Ci z Państwa którzy interesują się zakazaną archeologią wiedzą, w starożytnych konstrukcjach stosowano mosiężne łączniki, scalające całą budowlę. W innych konstrukcjach megalitycznych było złoto, czasami bardzo obwicie. W konstrukcji z wizji posągu czterech metali, pochodzącą z Księgi Daniela 2 Starego Testamentu, zawierają głęboko symboliczną strukturę tajemnic starożytnych mędrców, kosmosu oraz istot inteligentnych, przekazaną przez Byt Najbardziej wtajemniczony, czyli Stwórcę – Metafizyka doskonałego. Mamy różne tłumaczenia tego posągu i zawartych tam metali, albo substancji. Podobnie różnie tłumaczy się całość tej formy jak i metali, połączenia żelaza ich z gliną. Prosimy sprawdzić nasz tekst pt.: „Starożytność megalityczna delikatnych substancji – głowy ze złota – pierwszych metafizyków Adama„.
Bóg Nasz i Pan, czyli Chrystus to także Logos Arche, dlatego zna wszelakie substancje, stworzył cały kosmos, wie jak jest skonstruowany więc jeśli czegoś nie wiemy, to informuje w Piśmie by Go prosić o miłosierdzie i ujawnienie nam poprzdez symbole tego co możemy pojąć. Na dodatek, nie możemy pojąć tych rzeczy jeśli nas nie wspomoże swoją łaską, swoim Duchem, jesteśmy skonstruowani z tajemniczej substancji „prochu ziemi”, jesteśmy Adamami-czyli bytami tymczasowymi, działającymi na zasadach maszyn molekularnych, nazywanych wspomnianym w innym miejscu „prochem ziemi” – dlatego tak trudno nam coś zrozumieć, ta wiedza wykracza poza „proch ziemi”, poza nasze pojemniki, mieszkania dusz !!!
Aby przejść dalej, do super tajemnic starożytnych, kosmicznych, do struktury kosmosu, „Matrixa” oraz pradawnych zagadek, musimy podkreślić jak ważne są skarby katolickiego rabina św. Tomasza z Akwinu ! Będziemy tu przemykać gdzieś pomiędzy jego naukami a „starożytnym złotem”, tak by dotrzeć do stref wolności („I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” Ewangelia). Co to za „złota substancja” pradawnych metafizyków ? Otóż tajemnicę tę mamy częściowo ujawnioną w Apokalipsie św. Jana 3:18, gdzie czytamy tak: „Radzę ci, abyś nabył u Mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się przyodział, i aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.”
Jak wspomnieliśmy, Jezus to Logos Arche, niestety wielu protestantów odrzuca starożytne tajniki alchemii metafizycznej, które przez kilkanaście wieków są w zasobach rabinów Kościoła Trydenckiego. Bardzo mało ludzi zdaje sobie sprawę czym jest Chrześcijaństwo, a tym bardziej jego najbardziej zaawansowana forma: Kościół Katolicki Trydencki od św. Tomasza. Demony boją się go jak ognia, pod ich wpływem (jak informuje święty Justyn Męczennik!) tabuny redaktorów, okultystów, iluminatów, ufologów i wszelakiej maści znawców szaleje z nienawiści kiedy słyszy coś o katolicyzmie, podkreślmy, najbardziej trydenckim Tomaszowym Akwinaty. Z tego powodu opublikowaliśmy artykuł podkreślający niezwykłość katolickich rabinów, często świętych prawdziwie żydowskiego kościoła katolickiego, w zgodzie z Ojcami, czyli z prawdziwymi rabinami, bo tylko ci są prawdziwi, którzy uznają i wierzą w Jeszuą Maszijaha.
Tyle na początek – w tym wpisie kolejny raz będziemy starać się zrozumieć kosmiczną strukturę kosmosu, inaczej nazywanego „Matrixem”, zawartym w wielu starożytnych konstrukcjach megalitycznych. Te najstarsze są niesamowite, bo cały czas działają, pomimo upływy tysięcy lat. Ich twórcy to „Metafizycy Głowy ze złota„, znający się na „strukturze bytu”, potrafiący wznosić budowle metafizyczne, mieli w posiadaniu „białe szaty”, o których wspominał Zbawiciel świata, Jedyny Metafizyk. Z powodu tajemniczych „białych szat” konstrukcje megalityczne, te najbardziej starożytne i najbardziej doskonałe pod względem wpływu na umysły i ciała, są uznawane przez ich wielbicieli za święte.
To dzięki metafizycznemu-duchowemu „złocie-złotu” jakie w nich było, jakie posiada część metafizyków, można się łączyć z wyżynami kosmosu. To tam zostaną wielbiciele, czyli „kosmiczna owca” Jeszui zabrani. Gdy znajdzie zagubioną owcę, pasterz cieszy się z niej bardziej niż z tych dziewięćdziesięciu dziewięciu, które się nie zagubiły. Bierze ją na ramiona i wraca do domu, radując się z przyjaciółmi i sąsiadami. Ci przyjaciele i sąsiedzi to super anielskie inteligencje, jak informują katoliccy rabini, często świeci prawdziwego kościoła żydowskiego.
Wraz z przybycien na tą kosmiczną wieś Zbawiciela dowiedzieliśmy się, że nie potrzeba więcej stawiać budowli sakralnych, wystarczy by wierzyć w Maszijaha, co sam przekazał w Ew. wg św. Jana 4:24 „Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie». – i dalej z wcześniejszych wersetów: „Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów.”. W tekstach o „kuli kosmokratorów” wspominaliśmy troszkę o tajemnicy ich twórców, chodzi o przekaz na kuli, który wspomina coś o jakiejś: „jedności-byciu jednością, jedna świadomością„. Z tego powodu należy cały czas wracać do starożytnych tajemnic struktury kosmosu, który pokonał nasz Pan i Zbawiciel. Mamy to wspomniane w Ew. Jana 16:33 „To wam powiedziałem, abyście we Mnie pokój mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Jam zwyciężył świat”. Greckie słowo użyte w tym kontekście dla „świat” to κόσμος (kosmos).
Przyjmijmy, że „kule kosmokratorów”, jest ich nagrane już kilka, są dziełami istot wyższych, albo posiadających cechy wyższe od ludzkich, skoro potrafią tworzyć tak zaawansowane urządzenia, możliwe że połączone z kosmiczną sztuczną i duchową inteligencją. Z tego powodu należy badać starożytne przekazy by jakość dojść do tajemnic Logosu Arche, a te są straszne jeśli nie posiadamy wspomnianego „złota i białych szat” ! Są tak straszne, że mogą zdołować, mogą doprowadzić do depresji wiary w „doktrynę reinkarnacji”, jeśli tylko nie mamy łączności z Duchem Świętym. Powtórzmy: chodzi o strukturę bytu, albo bytów jednostkowanych w tej „fabryce natury”, w kosmicznym „piecu do wypalania żelaza kiwszan„, odsyłamy do tekstów: „Zagubione byty humanoidalne – biologiczne, zwane „ciałami”: „ujrzą Boże zbawienie”? Jak uciec z diabelskiego koła samsary?” oraz „Tajemnice starożytnego i prawdziwego Matrixa Atlantydy (istoty jednostkowane w kosmicznym systemie uniwersaliów kontra jedność somatyczno-psychicznopneumatyczna)” – jako początek, albo wstęp do tego tekstu tutaj.
Tylko dzięki naukom, wyjaśnieniom i pismom katolickiego rabina św. Tomasza z Akwinu mamy szansę na zrozumienie budowy kosmosu, tajemnic do których można się dokopać, cały czas spoglądając na Chrystusa miłosiernego. Gdy schodzimy w świecie fizycznym tzw. „materii”, coraz niżej, dochodzimy do pustki. Na początku widzimy materię jako zbiór cząsteczek. Na przykład, woda to H₂O, czyli dwie cząsteczki wodoru i jedna tlenu połączone ze sobą. Cząsteczki te są ułożone w różnych konfiguracjach, tworząc ciecze, gazy, ciała stałe. Nadal widzimy strukturę, kształt, połączenia. Idąc dalej, dostrzegamy, że każda cząsteczka składa się z atomów. Atom to podstawowa jednostka chemiczna materii. Każdy atom ma swoje unikalne właściwości, takie jak rozmiar, masa i zdolność do łączenia się z innymi atomami. Na tym etapie, atomy wyglądają jak maleńkie „kuleczki”, ale jeszcze nie widzimy ich wewnętrznej struktury.
Gdy zmniejszamy się jeszcze bardziej, zaczynamy widzieć, że atom to nie jednolita tzw. „kulka” (kosmokratorów?). Okazuje się, że większość przestrzeni atomu to pustka. W jego centrum znajduje się niezwykle małe, gęste jądro atomowe, a wokół niego, po torach przypominających orbity planetarne (choć to uproszczenie, w rzeczywistości są to raczej obszary prawdopodobieństwa), krążą elektrony. Fizycy, używając akceleratorów cząstek, bombardują jądra atomowe wysokoenergetycznymi cząstkami, aby je rozbić i zbadać ich wewnętrzną strukturę. Odkrywają, że jądro atomowe składa się z mniejszych cząstek. Badania akceleratorowe poszły jeszcze dalej. Okazało się, że protony i neutrony również nie są fundamentalnymi cząstkami. Składają się z jeszcze mniejszych jednostek, które nazywamy kwarkami. Są to fundamentalne cząstki materii, które (według naszej obecnej wiedzy) nie mają już żadnej wewnętrznej struktury ! Po dotarciu do kwarków, nasza podróż w głąb materii się kończy. To, co widzimy, to głównie „mgła działań-odziaływań”, czyli nieokreśloność-pustka, albo magiczna metafizyczna pustka.
Oddziaływania kwarkowe są opisywane przez Chromodynamikę Kwantową (QCD), która jest częścią Modelu Standardowego fizyki cząstek elementarnych. QCD opisuje oddziaływania silne, czyli jedną z czterech podstawowych sił natury, która odpowiada za wiązanie kwarków w protonach i neutronach, a także za wiązanie tychże w jądrach atomowych. Zarówno oddziaływania kwarkowe, jak i dynamika chmury elektronowej są obszarami intensywnych badań. W przypadku kwarków, dąży się do pełnego zrozumienia uwięzienia i poszukiwania dowodów na fizykę poza Modelem Standardowym. W przypadku chmury elektronowej, najnowsze teorie i eksperymenty pozwalają na bezprecedensową kontrolę i obserwację ruchu elektronów, co ma fundamentalne znaczenie dla chemii, materiałoznawstwa i rozwoju nowych technologii. Niestety badania fizykalne nie wyjaśniają nam spraw starożytnej metafizyki, czy duchowości. Mamy jednak wspomnianą analogię czterech sił, czyli czterech elementów arche.
Starożytni posiadali tajemnicę rozbijania „modeli umysłowych”, tak by dotrzeć do odpowiedników „kwarków”, czy „mgły elektronowej”, część z tego, to „doktryna reinkarnacji” oraz masowej inteligentnej kosmicznej produkcji „ciał zjednostkowanych”. Dodatkowo Zbawiciel ujawnia, jeśli jesteśmy w stanie to zdekodować, coś o metalach, o ich stopach: „Tajemnice wytopu żelaza oraz innych cennych kruszców, w tym „kryształu” – alchemicznych Niebiańskich Inteligencji Logosu (Alchemicy z północy?)„. Jakby tego było mało, to zaraz przy metalach, ich stopach mamy słowo „mitlakkahat” !!! Oto ten szokujący przekaz:
„Patrzyłem, a oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień מִתְלַקַּחַת (mitlakkahat) , a z jego środka [promieniowało coś] jakby połysk stopu złota ze srebrem, <ze środka ognia>.” Ezechiela 1:4 – Następnie mamy tam opis „czterech Istot”, których nogi są jakby z metalu brązu – „Ich nogi były proste, a stopa ich nóg była jak kopyto cielęcia i lśniły jak polerowany brąz.” Ezech 1:8 Słowo „mitlakkahat” pochodzi od hebrajskiego rdzenia לקח (l-k-ch), który w podstawowym znaczeniu oznacza „brać”, „chwytać” lub „porywać”. Hebrajskie wyrażenie to אֵשׁ מִתְלַקַּחַת (esz mitlakkahat), które opisuje ogień w wizji Bożej chwały. Ten ogień nie jest statyczny – jest dynamiczny, intensywny, jakby „chwytający” swoją energią i blaskiem. Tłumaczenie „ogień chwytający” oddaje dynamikę słowa „mitlakkahat”, ponieważ sugeruje ogień, który aktywnie się rozprzestrzenia, „chwyta” lub pochłania. Jest to zgodne z wizyjnym charakterem opisu Ezechiela. Niższe byty, czyli UFO bogowie, kosmokratorzy, zmieszani ze sztuczna kosmiczną inteligencją, także strzelają wiązkami „ognia”, porywają i chwytają swoje ofiary.
(Dalsza część będzie straszna, dlatego prosimy o odmówienie katolickiej modlitwy do Ducha Świętego o ochronę waszej psychiki!) Należy jeszcze się zastanowić nad „białymi szatami” Ezechiela. Naszym zdaniem musiał je posiadać by się połączyć z wyższymi inteligencjami, z Wyższą Inteligencją stopu złota i srebra. Dzięki takiej łączności, poprzez wspomniany stop, został nawiedzony przez Byt Najwyższy. Dopiero co wspomnieliśmy o mechanice kwantowej, o schodzeniu w dół, do coraz to mniejszych cząstek, gdzie zanika już struktura świata, pojawia się pustka.
Jeśli uczynimy podobnie w sprawie budowy ludzkiego ciała, ludzkiego otoczenia i czynności jakie wykonujemy codziennie, przez tysiące dni, przez lata, od tysiecy lat, to dojdziemy poprzez alechemiczną maszynerię do „kosmicznej fabryki” – zacytujmy urywek z poprzedniego tekstu o tej tematyce: „…bo jeśli jesteśmy tylko seryjnie wyprodukowani, na uprawie demonów, z podlożem obcego „prochu”, to go nie mamy, może jakiś numer tylko…[zgodnie z wykładnią Szneur Zalmana i filmów typu „Blade Runner„ – wszyscy jesteśmy tacy sami, to znaczy mamy takie same ciała, pomimo pozornych różnic. Starożytni wymyślili takie pojęcia jak „uniwesalia” albo „powszechniki” by opisać kosmiczną fabrykę w której się znaleźliśmy, to znaczy nasze dusze.
Uniwersalia (czyli powszechniki) to jedno z centralnych zagadnień w historii filozofii, szczególnie w myśli starożytnej Grecji. Dotyczy ono natury pojęć ogólnych – takich jak „człowiek”, „krzesło”, „zieleń” – oraz ich relacji do konkretnych, indywidualnych rzeczy, które widzimy i doświadczamy. Choć terminy „uniwersalia” i „powrzechniki” są często używane zamiennie, ich interpretacja przez Platona i Arystotelesa ujawnia fundamentalne różnice w ich podejściu do rzeczywistości. Dla Platona uniwersalia, które nazywał Ideami (lub Formami), są niezmiennymi, wiecznymi i doskonałymi bytami, istniejącymi niezależnie od świata materialnego. Są one prawdziwą rzeczywistością, do której świat zmysłowy jest jedynie niedoskonałym odbiciem.
Platon uważał, że uniwersalia (Idee) są prawdziwymi bytami, które istnieją w transcendentnym świecie, zwanym światem Idei. Na przykład, istnieje jedna, doskonała Idea Krzesła, która jest wzorcem dla wszystkich pojedynczych krzeseł, jakie napotykamy w naszym codziennym życiu. Idee Platona pełnią funkcję wzorców (paradygmatów) dla rzeczy zmysłowych. Konkretne krzesła są krzesłami, ponieważ „uczestniczą” w Idei Krzesła. Co więcej, Idee są również przyczynami bycia rzeczy. Bez Idei Piękna nie byłoby niczego pięknego w świecie zmysłowym. Do świata Idei można dotrzeć jedynie poprzez rozum (nous) i dialektykę, a nie za pomocą zmysłów. Poznanie Idei jest przypomnieniem sobie tego, co dusza widziała przed narodzinami. Filozofia Platona jest dualistyczna – rozróżnia świat inteligibilny (świat Idei) i świat zmysłowy. Uniwersalia są dla niego kluczem do zrozumienia porządku i sensu rzeczywistości.
Arystoteles, uczeń Platona, odrzucił koncepcję niezależnego świata Idei. Dla niego uniwersalia, choć istnieją, nie są oddzielone od konkretnych rzeczy. Są one immanentne – istnieją w samych rzeczach (Immanentny to coś, co jest wewnątrz jakiegoś bytu i nie istnieje poza nim.) Arystoteles uważał, że każda rzecz składa się z materii i formy. Forma jest tym, co nadaje rzeczy jej istotę, sprawia, że jest ona tym, czym jest. Na przykład, w konkretnym krześle, drewno to materia, a forma krzesła (jego kształt, funkcja) to uniwersalium, które czyni je krzesłem. Uniwersalia (formy) dla Arystotelesa nie istnieją poza rzeczami, ale są w nich zawarte. Nie ma ogólnego „człowieka” istniejącego niezależnie od poszczególnych ludzi.
Istnieją tylko konkretni ludzie, a uniwersalium „człowieczeństwa” jest ich wspólną formą. Do uniwersaliów dochodzimy poprzez abstrakcję zmysłowego doświadczenia. Obserwując wiele pojedynczych krzeseł, nasz umysł jest w stanie wydzielić wspólną formę „krzesła”. Poznanie uniwersaliów jest więc wynikiem indukcji. Zastosujmy teraz takie myślenie względem miliardów ludzi, a dojdziemy do „człowieka uniwersalnego” wyprodukowanego na tej planecie (częściowo w „piecu kibsian-kiwszan„) Arystoteles odrzuca dualizm Platona. Dla niego istnieje tylko jeden świat – świat doświadczany zmysłowo – a uniwersalia są jego integralną częścią, i bardzo dobrze.
Różnice pomiędzy Platonem a Arystotelesem nie są tylko „pozorne” w sensie trywialności; są one fundamentalne i definiują dwa odmienne sposoby rozumienia rzeczywistości, które miały ogromny wpływ na całą zachodnią filozofię. Platon i Arystoteles, mimo że obaj uznawali istnienie ogólnych pojęć, umieścili je w radykalnie różnych ontologicznych ramach, co doprowadziło do powstania dwóch głównych nurtów w rozwiązaniu problemu uniwersaliów: realizmu platońskiego (uniwersalia przed rzeczami) i realizmu arystotelesowskiego (uniwersalia w rzeczach).
Święty Tomasz z Akwinu (ok. 1225-1274), wybitny katolicki rabin, filozof i teolog średniowieczny, włączył się aktywnie w trwający przez stulecia spór o uniwersalia, który był jednym z kluczowych problemów filozofii jego czasów. Jego stanowisko, często określane jako realizm umiarkowany, stanowi syntezę i rozwinięcie myśli Arystotelesa, wzbogaconą o perspektywę teologiczną.
Tomasz, podobnie jak Arystoteles, zdecydowanie odrzucał platońską koncepcję uniwersaliów istniejących poza rzeczami (universalia ante rem), czyli Idei bytujących w osobnym, transcendentnym świecie. Uważał, że takie podejście prowadzi do niemożliwych do wyjaśnienia trudności, m.in. jak konkretne rzeczy miałyby partycypować w niezmiennych Ideach, skoro same są zmienne i materialne. W dużej mierze Akwinata przyjął arystotelesowską koncepcję formy i materii (hylemorfizm). Dla niego każda konkretna rzecz materialna jest złożeniem materii (substratu potencjalnego) i formy (elementu, który nadaje jej istotę i czyni ją tym, czym jest). To właśnie forma jest dla Tomasza odpowiednikiem uniwersalium – nie tyle idealnym wzorcem poza rzeczą, co wewnętrzną zasadą konstytuującą byt w jego konkretnym istnieniu.
Noe dobrze, ale co z „kosmiczną fabryką” która produkuje miliardy ciał, tych samych, chociaż wydaje się nam, że różnych od siebie. Te tzw. „różnice ciał z kosmicznej fabryki” to tylko „przypadłości”. Przypadłości to cechy, które mogą być obecne lub nieobecne w podmiocie, bez wpływu na jego istotę (substancję). Są one przeciwstawiane istocie (gr. ousia), która określa, czym dana rzecz jest z natury. Przypadłość to coś, co może przysługiwać lub nie przysługiwać danej rzeczy, nie zmieniając jej fundamentalnej natury. Na przykład, kolor skóry, wzrost czy aktualne położenie człowieka są przypadłościami, ponieważ nie określają one, czym człowiek jest jako istota (np. człowiek jako istota rozumna) – dlatego mamy w Apokalipsie zapisane takie tajemnice: „…Temu, kto zwycięży, dam nieco z ukrytej manny i dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane nowe imię, nieznane nikomu, poza tym, który je otrzymuje.” Apokalipsa 2:17 (przekład dosłowny).
Materia jest substratem, czymś potencjalnym, co przyjmuje formę. Jest tym, co różnicuje poszczególne egzemplarze tego samego rodzaju. Choć forma „człowieczeństwa” jest taka sama dla wszystkich ludzi, to każdy człowiek posiada inną, indywidualną materię. To właśnie materia jest przyczyną indywidualności bytów. Materia konkretyzuje formę. Sokrates i Platon posiadają tę samą formę „człowieczeństwa”, ale są różnymi ludźmi, ponieważ każdy z nich ma swoją własną, odrębną materię. Arystoteles argumentował, że forma, sama w sobie, jest ogólna. To tylko dzięki przyjęciu w konkretnej materii, forma staje się konkretną instancją gatunku. Bez materii forma nie mogłaby istnieć jako indywidualny byt.
Jak to wyjaśnia powtarzalność? Widzimy wiele krzeseł, ponieważ ta sama forma krzesła została przyjęta przez wiele różnych porcji materii. Każda z tych porcji materii, przyjmując tę samą formę, staje się egzemplarzem tego samego rodzaju „krzesło”, ale jednocześnie pozostaje indywidualnym bytem z uwagi na swoją własną, unikalną materię. Innymi słowy, wiele indywidualnych bytów jest tego samego rodzaju, ponieważ posiadają tę samą formę, ale są różne jako indywidua, ponieważ ich forma jest realizowana w różnej materii.
Co to „za różna materia” ? Kiedy mówimy o „różnej materii”, nie chodzi nam o to, że materia jednego bytu jest jakościowo inna od materii drugiego bytu w sensie chemicznym czy fizycznym (choć i takie różnice mogą istnieć). Arystoteles, a za nim Tomasz, często mówili o materii oznaczanej (materia signata) lub materii ilościowo określonej. Oznacza to materię, która zajmuje konkretne miejsce w przestrzeni i czasie. To, że Jan jest tutaj i teraz, a Piotr jest tam i wtedy, jest związane z ich różną, indywidualną materią. Ich materie zajmują odmienne regiony przestrzenno-czasowe, co czyni ich odrębnymi bytami, odrębnymi „kosmosami”, odrębnymi czaso przestrzeniami !!! Tak jesteśmy „kosmosami-duszami”, zamieszkującymi ciała tymczasowe, wyprodukowane seryjnie, ale nie przez urządzenia, przez fabrykę natury, stworzonej przez Boga, jak nauczają tajemne nauki pradawnych, w tym Biblia.
Starożytna mechanika kwantowa, czyli filozofia, mówi nam, że forma jest jedna (ogólna), ale może być „przyjęta” przez wiele „fragmentów” materii. To właśnie te różne fragmenty materii sprawiają, że mamy do czynienia z wieloma egzemplarzami tej samej formy. Nie ma dwóch identycznych atomów materii, które zajmowałyby to samo miejsce w tym samym czasie. Nawet jeśli weźmiemy dwa identyczne pod względem chemicznym kawałki żelaza, każdy z nich składa się z różnej, indywidualnej porcji materii, zajmującej inną przestrzeń.
Weźmy przykład dwóch identycznie wyglądających krzeseł wyprodukowanych na tej samej linii montażowej. Oba krzesła mają tę samą formę „krzesła” (ten sam design, funkcję, strukturę). Jednakże, to co czyni je dwoma, a nie jednym krzesłem, jest to, że każde z nich składa się z innej, odrębnej porcji materii. Drewno, metal czy plastik, z którego jest wykonane pierwsze krzesło, jest fizycznie różne (stanowi inny zbiór atomów i cząsteczek) od drewna, metalu czy plastiku, z którego wykonane jest drugie krzesło. Nawet jeśli wyglądają identycznie, są dwoma różnymi bytami materialnymi ze względu na swoją różną materię.
Wnioskując, „różna materia” to po prostu odrębne, indywidualne porcje substratu materialnego, które przyjmują tę samą ogólną formę, a tym samym konstytuują wiele poszczególnych egzemplarzy tego samego rodzaju bytu. Bez tej indywidualnej materii forma nie mogłaby zaistnieć jako konkretny byt, a cała widoczna powtarzalność w świecie by nie istniała w znanej nam formie. Co to za „indywidualna materia„, rozbijajmy dalej struktury „Matrixa” ? Koncepcja indywidualnej materii jest kluczowa dla zrozumienia, w jaki sposób Arystoteles, a za nim św. Tomasz z Akwinu, wyjaśniali istnienie wielu konkretnych, jednostkowych bytów tego samego rodzaju, we wspomnianej kosmicznej fabryce, gdzie od tysięcy lat ludzie podobno się wcielają w kolejne ciała, podobno, bo to diabelska idea koła samsary. W ich metafizyce, każdy byt materialny jest złożeniem formy i materii (hylemorfizm). Forma odpowiada za to, co ogólne i wspólne dla gatunku, natomiast materia jest zasadą indywidualizacji, czyli tym, co sprawia, że dany byt jest tym, a nie innym, konkretnym egzemplarzem seryjnej produkcji.
Dla Arystotelesa, materią (gr. hyle) jest to, co potencjalne, czyli zdolne do przyjęcia różnego rodzaju form. Jest to substrat, „budulec”, który sam w sobie nie ma określonych właściwości, ale jest zdolny je przyjąć. Forma (eidos) natomiast jest tym, co aktualizuje materię, nadaje jej określoną naturę i sprawia, że staje się konkretnym bytem (np. domem, człowiekiem, drzewem). Św. Tomasz z Akwinu, czerpiąc z Arystotelesa, rozwinął i doprecyzował koncepcję indywidualnej materii, wprowadzając termin „materia oznaczona” (materia signata). Dla Tomasza, materia jako taka (tzw. materia pierwsza – materia prima) jest czystą potencjalnością, nieposiadającą żadnych własnych określeń. Aby materia mogła indywidualizować formę, musi zostać oznaczona, czyli sprecyzowana pod względem ilościowym. Materia oznaczona to materia, która jest określona przez konkretne wymiary (ilość) w przestrzeni i czasie.
Przykładowo, „człowieczeństwo” jako forma jest ogólne. Ale to, co sprawia, że Jan jest Janem, a Piotr jest Piotrem (mimo że obaj mają formę człowieczeństwa), jest fakt, że forma człowieczeństwa Jana jest zaktualizowana w konkretnym ciele, zajmującym konkretne miejsce i czas, z konkretnymi wymiarami (wysokość, waga, etc.). To ciało Jana, jako materia oznaczona, różni się od ciała Piotra. Robi się coraz straszniej, jesteśmy w obozie koncentracyjnym, kosmicznym, gdzie każdy ma przydzielony kawałek materii ?
Materia oznaczona jest tym, co odpowiada za numeryczną odrębność bytów tego samego gatunku. Dwa identyczne krzesła są dwoma krzesłami, ponieważ choć mają tę samą formę (design, funkcję), to są wykonane z dwóch fizycznie oddzielnych porcji materii, z których każda zajmuje inne miejsce w przestrzeni. To właśnie indywidualna materia (materia oznaczona) jest podłożem dla wszelkich przypadłości (akcydensów), które są unikalne dla danego indywiduum, jak kolor włosów, wzrost, waga, czy konkretne blizny. Chociaż forma „człowieczeństwa” obejmuje możliwość posiadania włosów, to materia oznaczona Jana sprawia, że ma on włosy blond, a Piotra, że ma włosy brązowe.
Tomasz podkreślał, że choć forma jest tym, co poznajemy intelektualnie (dzięki abstrakcji), to indywidualne byty są poznawane zmysłowo właśnie poprzez ich materię i związane z nią przypadłości. Nigdy nie poznajemy „człowieczeństwa” w czystej formie, zawsze poznajemy konkretnego człowieka – Jana, Marię – który jest zindywidualizowany przez swoją materię, przydzieloną w czasie inkarnowania się. Dopiero Apokalipsa wyjaśnia plan zbawienia: „…Temu, kto zwycięży, dam nieco z ukrytej manny i dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane nowe imię, nieznane nikomu, poza tym, który je otrzymuje.” Apokalipsa 2:17 (przekład dosłowny).
Zarówno Arystoteles, jak i Tomasz zgodnie uznają, że materią jest zasadą indywidualizacji dla bytów materialnych. Odrzucają platońską ideę, że indywidualizacja pochodzi od formy lub że indywidua są jedynie niedoskonałymi odbiciami doskonałych idei. Tomasz doprecyzowuje pojęcie materii jako zasady indywidualizacji, wprowadzając termin „materia oznaczona”. To podkreślenie roli ilości i wymiarów w indywidualizacji jest istotnym rozwinięciem myśli Arystotelesa, choć nie stanowi z nią sprzeczności. Dla Tomasza, ilość jest tą pierwszą przypadłością, która „oznacza” materię i pozwala jej zaktualizować ogólną formę w konkretnym, jednostkowym bycie. No dobrze, a gdzie w tym wszystkim ludzki mikrokosmos, czyli podarowana nam od Boga: „dusza”, zainstalowana w seryjnie produkowanych ciałach cybernetycznych pojemników „prochu ziemi” ?
Nie wiemy czy Arystoteles wierzył w życie po śmierci, zdania są podzielone. Największe zamieszanie i źródło różnych interpretacji bierze się z V rozdziału III księgi dzieła Arystotelesa „O duszy” (De Anima). Arystoteles wprowadza tam rozróżnienie na: Rozum bierny (nous pathetikos): Jest to zdolność intelektualna, która jest otwarta na przyjmowanie form zmysłowych. Jest zmienny i śmiertelny, ściśle związany z indywidualnym doświadczeniem i pamięcią ciała produkowanego w kosmicznej fabryce Elohim. Następnie ujawnił nam, czyli ludzkości: Arystoteles twierdzi, że jest coś takiego jak: rozum czynny (nous poietikos) / Rozum twórczy. To właśnie ten aspekt rozumu jest problematyczny. Arystoteles pisze o nim jako o „oderwanym, niepodlegającym cierpieniu i niezmieszanym„, a także jako o „tym, co jest nieśmiertelne i wieczne” (De Anima III, 5, 430a17-25).
Dla Arystotelesa, dusza (psyche) nie była odrębnym bytem uwięzionym w ciele, ani też oddzielną substancją w sensie platońskim. Wręcz przeciwnie, Arystoteles definiował duszę jako Formę (eidos) organicznego ciała. W swoim dziele „O duszy” (De Anima) pisał, że dusza jest „pierwszą aktualizacją naturalnego ciała, które ma życie w potencjalności”. Dusza jest tym, co ożywia ciało, nadaje mu jedność, organizację i zdolność do pełnienia funkcji życiowych. Bez duszy ciało byłoby tylko zbiorem materii, trupem. Dusza i ciało tworzą jedną, nierozłączną substancję. Nie są to dwie oddzielne rzeczy, ale dwa aspekty jednej rzeczywistości. Podobnie jak kształt (forma) noża jest nierozłącznie związany z materiałem, z którego jest zrobiony, tak samo dusza jest nierozłącznie związana z ciałem.
Św. Tomasz z Akwinu, będąc pod silnym wpływem Arystotelesa, zaadaptował jego koncepcję duszy jako formy substancjalnej ciała. Podobnie jak Arystoteles, Tomasz uważał, że ludzka dusza jest tym, co sprawia, że ciało jest żywym organizmem, dając mu jedność i określając jego naturę. Ludzki byt jest jedną substancją, złożoną z materii (ciała) i formy (duszy).
Jednakże, Tomasz, jako chrześcijański teolog, musiał pogodzić tę arystotelesowską ramę z nauką chrześcijańską o nieśmiertelności duszy i jej stworzeniu przez Boga. W tym celu wprowadził kluczowe rozróżnienia: dusza jako Forma Substancjalna Ciała (Universale in Re). Tak jak Arystoteles, Tomasz uważał duszę rozumną za formę, która informuje (nadaje formę) materię ciała, tworząc konkretnego człowieka. Nie jest to coś zewnętrznego dla ciała, ale jego wewnętrzna zasada życia i bycia. To dusza sprawia, że to konkretne ciało jest ciałem ludzkim, a nie tylko zlepkiem materii. To jest kluczowe odejście Tomasza od czystego Arystotelesa. Tomasz argumentował, że ponieważ ludzka dusza posiada zdolności intelektualne (myślenie abstrakcyjne) i wolę, które nie są zależne od organów cielesnych (w przeciwieństwie do zmysłów), musi być bytem duchowym. Będąc bytem duchowym, dusza jest niezniszczalna i nieśmiertelna. Może istnieć niezależnie od ciała po jego śmierci, ponieważ jej istnienie nie jest całkowicie uwarunkowane przez materię. Jest to byt w sobie, choć naturalnie predysponowany do bycia formą ciała. Dusza jest stworzona przez Boga bezpośrednio dla każdego człowieka w momencie poczęcia.
Jest jeszcze straszniej !!! Fabryka produkuje seryjnie miliardy ludzi, ciał, albo tylko ciał, w których umieszcza się seryjnie dusze. Prosimy o uwagę, w kosmicznym obozie koncentracyjnym mamy szansę na ucieczkę z diabelskiego koła samsary ! Oto jak św. rabin Tomaz z Akwinu to wyjaśnia: dusza jest formą, która indywidualizuje materię, ale w sensie Tomasza, to właśnie materia oznaczona (konkretne wymiary materii) jest ostatecznym czynnikiem indywidualizującym daną duszę w ciele. Dusza, jako forma, jest ogólna w swoim pojęciu, ale staje się indywidualna dzięki połączeniu z konkretnym ciałem. Szok, to jest szok i straszny horror, można go ogarnąć tylko dzięki Duchowi Świętemu, ratującemu nas z tego piekła, z tego pieca, egipskiego kibsian, albo kiwszan, zależy jak czytać. Czy Arystoteles miał rację co do kosmicznego horroru ? Częściowo tak, bo jak pamiętacie, Bóg przekazuje nam, że „ludzie to tylko ciała” ! Jasny gwint…! Odsyłamy do tekstu o tylko ciałach, o produkcji tylko ciał: „Cudowna, i jednocześnie wąska brama globalnej nauki chrześcijańskiej deprywacji (w czasie bitwy pod Har-magedonem)”
Przejdzmy jednak do dokładniejszej analizy tajemnic struktury bytu, wielkiej kosmicznej „fabryki tylko ciał„, jakie zawarł nasz wielki znawca tajemnic megalitycznej metafizyki, czyli ojciec Krąpiec. Chodzi nam, byśmy dzięki tej informacji zastanowili się nad niesamowitymi tajemnicami „Matrixa”. Oto cytat z Krąpca:
„…z możnością, to w świetle tego jest jasne, że powodem wszelkiego rodzaju niedoskonałości, jakie spotykamy w bytach, zawsze będzie możność, jeżeli poza aktem i możnością (pojętymi analogicznie) nie ma jakiegoś trzeciego elementu składowego bytu. W związku z tymi niewątpliwie arystotelesowskimi tezami powstaje problem: jakie wypadki bytowe nazwać doskonałością, a jakie niedoskonałością? Czy np. „pluralizm” bytowy jest doskonałością, czy też niedoskonałością? Na pewno Arystoteles takiego pytania nie stawiał i dla niego pytanie takie byłoby bez sensu, chociaż miało ono głęboki sens dla szkoły eleackiej i dla Platona czy Plotyna. Arystoteles był realistą i w analizie filozoficznej wychodził od faktów, od stanów, od bytu, a nie od myśli i interpretacji myślowej, jak jego poprzednicy – Parmenides i Platon. Dla Arystotelesa pluralizm bytowy jest faktem. Byt bierze on w rozmaitym sensie i w tym bycie, ujętym w rozmaitym sensie, dostrzega akt i możność.
Z bytu więc doświadczalnie ujętego wznosi się do badania jego elementów składowych, elementów dających się odkryć tylko przez analizę myślową. W ten sposób dochodzi do poznawczego ujęcia aktu i możności, a nawet do pojęcia „aktu czystego”. Są to jednak szczyty myślenia, do których wznosi się w oparciu o materiał doświadczalny, a więc poznany aposteriorycznie. Inaczej natomiast zabierają się do rzeczy jego poprzednicy – Parmenides i Platon. Wychodzą oni od myśli, a więc od idei jako przedmiotu myśli. Idea jako przedmiot myślenia jest w sobie czymś jednym: zatem coś jednego, niepodzielnego jest czymś najbardziej prawdziwym, bo jest przedmiotem myśli, a ta jest niezawodnym przewodnikiem w rozwiązywaniu „zagadki” świata. Dlatego też Parmenides, a za nim Platon, rzeczywistość, czyli przedmiot myśli umieścili w „świecie” naczelnej idei: jedności. Tylko jedność jest naprawdę najwyższą rzeczywistością, najwyższym przedmiotem myśli.
Myślenie Parmenidesa jest klasyczne. To, co jest poza bytem, jest niebytem, a to, co jest niebytem, jest nicością, a więc to, co jest poza bytem jest nicością. Byt zaś jest naprawdę bytem przez to, że jest jednem (identyczność bytu z sobą), a więc to, co jest poza jednością, jest nicością. Rzeczywistość, doskonałość bytowa wiąże się z jednością jako monizmem. Dlatego też pluralizm bytowy albo jest iluzją zmysłów – jak twierdził Parmenides albo też jest cieniem rzeczywistości, partycypacją świata idei – jak teoretyzował Platon, bądź emanacją Jedni, całą swą rzeczywistość czerpiącą z niej, jak uczył Plotyn. Arystoteles zastał gotowe konstrukcje, ale „wskazał” na ich podstawowe błędy, jakimi są aprioryzm i nieliczenie się z rzeczywistością. Wyszedł sam od bytu i analizy rzeczywistości. U końca jednak analizy, w swym szczytowym punkcie doszedł jednak do pozycji w pewnym sensie zbliżonej do parmenideizmu i platonizmu. Stwierdzając bowiem złożenie w bycie z aktu i możności, doszedł do czystego aktu jako do naczelnego przejawu rzeczywistości. I ten właśnie czysty akt – samomyśląca się myśl, Bóg Arystotelesowy – może uchodzić za najwyższą ideę, za to, co naprawdę jest samo w sobie rzeczywiste.
Wprawdzie Arystoteles nie uzależniał kosmosu w jego istnieniu od Boga, świat jest wieczny, jak wieczny jest Bóg. Bóg wszakże (czy bogowie) jest aktem czystym, niematerialnym, jest najwyższym życiem, a więc najprawdziwszym bytem. A jeśli tak ma się rzecz u Arystotelesa, to opierjąc się na jego niektórych tezach systemu można sformułować zagadnienie: jaka jest racja pluralizmu bytowego, jaka jest racja ograniczenia doskonałości bytowych? Zagadnienie to można postawić w łonie samego arystotelizmu, tym bardziej, że Arystoteles jednak przyjmował formy wyabstrahowane z indywidualnej materii, przyjmował powszechniki jako racje i tłumaczenia rzeczywistości konkretnej.
Wprawdzie są to byty myślne, tłumaczą jednak, czym rzecz jest. Poza tym znana jest arystotelesowska teza o indywidualizacji rzeczy przy pomocy materii. Pisze on o tym w De caelo et mundo: […] we wszystkich rzeczach uczynionych przez naturę czy sztukę, forma sama w sobie jest czymś innym, niż zanurzona w materię, np. forma kuli jest czymś innym niż kula złota czy spiżowa (…) i nawet wtedy, gdy nie możemy pomyśleć czy rozpatrywać czegoś (innego) poza jedną określoną jednostką (…) niemniej jednak czymś innym będzie być kołem i być tym oto kołem.
Pierwsze będzie (tylko) formą, drugie – formą w materii i czymś jednostkowym. W dalszym ciągu autor stosuje to do świata: Skoro zaś niebo jest czymś zmysłowym, będzie oczywiście czymś jednostkowym. Skoro zaś niebo jest jednostkowe, czymś innym będzie to niebo i po prostu niebo, jako że to ostatnie jest gatunkiem i formą, pierwsze zaś jest złączone z materią. U tych zaś (bytów), które mają formę i gatunek, albo istnieje, albo może istnieć wiele poszczególnych jednostek. We wszystkich bowiem tych rzeczach, których substancja jest w materii, widzimy, że jest wiele i to nieograniczenie wiele (jednostek) tego samego gatunku. Rozumowanie to tworzy aporię, co Arystoteles potwierdza i uważa, że niebo może być tylko jedno, gdyż jego forma ogarnia wszelką materię i nie ma się w czym powtórzyć. Powodem więc jedności ciał niebieskich jest jedyność formy i brak powtarzalnej materii.
Natomiast powodem wielości bytów podlegających tej samej definicji jest właśnie materia, jak to wykazuje Arystoteles w księgach: A, rozdział VI i 0, rozdział IX Metafizyki. Zastanawiając się nad powodami różnic gatunkowych, pisze: Jakiekolwiek różnice w istocie powodują różnicę gatunkową, różnice zaś w dobranej materii bynajmniej jej nie powodują. I dlatego nie ma różnicy między człowiekiem białym a człowiekiem czarnym. Człowiek bowiem jest tu jako materia, materia zaś nie powoduje różnicy (gatunkowej). Nie są bowiem gatunkami człowieka (poszczególni ludzie – z tego powodu, że ciało i kości, z których jest (zbudowany) ten i tamten, są różne, i nawet w całości są różni, ale nie różni gatunkowo, gdyż nie ma różnicy w istocie (formie), to coś zaś (określone) jest ostateczną jednostką, bowiem Kalias jest pojęciem wraz z materią64. Powodem zatem różnic jednostkowych jest materia, czyli możność.
Przytoczone zostały teksty Arystotelesa, aby dojrzeć w nich nie tylko możliwość, ale nawet głęboką podstawę twierdzenia, że mnogość numeryczną pojął Arystoteles jednak jako funkcję materii, a więc jako funkcję możności, a przez to – jako funkcję niedoskonałości65. Wynik takiej funkcji nie może być doskonałością, lecz właśnie – niedoskonałością. A zatem i u Arystotelesa, mimo jego zasadniczo różnego podejścia do rzeczywistości, różnego od podejścia Parmenidesa i Platona, istnieje jednak problem Parmenidesowy i platoński, problem ograniczenia przez element niedoskonałościowy, problem pluralizmu jako zjawiska niedoskonałości, bo właśnie funkcji możności.
Nie znaczy to wszakże, by czysty akt i nieskończoność były per se notum, natomiast byty składające się z aktu i możności były dla nas niezrozumiałe, lecz znaczy to jedynie, że akt tłumaczy się sam przez się, że tylko akt jest uzasadnieniem bytu, natomiast to, co nie jest aktem, nie ma w sobie uzasadnienia bytowego. Jeśli więc na drodze aposteriorycznej dojdzie się do stwierdzenia istnienia aktu czystego, to się dostrzeże, iż byt będący aktem absolutnie czystym nie potrzebuje już uzasadnienia przez inne przyczyny poza sobą, czyli że wystarcza mu uzasadnienie przez przyczynę formalną. Inne natomiast byty, nie będące aktem czystym, mimo że zostały wcześniej poznane i są racją poznania bytu najdoskonalszego, to jednak nie mają w sobie uzasadnienia bytowego. I dlatego właśnie, że nie mają w sobie bytowego uzasadnienia, doprowadzają do stwierdzenia istnienia aktu czystego.
A jeśli nie mają w sobie uzasadnienia, to można postawić następne pytanie: jakie jest uzasadnienie nie tylko istnienia tych bytów, ale i ich liczebności? Można nie tylko pytać, dlaczego byty istnieją, lecz także dlaczego są mnogie, dlaczego istnieją w tak mnogiej liczbie, mimo że szereg indywidualnych wypadków posiada tę samą definicję, a przez to tę samą gatunkową formę? Dlaczego wszystkie byty nie są czystą doskonałością? Dlaczego doskonałość w bytach istnieje w stopniu ograniczonym, ułamkowym? Pytania te mają sens nie tylko na gruncie myśli eleackiej czy też platońskiej, lecz także na gruncie myśli Arystotelesa. To, że sam Arystoteles nie postawił podobnych pytań, nie świadczy jeszcze o tym, że takiego pytania na gruncie jego myśli nie można postawić.
W literaturze polskiej problem ograniczenia poruszył Aleksander Rozwadowski na łamach „Polskiego Przeglądu Tomistycznego”. Wyszedł on wprawdzie w swych rozważaniach raczej z danych myśli eleacko-platońskiej, niemniej poruszony przez niego problem można umieścić na płaszczyźnie arystotelizmu. Zasadniczą trudnością, zdaniem Rozwadowskiego, jest pogodzenie tłumaczenia ograniczenia bytowego i jego mnogości z pojęciem bytu jako bytu, które jest proporcjonalnie jedno i nieograniczone. Poza bytem bowiem nie ma już niczego, czyli – wyrażając się paradoksalnie – poza bytem jest nicość. A więc z jednej strony bytowość, jakoś jedna i nieograniczona, a z drugiej strony fakt mnogości bytowej i przez to najróżnorodniejszego rodzaju ograniczenia mnogich bytów.” – koniec cytatu.
Koło samsary – nieustanny cykl narodzin, śmierci i odrodzenia, znany z tradycji wschodnich – symbolizuje zniewolenie duszy przez grzech, niewiedzę i przywiązanie do świata. Choć to pojęcie pochodzi z hinduizmu i buddyzmu, jego duchowe echo można odnaleźć także w chrześcijaństwie, jako głębokie pragnienie człowieka, by wyrwać się z cierpienia, śmierci i grzechu – i znaleźć ostateczne wyzwolenie w Bogu. W chrześcijaństwie tym wyzwoleniem nie jest „nirwana”, lecz zbawienie – wieczne zjednoczenie z Bogiem, żywym i kochającym. Nie osiąga się go przez własne siły, lecz przez łaskę Bożą, objawioną w Jezusie Chrystusie i uobecnioną przez działanie Ducha Świętego.
Modlitwa katolicka to nie tylko recytowanie słów – to żywy kontakt z Bogiem. To właśnie w modlitwie dusza człowieka zwraca się ku Temu, który ją stworzył, i który pragnie ją uwolnić od cyklu cierpienia i grzechu. Chrześcijanin nie wierzy w reinkarnację, ale rozpoznaje głębokie duchowe prawdy ukryte w metaforze „koła samsary”: życie bez Boga to cykl pustych poszukiwań, cierpień i powtarzanych błędów. Wyjście z tego cyklu, z tego kosmicznego obozu koncentracyjnego dokonuje się przez nawrócenie, łaskę Chrystusa, moc Ducha Świętego i życie w modlitwie. Nie własna doskonałość, ale miłosierdzie Boga wyzwala. Nie wyrzeczenie się świata, ale oddanie się w ręce Ojca: „Jeśli Syn was wyzwoli, prawdziwie będziecie wolni” (J 8,36)
Linki:
W sprawie reinkarnacji i faktycznego wiecznego życia w ciele anielskim tutaj: „Religia Jahwistyczna trydencka, czyli nauka Ojców Kościoła i świętego Tomasza (Tajemnice Atlantydy oraz Roberta Kilwardby – jedno wieczne życie po-reinkarnacyjne?)”
Programowalny (duchowy) układ logiczny , lub programowalna (duchowa) sieć logiczna”
Polska jako „państwo duchowe”, ludzi z „zainstalowanymi w nich/nas duchami”
Jednym z najważniejszych linków jest ten o porywaniu dusz ludzkich, umieszczaniu ich w jakichś ciałach: „Rozpad „Atlantów – Atlantydy” na pomniejsze rasy i ludy, pod wodzą ufo kosmokratorów – odwieczne porywanie dusz „mitlakkahat”
Link o ciałach bionicznych, ale i o przenoszeniu ludzkich dusz w jakieś tajemnicze miejsca polecamy tekst pt.: „Nagrano bioniczne ciało UFO istoty, która wykonywała tajemnicze czynności „murarskie” ! (Kosmiczny pracownik uprawy działa i pracuje ?!)”