomnienia, dąży ona zawsze do odbycia najprostsze­go okresu swego przebiegu, tj. do stworzenia sądu, w któ­rym po spostrzeżeniu przedmiotu, o. który myśl zahacza, zjawie się musi pojęcie jakiegokolwiek jego atrybutu. Jest to pojęcie pewnej abstrakcji, abstrakcji; o której możemy pomyśleć z całą ścisłością, zdefiniować w sposób bardzo dokładny i określony, lecz której nie możemy nigdy wyo­brazić, odczuć w tym czystym charakterze, jakiego definicja wymaga. W poznaniu naszym przedstawia się ono tak, jak gdyby myśl rozkładała zjawiska na jakości, którym nic realnego w naturze rzeczy odpowiadać nie może, usiłując im nadać sztuczną samodzielność bytu. Dla odczuwania jednak pozostaje ono zawsze czymś niedościgłym, nie dającym się wcielić w żaden ściśle odpowiadający obraz zmysłowy, czymś, co przy największym wysiłku wyobraźni nie daje się nigdy pochwycić introspekcyjnie jako pewien stan świadomości.

Rozumiemy na przykład dokładnie znaczenie „barwy zielonej” jako zupełnie niezależnej od wszelkich czynników przestrzennych i materialnych — formy, kierunku, odległości, oporu, itd., nie możemy jednak wyobrazić jej sobie inaczej, jak w postaci jakiegoś przedmiotu, plamy, światła, nigdy zaś w tym czysto abstrakcyjnym cha­rakterze, jakiego definicja wymaga; naj bujniej sza imagi- nacja nie jest w stanie wyzwolić jakości „barwy” z domiesz­ki innych jakości, które zachowują jej naturę przestrzenną i cielesną, pomimo że rozumowaniem ze wszelkich więzów rzeczywistości wyswobodzić ją możemy. Podobnie, wielo­kąt o tysiącu bokach, przestrzeń nieskończona itp., jakkol­wiek doskonale pojęte i zrozumiałe, nie dają się jednak wyobrazić i odczuć inaczej jak tylko w postaci symboli.

Atrybut przedmiotu—jakość barwy, oporu, wielkości, ruchu, itd. — nie występuje więc nigdy jako pewien, prosty stan świadomości, lecz .tylko jako pojęcie, jako pewien celowy przebieg myśli, apercepcyjnie kierowany. Powsta­nie jego wymaga przede wszystkim skupienia uwagi w kierunku doświadczeń tego samego rodzaju: wzrokowych — dla zrozumienia „zielonego”, .dotykowych — dla zro­zumienia „miękkiego”, itd. Wskutek tego powstaje w orga­nizmie dążność, świadomie odczuwana, do ściągania pew­nych tylko skojarzeń, zatem do kierowania myślą według pewnego kierunku.

Drugim niezbędnym warunkiem do stworzenia pojęcia „atrybutu” jest to, aby świadomość znała wiele różnych stanów tą samą jakością nacechowa­nych, tj. mogących wobec poznawania naszego przedsta­wiać ten sam atrybut. Inaczej mówiąc: trzeba, żeby danej, stałej jakości towarzyszyła zmienność innych jakości ażeby pojęcie tej jakości, jako cechy oderwanej, niezależnej od wszelkich warunków realnych, wytworzyć się mogło. Po­jęcie np. zielonego, dzięki temu tylko istnieje, że różne przedmioty zielonej barwy działają na naszą świadomość. Gdyby wszystkie przedmioty zielone były zupełnie jedna­kowe, nie byłoby pojęcia „zielonego” jako pewnej nieza­leżnej jakości.

Gdyby każda barwa należała wyłącznie do pewnego tylko gatunku przedmiotów, niczym nie różnią­cych się pomiędzy sobą, pojęcie ogólne „barwy” byłoby niedostępne dla naszego umysłu. Również, przypuściwszy że którakolwiek z innych jakości, np. kształt, zmienia się w naturze rzeczy w pewnym stałym nierozdzielnym sto­sunku z barwą, jak gdyby funkcję jej stanowiąc, natenczas nie mielibyśmy pojęcia ani barwy, ani kształtu, lecz jakieś inne, obu tym atrybutom odpowiadające. Jednym słowem, ażeby z danego stanu świadomości (ABC), mieszczącego : w sobie potencjalnie wiele różnych jakości, myśl mogła jedną z nich (np. barwę zieloną — A) wydzielić, jako abstrakcyjne pojęcie atrybutu, w zasobie doświadczalnym muszą istnieć różne inne stany, które w procesie pozna­wania ten sam atrybut wydzielić z siebie byłyby zdolne; myśl musi posiadać do swego rozporządzenia cały szereg wspomnień powinowatych ze sobą ową wspólną zdolnością, a przez to samo mogących rozwinąć się w pewną systema­tyzację porównań: da­jącą w rezultacie negowanie różnic.

Dla świadomości czującej zachodzi przy tym jak gdyby nagromadzenie przepływu, w którym „różne” osłabiają się wzajemną sprzecznością, akcentują się zaś „podobne”, zlewając się w jedność typu. Myśląc o barwie zielonej, możemy z łatwością wyobrazić sobie obraz wzrokowy tej barwy, nie odpowiadający, żad­nemu z rzeczywistych doświadczeń, obraz, w którym przy wyrazistości czynnika barwy występują bardzo niewyraź­nie, w charakterze nieokreślonym i zmiennym, inne wa­runki — kształtu, wielkości itd., przy których doświadcze­nia wszelkie odbywać się musiały.

Zachodzi tu wielkie podobieństwo do idei ogólnych, gatunkowych. Zarówno owe obrazy pojęciom „atrybutu” odpowiadające, jak i idee gatunkowe, czerpiąc swoje istnienie w całej masie rzeczywistych doświadczeń, żadnej jednak rzeczywistości nie kopiują. Wyrażając wiele różnych konkretów i żadnego zarazem, muszą wyrażać ich wspólność, tj. to, co najczęściej pozostawiało swe ślady w nieświadomym; negować zaś wszystko, co w nich było indywidualne, jako nie dające się odczuć w jednym stanie świadomości. Wyzwolone z pęt rzeczywistości, usiłują jednak naśladować rzeczywistość, przybierając charakter różnozmysłowy, by móc jako obrazy, wyobrażenia, być odczutymi i pochwyconymi introspekcyjnie.

„Zielone” nie wyobraża się nigdy jako czysta barwa, lecz zawsze z pew­nym charakterem przestrzennym, ruchowym; „koło” wy­obrażane, oprócz czynnika formy, posiada zarazem czyn­niki wzrokowe — tła i konturów. Podobnie idee gatunko­we — domu, drzewa, itd. wyobrażane, zjawiają się zawsze przed introspekcją nacechowane dążnością do naślado­wania doświadczeń rzeczywistych (wspomnień), a zarazem unikające utożsamiania się z nimi. Z fizjologicznego punktu widzenia rozpatrywany, proces ów odpowiadałby pewnemu składowi wielu przeobrażeń, który wymaga, jako swych niezbędnych warunków, akcentowania się dążności jed­nakowych, zanikania różnych przez znoszenie się wzajemne i powstawania wypadkowej z podobnych.

Przy tym, tak jedne, jak i drugie o tyle tylko mają znaczenie czegoś realnego i wartościowego dla świadomości, o ile przedsta­wiają sobą symbole pewnych pojęć, które, ukryte poza nimi, gotowe są w każdej chwili z ukrycia tego wystąpić i rozwinąć się, pociągając świadomość na grunt rzeczywis­tości doświadczalnej. Idealne wyobrażenie, „zielonego” lub idealne wyobrażenie „drzewa” w ogóle, nie odgrywa­łoby żadnej roli w naszym życiu duchowym, gdybyśmy nie mogli podporządkować pierwszemu – wrażenia zie­loności otrzymywanego od przedmiotu a (lub w ogóle przy okolicznościach a) albo też, gdybyśmy nie mogli podporządkować drugiemu — danego drzewa b.

Są to przede wszystkim znaki abstrakcyjne, podobnie jak słowa obdarzone wyraźną, odczuwaną tendencją do stworzenia pewnej treści myślowej, same przez się jednak treści tej nie posiadające. Rzecz jasna bowiem, że wyobrażenie „zieloności”, jako zawierające w sobie czynniki przestrzen­ne, nie mogłoby odpowiadać pojęciu „zieloności” wyklu­czającemu całkowicie wszelkie inne jakości; ani też wyo­brażenie ogólne „drzewa”, będąc tylko niejasnym wspom­nieniem jakiegoś drzewa, nie mogłoby zaklasyfikować w sobie całej kategorii drzew konkretnych, gdyby nie ten symbolistyczny charakter, który je piętnuje i dzięki któ­remu tylko mają zapewniony swój byt psychiczny.

Pierw­sze, jako symbole pojęć analitycznych, mogą być nazwane abstrakcjami analitycznymi; drugie, jako symbole pojęć syn­tetycznych abstrakcjami syntetycznymi. Oprócz tego, wydzielić pewną jakość ze stanów danych nam intuicyjnie, znaczy odróżniać ją zarazem od wszystkich innych jakości, czego świadomość czująca dokonać nie może, mając do czynienia tylko z różńojakościowymi zja­wiskami. Przy tym sam proces odróżniania, zachodzący w tym wypadku, posiada taką formę, do używania której intuicja nie może być zdolna. I rzeczywiście: forma odróż­niania, którą posługuje się zwykle intuicja, polega na nieświadomym odczuciu różnicy, odczuciu, w którym alternatywa przeciwieństw jako taka wyrazu swego nie posiada.

Ponieważ bowiem wszelki stań świadomości tylko jako zmiana pojawić się może, przeto akt odróżnienia, będąc niezbędnym warunkiem jego bytu, jest zarazem aktem narodzin psychicznych zjawiska, a wskutek tego, w jednym tylko kierunku alternatywy wyraża się formal­nie. Druga strona alternatywy posiada swoje istnienie realne, bezpośrednio odczute, tylko w tym. przeciwieństwie którego zjawienie się psychiczne umożliwia i warunkuje; ma wartość zjawiska, gdyż to, co się wyraża pozytywnie, tylko jako negacja niewyrazonego może być odczute i zrozu­miałe. W tym tylko znaczeniu można by powiedzieć jak A. Fouillee, że „czucie jest zawsze zmianą cząstkową ogólnego stanu świadomości” i że „pod. każdym nowym czuciem pozostaje zawsze coś ze stanu poprzedniego„, lub jak mówi Bain, że „w każdym odczuciu znajdują się dwa stany przeciwieństwa„.

Czucie światła np. nie jest aktem porównania, w który by wchodził odtworzony mo­ment psychiczny „ciemności”, w takim bowiem razie porównywałoby się stan dany (ciemności) ze stanem jeszcze nie istniejącym (światła) lub z czymś innym, nigdzie nie- odczutym i nieznanym, co nie ma sensu; nie zawiera w sobie wyobrażenia różnicy między poprzednim a obec­nym, wyobrażenia stpsunku dwóch jednocześnie spostrzeganych wyrazów — rzeczywistego i odtworzonego, lecz stanowi bezpośrednie uczucie różnicy, męgące natychmiast rozwinąć się w poznanie alternatywy, w świadome rozróż­nienie obu jej wyrazów, a raczej, uczucie odpowiadające zmianie podniet jest samą istotą czucia danego.

Rzecz jasna, że ażeby pewien stan doświadczalny, np. dotyk trawy, mógł być spostrzeżony we właściwym sobie charakterze, świadomość musi znać inne doświadczenia: dotyku ziemi, kamienia, itd. jako takie, które,w odpowied­nich sobie stanach były wyrażone. Jednakże stany owe nie odtwarzają się przy każdorazowym doświadczeniu z trawą lub przy jego wspomnieniu; świadomość nie jest zmuszoną przechodzić przez cały ten szereg aktów odróż­nień, jaki jest dla niej „możliwy na mocy poprzednich doświadczeń; nie powołuje do specjalnego wyrażania się posiadanych wspomnień dotyku ziemi„, „kamienia” itd., lecz w zwykłym biegu myśli zadowala się zupełnie tą ich negacją, jaką w danym doświadczeniu z trawą znajduje.

Podobnież, wyobrażając „zielone” (jako symbolistyczne zjawisko abstrakcji analitycznej) wystarczać nam może negacja innych atrybutów w nim wyrażona, bez tego, abyśmy koniecznie w ich kierunku skierowywali swoją uwagę. Lecz i tych nawet wypadkach, gdy obie strony alternatywy są wyrażone formalnie, świadomość czująca spostrzega dwa różne stany, lecz nie samą różnicy alternaty­wa jako taka jest dla niej niedostępna i właściwe odczucie negacji odbywa się w jednej tylko stronie pozytywnej. Wtenczas zaś, gdy myśląc o „zielonym” zdajemy sobie sprawę z tego pojęcia, gdy staramy się postawić jego definicję, jako pewnej specjalnej jakości, nie odpowiadają­cej ściśle niczemu, co w świecie zjawisk przedmiotowych istnieje, proces odróżniania nie może odbywać się według tej samej formy. Stworzenie bowiem pojęcia pewnego. Mówimy tu o poznawaniu jako procesie logicznym, formalnym, świadomie dokonywa­nym, jue zaś o psychicznym procesie powstawania pojęcia przedmiotu.” – koniec cytatu bolszewika Abramowskiego.

Proszę zobaczyć jak głęboko doszli w swoich analizach ! Naszym zdaniem byli bardzo blisko rozwikłania tajemnicy „traw”, jak i ogólnie biblijnych „roślin”. Sądzimy, że to co Abramowski tu przedstawił, to pewne „rośliny z garunku biblinych strąków„, możliwe że jakieś „trawy” właśnie ! A kto spożywa te „trawy” ?! O tym już za chwilkę…

Mamy tu, w tekście Abramowskiego, jak i wcześniej św. Tomasza, różne wymienione rzeczy -„substancje wyższe” („jednostek psychicznych”), w tym „trawy„, czyli medytację na „trawach„, jest to bardzo skomplikowane, te wszystkie „przepływy świadomości„, zwłaszcza w kontekście głębokich kodów, szyfru Boga, tego jak to „odczytujemy” w czasach kosmicznej i duchowej bitwy Efezjan, a wszystko to dzieje się w czasie kontemplacji, i tu prawdopodobnie dochodzimy do sedna świętej Nauki jedynego Jogina Zbawiciela, do zdania z Ks. Wyjścia 20:4, które nam o tym jakoś wspomina „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu

Zdajemy sobie sprawę, że to co tu zamieściliśmy jest dziwne, i ciężko to zrozumieć, ale to właśnie naszym zdaniem jest ważne, w starożytności „kopano liczne studnie„, wielu ludzi znało przekazy zaginionych starożytnych mędrców, jeszcze sprzed potopu, istniały zapiski o zaginionych rasach mieszańców, hybryd powstałych z połączenia istot innowymiarowych i ziemskich, posiadające większe mózgi niż ludzie. Nawet taki królu Babilonu, wspomniany w Księdze Daniela 4:32, był potężnym znawcą nie tylko filozofii, ale i nauk najbradziej starożytnej Istoty ! Abramowski pisał coś o tajemnicy „traw”, my także coś nie coś staraliśmy się o niej przekazać, dlatego proszę zobaczyć co Bóg pisze w Ks. Daniela 4:32 „Będziesz wypędzony spośród ludzi, będziesz mieszkał ze zwierzętami polnymi, trawą jak bydło będą cię karmić i siedem wieków przejdzie nad tobą, aż poznasz, że Najwyższy ma władzę nad królestwem ludzkim i że je daje temu, komu chce.” – przekład Biblia Króla Jakuba.

Potężny krół Babilonu, po tym jak upadł, zaczął spożywać „trawę„, tak jak „bydło” ! Straszne rzeczy…, gorsze już są tylko „strąki” którymi żywią się „świnie” – „humanoidy określane mianem „choirous”. W sumie może te „trawy” to jeszcze nie są takie „złe”…, choć z drugiej strony je ją, tą „trawę” w cudzysłowiu – „bydło”. Wielki król Babilonu, miejsce gdzie istniała poteżna sztuka magiczna-alchemiczna, doznaje upadku, po czym zaczyna jeść „trawę”, czy to coś wam mówi ?! Na dodatek, mamy tam niezwykle zaszyfrowaną informację o tym, że „siedem wieków przejdzie nad tobą” – nie wchodząc w dyskusję biblistów co to może znaczyć, jest tam wysłana do nas spora liczba „szyfrogramów” !

Skoro król zaczął jeść pokarm „bydła” – „trawę”, na której zostali „ułożeni” uczniowie Chrystusa, i która nie jest „trawą” jaka rośnie na polu, to także zdarzenia jakie opisuje nam Niebiańska Inteligerncja w kolejnym wersecie z Ks. Daniela 4:33 są cudownym kodem Ponadświatowych Istot – Najwyższego Stwórcy ! Oto co jest w wersecie 4:33 – przekład Biblia Poznańska „W tym samym momencie spełniło się słowo na Nebukadnezarze. Został usunięty spośród ludzi, jadł trawę jak woły; jego ciało zraszała rosa niebieska, aż włosy [na głowie] urosły jak pióra orłów, a jego paznokcie jak [szpony] ptaków.” Szok ! To jest cudowny szyfr !!! Nie tylko „jadł trawę„, ale dodatkowo „rosa niebieska zraszała jego ciało” !!! (Poniżej obraz z galerii Tate w Londynie, pokazuje słynny malunek średniowiecznego niewtajemniczonego, chodzi o wyobrażenie króla Nebukadnezara, po tym jak został skazany na „jedzenie trawy„)

Nebuchadnezzar 1795-c. 1805 William Blake 1757-1827 Presented by W. Graham Robertson 1939

Drodzy Rodacy Chrześcijanie, te „włosy” Nebukadnezara nie były włosami jakie posiadamy na naszym ciele ! Tak samo „paznokcie” nie są tymi jakie mamy u palców ! Cała ta sytuacja to wielce tajemniczy przekaz od starożytnego Boga do tych, którym w przyszłosći Duch Święty rozszerzy inteligencję ! Chodzi o inteligencję „Najbardziej starożytnej Istoty – tajemnice zakazanej duchowej archeologii” – może się z nami nią podzielić…, tak jak z tymi którym kazał „usiąść na trawie” ! Nebukadnezar musiał być kimś wielkim duchowo, skoro takie rzeczy się z nim działy !

Proszę zobaczyć na jak wysokim poziomie był król Nabuchodonozor, przed tym jak zaczął „jeść trawę” musiał się żywić czym lepszym ! O czym to świadczy ? To była niezwykła istota duchowa, dlatego był królem Babilonu. Na zakończenie tego wpisu musimy wam przekazać coś o naszej świętej Rodaczce. Okazuje się, ze święta Faustyna znała kod Biblii ! Wiele razy wspominała, że Jezus jej wszystko wyjaśnia. Oto jeden z cytatów gdzie święta dobrze wie kto jest „górą„, znała kod, czyli „zawiłe kwestie”, jak sama pisze: „O jak słodko mieć to w głębi duszy, w co Kościół wierzyć nam każe. Gdy dusza moja zanurzona w miłości, to najwięcej zawiłe kwestie jasno i prędko rozstrzygam – ona jest tylko zdolna przejść nad przepaściami i przez wierzchołki gór. Miłość, jeszcze raz miłość.(Dz 1123)” – te „przepaście” o których wspomina święta to naszym zdaniem „otchłań„, możliwe że jest ich więcej niż jedna…? Albo humanoidzi…, lub potwory –  Księga Henocha 60-7:8 „W owym dniu zostaną rozłączone od siebie dwa potwory: żeński potwór, któremu na imię Lewiatan, zamieszka głębokości morza nad źródłami wód, natomiast [potwór] męski o imieniu Behemot zajmie swoją piersią ogromną pustynię zwaną Dendain, [leżącą] na wschód od ogrodu, gdzie mieszkają wybrani i sprawiedliwi, gdzie mój pradziad został przyjęty, będący siódmy od Adama, pierwszego człowieka, którego stworzył Pan Duchów.” – Prośmy Pana Duchów by się nad nami zlitował i uzdrowił nasze dusze…!

Linki:

Biblijne „trawy” to nie są materialne rośliny rosnące na polu, tym bardziej nie jest to narkotyk „trawa marihuana-gandzia” !

Prosta mowa symboliczna – Dwa kosmiczne państwa (bitwy Efezjan)

Wyznawcy „UFO Mechów”, i ci, którym rozszerzono inteligencję o Ducha Świętego (per analogiam)

Medytacja starożytnego przekazu pochodzącego od Ducha – kontakt z Omega Inteligencją boskiej Rośliny

Tajemnice filmów fantastyczno naukowych z dziedziny hodowli zaawansowanych starożytnych „strąków – keration”

Biblijne kody – część II

Sny mieszkańców cienistej krainy

Wstęp do Esencjalizmu biblijnego

Tajemniczy przekaz do prawdziwych Żydów – część I, wstęp

Kod Źródłowy Biblii – „chorton”

Mozolna praca duchowego rozumu – Cytaty z katalogu Nibiru

Maryja kazała zakopać piramidy ! Prawdziwi katolicy masoni istnieją – część II

Megalityczna Dziewica „Prawdziwych Żydów”, obleczona w mistyczne światło – czyli opowieść o prawdziwej kosmicznej pustyni

Megalityczny Kościół, czyli „Niewiasta zrodzi” super mistycznych chrześcijan, uciekną na specjalne miejsce „pustyni (Arrakis)”

Tajemniczy składnik budowy istot planety Ziemia – „proch i glina” – przedarcie się przez pośredniki, siedząc na „trawie”

Dobre 12

Podobne Artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *