Wielu ludzi obecnej nauki chciało by odebrać sygnał od inteligentnej cywilizacji pozaziemskiej. Sądzi się, że jest to pragnienie całej ziemskiej cywilizacji. Takie odkrycie pozwoliło by mieć nadzieję na wymianę cennych informacji. Oczywiście panujące założenie jest takie, że owe kosmiczne byty są od nas wyżej rozwinięte i mogą nam pomóc rozwiązać nasze ziemskie problemy. Jednak jeżeli te byty (Byt) stoją rzeczywiście na wyższym szczeblu rozwoju, to czy posługują się komunikacją elektomagnetyczną ? Przecież pomiędzy istotami duchowymi (do których zaliczać się ma i człowiek) wystarczył by kontakt w systemie ducha-duchowy, będący łącznością natychmiastową, całkowicie poza sferą materii.

Można założyć jeszcze i inną rzecz, a mianowicie że starożytna ludzkość odebrała od cywilizacji wyższej (niezwykle cenną) gwiezdną (duchową) wiadomość. Zanim jednak dojdziemy do komunikacji spiritualnej, ze względu na wszech panujący materializm ewolucjny zastanówmy się czy nie ma przypadkiem gdzieś w kosmosie cywilizacji nadającej na innych „pasmach materii lub antymaterii”, do tego potrzeba by było również innej aparatury niż anteny radioteleskopów. Możemy założyć, co będzie dalej pokazane, iż w przyszłości prowadzony będzie nasłuch za pomocą nie odkrytej jeszcze technologii, zdolnej skanować (wysyłając i odbierając promień) całe połacie wszechświata, ale o tym za chwilę. Dla jeszcze znacznie dociekliwszych czytelników można zaproponować nawet bardziej niezwykłą hipotezę. Możliwe że Ktoś Znaczny, spoza tej rzeczywistości, potrafi przekazywać informacje jeszcze innym sposobem, przekazując żywym detektorom komunikaty niewidoczne i niewyczuwalne dla standardowych materialistów ?

Four_antennas_ALMA

Obecnie jest brak jakichkolwiek jednoznacznych i potwierdzonych dowodów na istnienie życia poza Ziemią. Prace badawcze związane z poszukiwaniem choćby najprostszych form organicznych ograniczają się jedynie do meteorytów oraz próbek zebranych w misjach kosmicznych. Astrobiologia rozpatruje możliwości istnienia życia pozaziemskiego opartego zarówno na białkach, jak i innych niż węgiel pierwiastkach. Ponieważ hipotetyczne życie pozaziemskie nie musi mieć znanej z Ziemi postaci białkowej, do definiowania go nie jest używana biologiczna definicja życia, lecz trafniejsze jest odwołanie się do definicji cybernetycznej, bądź termodynamicznej.

wow_signal2.jpg__800x600_q85_crop

Ewentualne istnienie życia pozaziemskiego nie oznacza koniecznie powstania na danej planecie innych istot rozumnych (kosmitów), tym bardziej wysoko rozwiniętej pozaziemskiej cywilizacji technicznej. Zakłada się również, że ewentualne spotkanie cywilizacji na „innym poziomie” rozwoju może skończyć się np. unicestwieniem lub podbojem cywilizacji słabszej, co może mieć właśnie miejsce na Ziemi (patrz opracowanie pt.: „Kim są istoty z innego wymiaru„). Naukową próbą odnalezienia dowodów na istnienie cywilizacji pozaziemskich jest znany wszystkim program SETI, w ramach którego poszukuje się sygnałów radiowych. Jednak przez dziesiątki lat nie udało się odnaleźć w zasadzie żadnych sygnałów, z wyjątkiem kilku przypadków, m.in. tzw. Sygnału Wow !. W związku z tym, że ziemska cywilizacja zmienia model komunikacji z radiowej na inne formy, pojawiają się pomysły, żeby poszukiwać śladów istnienia (wyższej) inteligencji na innych poziomach rzeczywistości (Wielki zderzacz hadronów, zdjęcie u dołu)

dyrektor-cern-01

Wspomniany sygnał wow przybył prawdopodobnie z kosmicznego rejonu konstelacji strzelca, choć pewności w tym względzie ma. Mimo braku powtórzeń, „Sygnał Wow!” wciąż budzi zainteresowanie wielu ludzi. Dotychczas nie udało się ustalić wiarygodnego naturalnego źródła jego pochodzenia, pozostawiając sugestię, że jego źródłem była jakaś forma życia pozaziemskiego. To co do tej pory zostało tu napisane odnośnie radioastronomi jest odzwierciedleniem świadomości tzw. nauki akademickiej. Oparta jest o zupełnie niepotwierdzoną teorię kosmicznej ewolucji. W związku z coraz bardziej wątpliwymi podstawami dogmatu Darwina wielu naukowców – astronomów tworzy całkiem odmienne modele budowy wszechświata. Wraz z nimi pojawiają się coraz śmielsze formy komunikacji. Aby sprawę poszukiwania cywilizacji pozaziemskiej i jej przekazu uczynić jeszcze bardziej niezwykłą, zacytuję urywek książki jednego z najbardziej utalentowanych myślicieli, światowej klasy autora. Osobiście odczytuję w jego twórczości głęboko ukryte treści analizy zagadki tekstu Tory. Zanim państwo przeczytacie proponowany przez nas cytat, dobrze by było mieć w pamięci książkę amerykańskiego naukowca Chucka Misslera pt.: „Cosmic Codes”

515c3lbaeaL._SY344_BO1,204,203,200_

“Zadaniem Projektu Master Voice jest wszechstron­ne zbadanie oraz próba przetłumaczenia tak zwanej świadomości z gwiazd, która stanowi według wszel­kiego prawdopodobieństwa serię sygnałów wysłanych z rozmysłem, za pomocą sztucznych urządzeń tech­nicznych, przez istotę lub istoty należące do nie okreś­lonej bliżej cywilizacji pozaziemskiej. Nośnikiem właściwej informacji jest strumień cząstek, zwanych neutrinami, pozbawionych masy spoczynkowej, obda­rzonych momentem magnetycznym 1600 razy mniej­szym od momentu magnetycznego elektronów. Neut­rina są najbardziej przenikliwym rodzajem znanych nam cząstek elementarnych. Na Ziemię przybywają takie cząstki ze wszystkich stron sklepienia niebies­kiego.

Wyróżnia się wśród nich cząstki generowane w gwiazdach (a więc i w Słońcu) procesami natural­nymi, np. reakcjami rozpadu beta, oraz w innych reakcjach naturalnych jąder atomowych, jako też cząstki, wytwarzane w zderzeniach neutrin z jądrami pierwiastków w atmosferze ziemskiej i w skorupie globu. Energia tych cząstek waha się od kilkunastu tysięcy do wielu bilionów elektronowoltów. Dzięki pracom Szygubowa wykryto teoretyczną możliwość zbudowania tak zwanego lasera neutrinowego, czyli onasera, który wysyłałby korpuskularny promień monochromatyczny. Możliwe, że na takiej zasadzie pracuje nadajnik wysyłający odebrane na Ziemi sygnały. Dzięki pracom Hughesa, Lascaglii-Jeffreysa zbu­dowano w celach rejestrowania poszczególnych, frak­cji energetycznych emisji neutrinowej urządzenie, zwane inwertorem lub przetwornicą neutrinową, oparte na zasadzie Einschoffa (tak zwanej wymiany pseudocząsteczkowej»), które, wykorzystując efekt Synkyna-Moessbauera, potrafi filtrować pęki promieniowania z dokładnością do 30 000 Ev.

Wallpapers Market

W czasie dłuższych rejestracji pęków niskoenergetycznych wykryto w paśmie 57 milionów Ev sygnał sztucznego pochodzenia, złożony z ponad dwu bilionów jednostek w przeliczeniu na kod binarny (dwójkowy), który to sygnał nadawany jest sposobem ciągłym (bez przerw). Sygnał ten, o radiancie stosunkowo bardzo rozległym, gdyż pokrywającym cały obszar alfy Ma­łego Psa oraz, jego otoczenie w promieniu 1,5 stopnia, przekazuje informację o nieznanej treści i przeznacze­niu. Ponieważ nadmiarowość w kanale przesyłowym jest prawdopodobnie przyzerowa, sygnał przedstawia się jako szum. O tym, że ten szum jest sygnałem, świadczy to, że co 416 godzin, 11 minut i 23 sekundy cała modulowana sekwencja powtarza się od początku z dokładnością co najmniej dorównującą rozdzielczości używanej na Ziemi aparatury. Aby wykryć i zarejestrować ten sygnał jako sztucz­ny, spełnić trzeba następujące warunki: Po pierwsze, odbierać korpuskularne promieniowanie neutrinowe aparaturą o rozdzielczości co najmniej 30 000 Ev, skie­rowaną na radiant Małego Psa z dopuszczalnym od­chyleniem 1,5 stopnia w każdą stronę od alfy tego gwiazdozbioru. Po drugie, trzeba wyfiltrować z ca­łości emisji neutrinowej tego segmentu nieba pasmo leżące pomiędzy 56,8 a 57,2 milionów Ev.

ao001

Po trzecie wreszcie, trzeba odbierać sygnał dłużej niż przez 416 godzin i 12 minut, a następnie porównać początek emisji z początkiem poprzedniej. Jeśli się tego nie uczyni, sygnał odebrany nie zdradzi niczym tego, że nie stanowi zwykłego (naturalnego) zjawiska szumowego. Dla szeregu powodów gwiazdozbiór Małego Psa jest okolicą interesującą astronomów neutrinowych. Pierwszy warunek może być tedy spełniony dość powszechnie tam, gdzie znajdują się tacy specja­liści, dysponujący odpowiednią aparaturą. Wyselek­cjonowanie pasma emisji jest już mniej prawdopodobne, gdyż w regionie tym emisja posiada 34 maksi­ma w innych energiach (tyle ich wykryto do chwili obecnej). Maksimum pasma 57 milionów Ev na wid­mie całej emisji ma wprawdzie kształt ząbka, ostrzej­szego, t j. lepiej skupionego energetycznie od innych, wytwarzanych przez procesy naturalne, lecz nie jest to oznaka jakoś znamienna i osobliwość tę można W praktyce wykryć dopiero ex post, t j. gdy się wie, że sygnał w paśmie 57 milionów Ev jest sztuczny i zwraca się nań przez to specjalną uwagę.”

i dalej…:

„Jeden ze starszych uczestników Projektu, Lee Rainhorn, który jako zupełnie młody fizyk pracował ongiś w projekcie Manhattan, powiedział mi, że atmosfera obu tych przedsięwzięć była pod każdym względem nieporównywalna przez to, że “Manhattan Project” wysłał swych ludzi na eksplorację z natury typowo przyrodniczą, fizykalną, podczas kiedy nasz niejako cały tkwił we wnętrznościach kultury człowieka i nie mógł się z zależności od niej wyzwolić. Rainhorn nazywał MAVO eksperymentalnym testem kultury na jej kosmiczną inwariancję i denerwował zwłaszcza na­szych kolegów-humanistów tym, że popisywał się przed nimi, tonem naiwnym i łagodnym, coraz to nowymi wiadomościami – z ich podwórka. Studiował bowiem, niezależnie od prac swego (fizycznego) zespołu, całą światową literaturę, głównie lingwistyczną, poświęca­ną – od kilkunastu z górą lat – problemowi kosmicz­nych konwersacji, a zwłaszcza jego postaci zwanej “rozłamywaniem języków o zamkniętej semantyce”.

kolejny cytat wygląda następująco:

„Stało się jednak, że nieznany nadawca popełnił fa­talne faux-pas, bo przysłał list bez wstępów, bez gra­matyki, bez dykcjonarza – ogromny list, utrwalony na bez mała kilometrze wstęg rejestracyjnych. Kiedy się o tym dowiedziałem, pierwszą moją myślą było, że albo list nie został przeznaczony dla nas i znaleźliśmy się – czystym przypadkiem – na linii sygnału miedzy dwiema “rozmawiającymi” cywilizacjami, albo też był przeznaczony dla wszystkich takich cywilizacji, które, przekroczywszy pewien “próg wiedzy”, zdolne są zarówno odnaleźć trudno wykrywalny sygnał, jak i rozłamać jego znaczenie. Zgodnie z ewentualnością pierwszą – odbioru losowego – próbami “niezastosowania się do reguł” nie istniał. Zgodnie z drugą – przybierał nową, niejako wzbogaconą swoiście postać: informacja (tak sobie wyobraziłem)! została – niejako – zabezpieczona przed “niepowołanymi”.

panorama-israel-archeology-herodion-summit

Według naszej najlepszej wiedzy, nie znając ani jednostek kodowych, ani składni, ani słownika, niej można wiadomości rozszyfrować inaczej aniżeli metodą prób i błędów, przy zastosowaniu odsiewu częstościowego, przy czym na sukces można czekać dwieście lat, dwa miliony albo i okrągłą wieczność. Przykład jest prymitywny, zakłada bowiem, że ten, kto odbiera sygnał, wie, co stanowi w nim znaki in­formacyjne, a co ich tło nieistotne. Wobec “listu z gwiazd” byliśmy w sytuacji odmiennej. Zarejestro­wany rytm mógł stanowić np. same tylko znaki prze­stankowe, natomiast właściwe “litery” bądź ideogramy mogły nie dotrzeć wcale do powierzchni błony rejestrującej, stanowiąc impulsy, na które aparatura nie była wyczulona.

diss3aa

Osobną sprawą jest różnica poziomów cywilizacyj­nych. Z pośmiertnej maski złotej Amenhotepa histo­ryk sztuki wyczyta epokę i jej styl kulturalny. Z jej ornamentacji religiolog wyprowadzi ówczesne wierze­nia. Chemik przedstawi, jaką stosowano wtedy meto­dę obróbki złota. Antropolog wskaże, czy egzemplarz gatunku sprzed 6000 lat różni się od człowieka współ­czesnego, a lekarz postawi diagnozę, że Amenhotep cierpiał na zaburzenia hormonalne, które akromegalicznie zdeformowały mu szczeki. W ten sposób przed­miot sprzed 60 wieków dostarcza nam, współczesnym, daleko więcej informacji, niż mieli jej twórcy, cóż bowiem wiedzieli oni o chemii złota, akromegalii i stylach kulturowych? Jeśli odwrócimy proceder w czasie i wyślemy Egipcjaninowi z epoki Amenhotepa list dzisiaj napisany, nie odczyta go, nie tylko dla­tego, że nie dysponuje słowami ani pojęciami, którym mógłby nasze przyporządkować. Tak wyglądały ogólne deliberacje wokół “gwiazdo­wego listu”. Informację o nim skomprymowano prak­tycznym zwyczajem w rodzaj wzorcowego tekstu, za­pisanego na magnetofonie, a odgrywanego przed Bar­dzo Ważnymi Osobami, które nas odwiedzały. Zamiast streszczać ją własnymi słowami, zacytuję dosłownie.

kod

“Zadaniem Projektu Master Voice jest wszechstron­ne zbadanie oraz próba przetłumaczenia tak zwanej świadomości z gwiazd, która stanowi według wszel­kiego prawdopodobieństwa serię sygnałów wysłanych z rozmysłem, za pomocą sztucznych urządzeń tech­nicznych, przez istotę lub istoty należące do nie okreś­lonej bliżej cywilizacji pozaziemskiej. Nośnikiem właściwej informacji jest strumień cząstek, zwanych neutrinami, pozbawionych masy spoczynkowej, obda­rzonych momentem magnetycznym 1600 razy mniej­szym od momentu magnetycznego elektronów. Neut­rina są najbardziej przenikliwym rodzajem znanych nam cząstek elementarnych. Na Ziemię przybywają takie cząstki ze wszystkich stron sklepienia niebies­kiego. Wyróżnia się wśród nich cząstki generowane w gwiazdach (a więc i w Słońcu) procesami natural­nymi, np. reakcjami rozpadu beta, oraz w innych reakcjach naturalnych jąder atomowych, jako też cząstki, wytwarzane w zderzeniach neutrin z jądrami pierwiastków w atmosferze ziemskiej i w skorupie globu. Energia tych cząstek waha się od kilkunastu tysięcy do wielu bilionów elektronowoltów.”

Urywek tekstu to oczywiście „Głos Pana” Stanisława Lema. Od razu muszę tu zacytować kolejny, który pochodzi z książki polskiego profesora, naukowca z krwi i kości. Zajmował się standardowo fizyką atomową, biologią molekularną, bioplazmą i innymi, jego poglądy są tak szerokie, że odkrywa przed nami coś jeszcze bardziej niesamowitego, związanego jak najbardziej z detekcją.

megality192-a

(…)W fizycznej, czyli jedynej rzeczywistości dla fizyków, istnieje jeszcze rozdział poznawalności. Pierwszy, czyli najogólniejszy odbiór zmysłami, jest analogiczny jak u zwierząt. U człowieka istnieje uogólnianie, operowanie pojęciami i abstrakcją, o której fizyk wiedzieć nie może, czy mieści się w sferze zjawisk fizycznych czy bliżej niewymiernych, a więc metafizycznych. W każdym razie fizykalne metody badania nie odnosi się do świadomości refleksyjnej i jej pracy…

Istnieje cały świat fizyczny nieosiągalny ani zmysłami w poznaniu, ani przyrządami, ewentualnie matematycznie tylko opisywalny. Wszystkie nasze zdobycze odnoszące się do mikroświata stają się wątpliwe, istnieje przecież nie tylko masa, ale również są fizyczne oddziaływania bliskiego i dalekiego zasięgu. Nie dowierzamy geniuszom poprzednich pokoleń, wydaje się, że elementarna cząstka nie jest jeszcze najmniejszym składnikiem materii. Elektron traci indywidualność nadaną mu przez nas, zdaje się posiadać jeszcze w swojej elementarności własne struktury, tym samym oddziaływania. Prócz tego, co Einstein podał, nie wiemy nic o relacjach masy i energii. Materia stanowi jeszcze ziemię niezbadaną w pełni. Wyczekuje się w fizyce wielkich natchnień twórczych, które by ukazały nowe oblicze rzeczywistości. Nie można jeszcze podać kompletnego portretu materii. Za dużo niewiadomych, choć bezlik ludzi pracuje nad tym. Jestem przekonany, że fizycy odkryją jeszcze niewidzialny świat, nieobserwowalny najprecyzyjniejszymi sposobami (przepraszam to się nazywa metodami).

Fizycy są na razie w pogoni za monopolem magnetycznym, za tachionami, czyli cząstkami szybszymi niż światło, przecedzają jeszcze przez eksperymentalne sita próżnię, pragnęliby z próżni upiec właściwe cząstki elementarne. W biologii kompletnie nie wierzę „uczonym” (piszę w cudzysłowie, bo moja niewiara kwalifikuje ich na nieuczonych). Nie wierzę, żeby życie streszczało się w reakcjach chemicznych i konformacyjnej gimnastyce molekuł. Zaraz – fizycy „wymyślili” siły dalekiego zasięgu. Czy nie mogą istnieć siły nieskończonego zasięgu ? Jeśli są oddziaływania słabe i mocne, to cóż stoi na przeszkodzie przyjąć działania najmocniejsze; jak kto woli, może sobie to nazwać oddziaływaniami wszechmocnymi. Czy to już metafizyka według fizyków? Nie, poszerzenie jedynie zakresu działania lub wielkości. Nie lękam się nieskończoności jak fizycy, którzy uważają nieskończoność za nieprzyjemny szkopuł matematyczny, a fizycznie za niedorzeczność, bo im się nagle wszystko rozdyma jak balon o nieskończonym promieniu, nieskończonej powierzchni. Gdyby nawet na jeden kilometr sześcienny znajdował się jeden elektron, to masa elektronów sumarycznie musiałaby być nieskończona w nieskończonej przestrzeni. Na jakiej podstawie fizyk wie, że nie ma rozmiarów nieskończonych?

Czy dlatego, że nie zna rachunku nieskończonościowego, przecież i nieskończoność tak kapitalnie nieskończenie zmniejszają przez renormalizację. Dokonują sztuki matematycznego gubienia całych nieskończoności. Przecież rachunki tworzą ludzie, więc można stworzyć takowy. Fizyk się lęka nieskończonej rzeczywistości jedynie z tych i powodów, że nie wie, jak opisać taką rzeczywistość. To są jedynie trudności subiektywne, a nie przedmiotowe. Nie ma żadnego argumentu, że mogą istnieć tylko skończone światy. Wygodniejsza jest rzeczywistość zlimitowana, bo prędzej można się stać jej wybitnym znawcą? A cóż nasze znawstwo ma za absolutne znaczenie, prócz przyjemności bycia znawcą?

Po wyrąbaniu sobie ścieżki w nieskończoność, wyrąbaniu zresztą bez większego trudu, gdyż skończoność i nieskończoność Wszechświata jest spornym problemem astronomii i kosmologii, mogę równie dobrze uznać za fizycznie realne istnienie oddziaływania nieskończonego zasięgu. A co to ostatecznie kogo obchodzi, czy to nazwę Bogiem czy Absolutem, czy Nieskończonością. Ponieważ nie mogę znaleźć początku układu współrzędnych dla Wszechświata, początku punktowego, decydującego o prawie do kolejnego liczenia, być może najpraktyczniejszy byłby początek układu ulokowany w nieskończoności. Jest wtedy wszystko jednakowo odległe i jednakowo bliskie.

Przecież całe nasze poznanie oparte jest na opisywaniu rzeczywistości; formalny znowu zapis, najbardziej jednoznaczny, opiera się na aksjomatach, czyli założeniach na tyle oczywistych, że stają się nie udowadnialne. Święte tabu naszej logiki. Dlaczego więc nie mogę przyjąć nieskończonych założeń, też nie udowadnialnych, a więc na tyle również oczywistych jak założenia logiki i matematyki. A jeśli wśród tych nieskończonych rachunków czuję się pełniejszy w wiedzę o Wszechświecie i jeśli w tej nieskończoności dostrzegam nieskończonego Boga, którego, proszę zauważyć, wcale nie wziąłem jako wstępne założenie – to jestem o tyle pełniejszy wiadomości, o tyle samo mądrzejszy, ogarniający więcej, ale z tego powodu nie głupszy od ograniczonych w badaniu Wszechświata. Bóg mój nie jest założeniem, o co się mnie posądza zarzucając irracjonalność. Bóg mój jest wynikiem tak samo otrzymanym, jak wszelkie wyniki fizyków w poznawaniu materii. Skorzystałem jedynie z tych samych praw, jakie posiada fizykujące opisywanie rzeczywistości.

A jeśli przez to odkryłem rzeczywistość, która nie pasuje do świata fizyków, to nie moja wina. Dlaczego Boga odbiera się inaczej niż jakąkolwiek rzeczywistość? Pojęcie Boga jako Ojca nie jest równoznaczne z odczuciem naturalnego ojca. Bóg rozumiany jako przyjaciel nie jest tak samo traktowany jak przyjaciel wybrany spośród ludzi. Jakby w jednym wypadku była tylko abstrakcja obdarzona identyczną nazwą, jaką posiada rzecz. Może dlatego, że nie mamy zmysłu do odbioru nieskończoności, a nasze pojęcia są abstrakcyjne. To znaczy przedmiot odbieramy z materialnych otoczek metodą Arystotelesowskiej logiki, ta reszta staje się ziarnem prawdy, ale abstrakcyjnym, czyli na tle ogólnym, fizycznie nie odbieralnym.

Solomon_Assembley-01

Nieskończoność „gdzieś” mi się zaczyna, a ja mówiąc o niej stoję niejako poza nią, bo przecież stosuję jakowyś jej opis. Nie rozumiem, że nieskończoność przenika mnie jak pole elektromagnetyczne. Trudno pojąć, że nie ma Boga koło mnie, ale musi przecież być we mnie. Mylne więc jest rozpatrywanie i szukanie Ojca czy Przyjaciela obok siebie, kiedy On istnieje we mnie, a ja w Nim. Można więc fizycznie czuć łaskę Bożą, śledzić jej fluktuacje, natężenie, rezonans ze mną, porównywać jej charakterystykę wczorajszą z dzisiejszą. Można w zdarzeniu widzieć Opatrzność albo tylko szczęśliwy zbieg okoliczności, dostrzegać cud lub patrzeć wołowymi oczami na niezwykłość fizyczną czy biologiczną. Dokładnie niemal wiedzieć, że w tym pomieszczeniu jest Bóg w jakimś szczególnym znaczeniu, bardziej niż gdzie indziej. W sprawach odbioru Nieskończoności zwierzęce zmysły nie wystarczają. Detektorem Nieskończoności może być jedynie cały człowiek, a nie tylko logika wytworzona na zasadzie abstrakcji wyłuskanej z materii. Ostatecznie oczy zwierzęce nie różnią się od ludzkich w widzeniu. Też nie są detektorem Nieskończoności. Potrzebny jest większy rezonans z Nieskończonością niż zmysły w relacji do Boga.

Num1

Dlaczego nasz Bóg jest zimny w odbiorze? Poza podniosłością kultu, wonnego kadzidła snującego się pod gotyckimi sklepieniami lub supernowej architektury, nie jest to Bóg liryzmu na co dzień. Abstrakcja nie grzeje, nie czuje się w niej ciepła żywej istoty w pobliżu. Nie czuje się obecności czegoś bliskiego i przyjaznego. Nie czujemy obecności Jahwe tak, jak odbierali Go Abraham, Izaak, Jakub, Mojżesz, Aaron, prorocy, Jan Chrzciciel. Jahwe nie był dla nich abstrakcją. Był żywym Bogiem, dotykalnym, wyczuwalnym Bogiem tuż, tuż…

Nie było filozofów w starożytnym Izraelu, nie było więc abstrakcji. W Izraela wpajano – „pamiętaj, że Bóg twój, Izraelu, jest Bogiem żywym”. To poganie mieli abstrakcję zmaterializowaną wtórnie w postać rzeźbioną. Bóg Izraela jest Bogiem żywym, czuje się Go jak Przyjaciela, jak Ojca niosącego naród wybrany na wzór ojca niosącego małego syna. Straciliśmy temperaturę wiary, gdyż Bóg jest pojęciem oderwanym. Przekleństwo filozofów zaciążyło nad czuciem Boga. Goła myśl mózgu jest zimna. To nie ten Bóg wykoncypowany w jakiś tam sposób, o którym nie wiemy, czy jest poprawny. Ciepły Bóg, ojcowski, przyjacielski czy braterski jest faktycznie Bogiem z Objawienia.(…)

Doszliśmy tu do momentu kluczowego naszych rozważań, kolejny urywek z uduchowionego kosmobiologa jest w naszej ocenie najbardziej cennym by uchwycić coś wspaniałego !

(…)Bóg nieustannie coś nadaje. Ludzkie odbiorniki pracują najczęściej na innej fali, poszukując doczesnych brzmień życia, interesów, i troski wokół codzienności. Bóg pragnie, byśmy Go odnajdywali w chaosie szumów naszego życia. On jest na pewno. Czy nieuchwytny? Czy zaabsorbowane bezlikiem spraw odbiorniki ludzkie potrafią odbierać? Przestrzeń wypełnioną przez Boga trzeba rozumieć, czuć, orientować się w niej. Wśród nicości trzeba niekiedy dostrzec Nieskończoność we wszech sprawach. Łazimy w zespole Bożego działania i trafiamy niekiedy, po wyciszeniu się, na głos Boży, a może jedynie jej szmer dziwnie inny niż ten ustawicznie odbierany. Tutaj uwaga to nie szum codzienności ani jego słaba słyszalność.

big-pic-shroud-turin-claim-676089--1

To na antenie Bóg ze swą łaską. „Jam JEST” mówił Jezus w daremnym tłumaczeniu ludziom, na których upadł całun niezrozumienia słów Bożych. A przecież do Mojżesza użył Jahwe tego samego określenia swej istoty. Z Ewangelii wiadomo, że wiara jest dla wszystkich, ale w tej liczbie są niemożliwości braku zrozumienia, przesłony na oczach, widzenia bez dostrzegania, jawienia bez oświecenia. Bóg przychodzi sam, nie wiadomo skąd. „Wiatr wieje tam, gdzie chce„. Czasami ogarnia człowieka osłona Nieskończoności i dzieją się rzeczy dziwne, jakby sam Bóg znajdował się w tym pomieszczeniu. Jak można Cię, Boże, nie widzieć na świecie, jak można nie wiedzieć, że w tym rzekomym nic jesteś właśnie Ty? I jak można nie słyszeć, skoro przemawiasz w narzeczu najbardziej zrozumiałym, bo w mowie zdarzeń, w mowie faktów. Te przecież mają na całym świecie jednakową wartość niezależną od interpretacji. Czy mowy faktów ani nawet szmeru z niej płynącego, będąc przy zdrowych zmysłach, można nie słyszeć?(…)

mg_2562s

P.S. Proponowany film o CERN jest mistrzowsko zrobionym dokumentem i powinni go zobaczyć wszyscy interesujący się tzw. światowymi elitami, zwłaszcza chrześcijanie. Pamiętajmy że rok 2017 to wielka rocznica tajnej światowej organizacji duchowej !)

Linki:

Zjawiska metapsychiczne w świątyni Boga – reinkarnacja

Przeradzanie się agregatów – część II zjawisk metapsychicznych w świątyni Boga

Któż jest tak mądry, aby to zrozumiał, i tak rozumny, aby to pojął ?

Przedświadomość megalityczna

Mantra CERNu – potencjalność materii pierwszej

„poczułem, że MOC wyszła ze Mnie” δυναμιν – kosmiczny klej Qi

Miliardy detektorów nieskończoności

„Po prostu jestem. Nie ma sposobu, abym się zdefiniował” – Jahwe –יהוה

Dzisiejsza „Paradyzja”, „maszyneria orgoniczna” oraz Dzisiejsze Polskie Królestwo

Wszystko płynie z sensem – „Umysł bowiem nie jest zacieśniony do samych zjawisk”

Szczególna teoria myślenia względnego

Ziemia – planeta na której istnieje jeszcze normalność – empiryczne i statystyczne pojęcie „normalności”

Przedświadomość megalityczna

Megalityczna rzeczywistość kontra darwinistyczna Maja माया

Polska przyszłość, czy Słowianie przetrwają Rozkaz 66 ?

Niewidoczne przygotowania do Dnia Pana

Chrześcijański komentarz do programu Ewy Paweli i Witolda Hake – 9.12.2016

Zapomniany świat starożytnej psychologii

Głęboka tajemnica Okeanosa

wibracje-kwantowe02

C E R N the Opening of the Abyss?

PART 4 WITH TOM HORN & STEVE QUAYLE — CERN & FORBIDDEN GATES

https://youtu.be/-adgSd_645I

Tom Horn & Steve Quayle discuss the mystery of pre-flood structures

https://youtu.be/5UmPE9RePN0

Tom Horn opowiada szokujące rzeczy, bardzo dobry show ! Jim Bakker Show 2015, The Mysteries of CERN

https://www.youtube.com/watch?v=0Gxsl_I9YKM

Ksiądz Natanek o Żydach narodzie wybranych

Ukrywane wyniki badań astronomów – niezwykła prawda o kosmosie

Dobre 91
Złe 5

Podobne Artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *