Artykuł ten może okazać się „najdziwniejszym”, jaki kiedykolwiek ukazał się na Argonaucie. Może także być bardzo pociągającym dla fanów ruchu Nowej Ery (ang. New Age). Będziemy się w nim starać wyjaśnić pewne niezwykłe rzeczy za pomocą św. Kodu, mają związek z wersetem 1 Listu do Koryntian 2:9 „głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć„. Zgodnie z tytułem ponownie pochylimy się nad „super pojazdami merkabach-statkami-łodziami-rydwanami„. Zanim przejdziemy dalej, kolejny raz wykonamy znak Krzyża: w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Amen.
Gdzie w starożytności znajduje się zagadka 1 Listu do Koryntian 2:9 ? Naszym zdaniem cała filozofia Arystotelesa i Platona, w jej kodowanej mocno formie, zajmuje się właśnie tajemnicą 1 Listu do Koryntian 2:9, Grecy bardzo mocno korzystali ze skarbnicy Najbardziej Starożytnej Istoty ! Gdy przystępowałem do pisania tego tekstu, na samą myśl o temacie jaki chcemy tu poruszać, bardzo szybko wpadałem w biblijne stany medytacyjne, co było niesamowite. Chcieli byśmy kolejny raz zagłębić się w zaawansowanej katolickiej nauce, w zgodzie ze św. Tomaszem i jego zdaniem o niezwykle skomplikowanym Kodzie Biblii: „To oznaczenie, dzięki któremu rzeczy oznaczane przez słowa znaczą ponownie inne rzeczy, należy do sensu mistycznego”.
Niektórzy starożytni mędrcy mieli „dostęp do super statków-pojazdów„, potrafiących zanurzać się na olbrzymie głębokości, a jednocześnie w mgnieniu oka przedzierać się, albo przemieszczać do innych wymiarów. Tego typu „łodzie-statki” może podarować katolickim joginom: Bóg Jahwe, Syn Jezus Chrystus i Duch Święty. Dzięki miłosierdziu, możemy doświadczyć tego typu „rydwanów”, tylko dzięki doświadczeniu można być w 100% przekonany o ich istnieniu.
Czasami uda się nagrać UFO rydwany, inteligentne żywe „pojazdy”, reagujące na nasze myśli. Są też takie, które dopasowują się do nas, do naszych dusz, właśnie te są tymi najwspanialszymi. Jeśli odbędziemy podróż w głebiny, tam gdzie mieszkają potwory, bo jest ich tam jakaś ilość, nie jeden, to gdyby się okazało, że „rydwan” nie jest w stanie się wyrwać tym inteligencjom, musimy przywoływać Pana naszego, a ten rozwali głowy tych stworów-potworaków ! Zobaczmy co Biblia przekazała nam w Psalmie 74:13, mamy tam niezwykłe przesłanie: „Oto Ty swoją mocą rozdzieliłeś morze, Rozbiłeś głowy podwodnych potworów.”
Te straszne potwory, zagnieżdżone, przykładowo w ciałach elity z Davos, chcą wszystkich wymordować, takie jest ich zadanie, wytyczone przez „węża starodawnego” (Objawienie Jana 12:9). Dlatego tak ważne byśmy mieli „łodzie” w dobrej kondycji. Jak wspomnieliśmy niektóre z tych „rydwanów” potrafią się zanużać pod wodę, są więc tzw. „USO”, a jak pamiętacie, w pradawnych czasach istniały jakieś potężne byty (bogowie), potwory, ogromna przestrzeń, rzeki, otchłań i morze – chaos (ordo ab chaos).
Zanim przejdziemy dalej musimy trochę bardziej państwa przekonać do świętego Kodu Biblii, że taki istnieje. Wiedzą o nim rabini, ale często tłumaczą go błędnie, nie mają kluczy Jehoszui – Zbawiciela ludzkości, nauczającego jak odszyfrować Pismo. Wspomnieliśmy o „rzekach”, a za chwilkę powiemy o tajemniczych „wyspach”. Zacytujmy sensacyjny werset z Psalmu 98:8 „Rzeki niechaj klaszczą w dłonie, góry niech skaczą z radości„. Poniżej umieszczamy polskie przekłady tego Psalmu, prawie wszystkie musiały przetłumaczyć: „rzeki niechaj klaszczą w dłonie„, chcieli widać coś kombinować, ale oryginał hebrajski wyraznie mówi, że „rzeki mają klaskać w dłonie” !!!
Zapewne zastanawiacie się co to za dziwaczne stwierdzenie: „rzeki przecież nie mają dłoni”, skoro mają według biblii dłonie, to mają i nogi, mają i głowę, są to humanoidy ! Przypomnijcie sobie istoty choirous…, tam także Pismo przekazuje wyraznie, że chodzi o istoty humanoidalne ! A na dodatek „góry mają skakać z radości„, niezły motyw co ? Jak by tego było mało nasz rodak, filozof, bolszewik i iluminata Abramowski pisał o św. Szyfrogramie, biblijne „trawy mają związek z przepływem świadomości„.
Spora część rabinów, ogólnie Żydów, w tym protestantów, wykrzykuje, nakłania innych, nakazuje: Biblia ma być tłumaczona dosłownie, mamy ją rozumieć dokładnie tak jak jest napisane, dosłownie ! Skoro tak to jak rozumieć Psalm 98:8 „rzeki mają klaskać w dłonie” ? Jak pisaliśmy wielokrotnie i jak przekazują Apostołowie, czyli sam Zbawiciel „litera zabija”, czyli dosłowne tłumaczenie zabija ! „litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia” 2 List do Koryntian 3:6 Przykładów jak ten z „rzekami które mają dłonie”, albo „górami które mają skakać i to z radości” jest w Biblii co nie miara. Wróćmy już do „wody”, do „rzek”, do „oceanów” i do „wysp”…, na tych bezmiarach wód, wszystkie te inteligencje w cudzysłowie.
Spowite mrokami starożytne pramorze jest wyrazem chaotycznego jeszcze, nieuporządkowanego i nie osadzonego na miejscu świata, w którym znajdują się już zarodki późniejszego rozwoju i oczekują tylko na stwórcze słowo Boga. Kiedyś, w czasach pradawnych, nie było jeszcze rozgraniczenia życia od śmierci. Według poglądów staroegipskich początkowo istniała tylko wielka „prawoda„, będąca niezmierzonym chaosem, z którego wyłoniła się – w postaci wyspy – ziemia. Wśród bóstw sumeryjskich istniała także Ea, czczona jako bogini głębin morskich i tajemnicy. Jej istota była niezgłębiona jak morze. Kiedy już niebo i ziemia zostały stworzone, „ciemność unosiła się nad powierzchnią bezmiaru wód” (Rodzaju 1, 2).
Z tego „bezmiaru wód„, jak informuje Ks. Rodzaju Najbardziej Starożytnej Istoty Bóg powołał „wyspę-ziemię” – „Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem„, czyli tajemniczym „tohu va bohu„. Po kilku tysiącach lat przybyła do tej rzeczywistości, na tą „wyspę”, na tą Ziemię Najbardziej Starożytna Istota. Zrobiła tu porządek, uporządkowała „ziemię”, wszystko ustawiła na swoim miejscu. Właściwie, to ta najbardziej starożytna Inteligencja przybyła do „kosmicznej wsi„. Nauczała największych tajemnic: Princypiów rzeczywistości, Boga, aniołów, demonów i ludzi. Naukę o „rzeczach najważniejszych”, czyli Principiach, Platon zastrzegł dla nauczania ustnego w Akademii, przekazywanego tylko tym, którzy byli do jej przyjęcia wystarczająco przygotowani, tym którzy dadzą radę dopłynąć do „wysp”, albo „wyspy„. (Proszę zobaczyć poniższą rycinę z Izajasza 51:5)
[…] Bo ja, wiesz, Kebesie, za moich młodych lat szalone miałem pożądanie tej wiedzy, którą się nazywa: historia naturalna albo nauki przyrodnicze. Nadzwyczajne mi się to wydawało: znać przyczyny wszystkiego: dlaczego powstaje wszystko i czemu istnieć przestaje, i przez co istnieje. I nierazem sobie głowę łamał, zastanawiając się naprzód, ot, choćby nad tym, czy jeśli ciepło i zimno zgniłość jakąś zachwyci, jak mówili niektórzy, to wtedy żywe istoty z tego wyrastają? I czy to krew jest tym, z pomocą czego myślimy, czy powietrze, czy ogień, czy też żadne z tych, tylko to mózg dostarcza nam wrażeń słyszenia i widzenia, i wąchania, a z nich powstawać ma pamięć i mniemanie, a z pamięci i mniemania, kiedy się ustoi, tak samo robi się wiedza […]. Usłyszałem raz, jak ktoś z jednej książki czytał – mówił, że to z Anaksagorasa – i powiadał, że to rozum jest tym, co do porządku doprowadza wszystko i jest przyczyną wszystkiego.
Ta przyczyna podobała mi się i wydawało mi się, że to jakoś tak dobrze się składa, żeby rozum był przyczyną wszystkiego. I sądziłem, że jeśli to tak jest, to właśnie rozum, pięknie porządkujący, porządkuje wszystko i wszystko tak układa, jak może być najlepiej. Więc gdyby ktoś chciał wykryć przyczynę czegokolwiek, jak ono powstaje albo ginie, albo istnieje, ten powinien się dowiedzieć, jak właściwie temu lub owemu najlepiej istnieć czy czegoś innego doznawać, czy działać […]. Otóż tak sobie rachowałem i cieszyłem się, myśląc, żem sobie znalazł mistrza, który mnie na rozum pouczy o przyczynie wszystkiego, co jest: Anaksagorasa […]. Wtedy, przyjacielu, ta nadzieja cudna zaczęła odlatywać coraz dalej, kiedy w dalszym ciągu czytam i widzę, że ten człowiek do niczego nic używa Rozumu ani żadnym innym przyczynom nie przypisuje porządku wszechrzeczy, tylko za przyczyny podaje wiatry i etery, i wody, i nie wiadomo co jeszcze.
Zupełnie takie zrobił na mnie wrażenie, jak gdyby ktoś na przykład mówił, że Sokrates wszystko, cokolwiek robi, robi rozumem, a potem by jął z osobna podawać przyczyny wszystkiego, co robię, i mówił naprzód, że dlatego teraz tu siedzę, że moje ciało składa się z kości i ścięgien, a kości są sztywne i stawami ze sobą połączone, ścięgna zaś mogą się napinać i opadać, a obejmują kości naokoło wraz z mięsem i błoną, która je łączy. Więc ponieważ kości są zawieszone w stawach, ścięgna, kurcząc się i opadając, pozwalają mi teraz zginać członki i dla tej to przyczyny ja tutaj zgięty siedzę […]. A znowu to rozważanie z wami innymi jakimiś przyczynami w tym rodzaju gotów by tłumaczyć, odwołując się do głosów i zmian w powietrzu, i wrażeń słuchowych, i niezliczonych innych tego rodzaju przyczyn, a zapominając podać przyczyny prawdziwe.” – koniec cytatu – Źródło: Platon, Fedon, [w:] tegoż, Dialogi, tłum. W. Witwicki, Gdańsk 2000, s. 162–165.
W starożytnym Piśmie mamy wspomniany „bezmiar wód”, mamy morza i oceany, są też rzeki. Platon wspominał coś o „żeglowaniu”. „Pierwsze żeglowanie”: Platon stosuje metody filozofów przyrody, oparte na zmysłach. „Drugie żeglowanie”: nowa metoda dążąca do odkrycia sfery tego, co ponadzmysłowe, oparta na Logosie-Arche.
Skoro już wiecie coś o „rzekach”, jesteście pewni odnośnie „klaszczących w dłonie rzek”, to proszę zobaczyć co Bóg przekazuje o „wyspach”, te „wyspy” w Psalmie 97:1 się radują. I tak jak wspominaliśmy w tekście pt.: „Tajemnicze „morze” i kosmiczna wieś Atlantydy – święty Kod Biblii w czasie medytacji – siedząc na „trawach” zanim przejdziemy do jeszcze bardziej zaawansowanych rzeczy, musimy prosić wtajemniczonych by „usiedli na zielsku”.
Jak czytacie, „wyspy mają się radować”, nie ma tu napisane że „radujcie się ludzie na wyspach, albo „radujcie się aniołowie na wyspach”, ale „to wyspy mają się radować” ! Jeśli mamy dosłownie to rozumieć, jak nauczają rabini, czy protestanci, to co to za „starożytne dziwadła” są tu przekazane, albo powinniśmy napisać: zakodowane, zaszyfrowane?
„…przypomnijmy kilka rzeczy o mitycznej Atlantydzie, Atlantis. Była to tajemnicza kraina, która miała być miejscem istnienia rozwiniętej cywilizacji zniszczonej przez serię trzęsień ziemi i zatopionej przez wody morskie. Atlantydę jako pierwszy z autorów starożytnych opisał Platon. Jako źródło podał ustną tradycję przechowywaną w ateńskim rodzie Solona, który miał usłyszeć tę historię od egipskich kapłanów. Nadszedł jednak jego niespodziewany kres: przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy, a wyspa Atlantyda zanurzyła się pod powierzchnię morza i zniknęła. Miało się to zdarzyć w IX tysiącleciu p.n.e.”
Niektórzy z ideologów New Age, albo po polsku „Niu Ejdż – Nowej Ery” twierdzą, że Atlantyda była bardzo zaawansowaną cywilizacją, posiadała kosmodromy, pojazdy Vimany i inne super wynalazki, była umieszczona gdzieś na wyspie tej planety. Skoro tak, to każdy katoliccki jogin, gdy dostanie się na tajemniczą wyspę, albo do niej dopłynie, w super „łodzi-merkabie-statku”, po wtajemniczeniu, będzie mógł udać się do Niebiańskiego Jeruzalem ! Droga morska jest niebezpieczna, a co dopiero mówić o głębinach-otchłani. Czekają na nas potwory morskie-bestie, straszliwie niebezpieczne wiatry, fale morskie, które są inteligentne, tak jak inteligentny jest wiatr. Sama otchłań-głebina jest przeraźliwa, także jest inteligentna, w głębinach, kiedy przemieszczacie się za pomocą takiego super „pojazdu-statku” wcale nie jesteście w 100% bezpieczni, możecie zostać pochwyceni, co sygnalizuje w Biblii porwanie przez siłę (mitlakkahat) !!! To jest dla mnie szok, biblijny szok !
Na szczęście, zawsze trzeba być w łączności z Panem, najbardziej starożytną Istotą !!! Tylko On może was wybawić z otchłani, z głębiny: „Wznosili się aż pod niebo, spadali aż do głębi-otchłani; ich dusza truchlała w nieszczęściu-przerażeniu.” W Biblii w Psalmie 107:24-32 „super pojazdy statki” to tylko wierzchołek duchowej góry, duchowego rozumienia świętego Kodu, a ten nam opwiada niezwykłe historie z innej przestrzeni:
„W ich opinii istota Baal walczył z Lotanem (Lewiatanem) i z innym wrogiem, zwanym Jamm (Morze) i Mot (Śmierć) – „A jako ostatni wróg zostanie zniszczona śmierć.” 1 Koryntian 15:24-28 – „Gdzież jest, o śmierci twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?” 1 List do Koryntian 15:55 Jeśli ktoś z państwa ponownie nam zarzuci, że przecież przekazy innych ludów nie powinny być brane pod uwagę w odkodowywaniu Świętego Przekazu, bo one nie są zbieżne z Biblią, to przecież Baal walczył również z Jamm’em (Morzem) ! I co z tego…? Ktoś zapyta…, otóż najbardziej starożytna Istota, czyli Jezus Chrystus potrafił chodzić-deptać po „morzu” ! „A o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc po morzu” Ewangelia Mateusza 14:25 – przekład dosłowny.”
Poniżej wklejamy rycinę która pokazuje, że starożytni skrybowie hebrajscy wiedzieli o czym, albo o kim, jest mowa w Psalmie 97:1, i u Izajasza 51:5 , chodzi oczywiście o „wyspy”, a nie o „wybrzeże” jak tego chcą niektórzy tłumacze. Czerwone strzałki wskazują tekst hebrajski i „wyspy”, a nie inne rzeczy, inne wersje przekładów.
Mając to wszystko w pamięci jeszcze raz spójrzmy na przepowiednię Ojca Klimuszki: „Potem rakiety pomkną nad oceanem, skrzyżują się z innymi, spadną w wody morza, obudzą bestie. Ona się dźwignie z dna. Piersią napędzi ogromne fale. Widziałem transatlantyki wznoszone jak łupinki… Ta góra wodna stanie ku Europie. Nowy potop! Zadławi się w Gibraltarze! Wychlupnie do środka Hiszpanii! Wleje się na Saharę, zatopi włoski but, aż po rzekę Pad. Zniknie pod wodą Rzym ze wszystkimi muzeami, z całą cudowną architekturą.” Ta bestia, naszym zdaniem, jest wspomniana w Biblii.
Sprawa „wysp” oraz super pojazdów-merkaba-łodzi jest o wiele bardziej tajemnicza niż myślimy, tak jak bestia z widzenia O. Klimuszki. W Dziejach Apostolskich możemy mieć również wiele rzeczy zakodowanych, jest tam opsana niezwykła przygoda jednego z Apostołów. Paweł wraz z innymi więźniami został przekazany setnikowi o imieniu Juliusz i trafił na pokład „statku handlowego”, który kotwiczył w Cezarei. Statek pochodził z portu Adramyttion, usytuowanego na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej, naprzeciwko wyspy Lesbos, na której leżała Mitylena. Płynął w kierunku północnym, a następnie zachodnim, zatrzymując się po drodze, żeby wyładować, lub załadować towar. Często myśłimy o tych wydarzeniach, gdzie tam jest św. Szyfr ?
„Statek” popłynął dalej wzdłuż brzegu, mijając Cylicję, gdzie leżało rodzinne miasto Pawła, Tars. Łukasz nie wspomina, czy jeszcze się gdzieś zatrzymywali, ale podaje istotny szczegół, że wiały tam „przeciwne wiatry” Dzieje 24:4-5 Prosimy sobie przypomnieć artykuł pt.: „Płynąc łodzią należy prowadzić medytację, rozglądając się nie tylko za „wiatrem” dopłynąć… do Niebiańskiego Jeruzalem (a wcześniej na drugą stronę morza trzcin?)„, to tam opisaliśmy szalenie tajemniczą sprawę inteligencji „wiatru” ! W Ew. Matusza 24:30 mamy wspomniane, że „wiatry” gdzieś gromadzą wybranych Zbawiciela !!! Dopowiedziane jest: „…z jednego krańca nieba aż po drugi”. Czyli mamy tu wspomniany inny wymiar, tam znajdują się chrześcijanie. Zabrani, albo wcześniej „wzięci” ? Przez kogo wzięci, czy przez demony UFO, czy przez anielskich archontów ?
Kolejny postój przypadał w Knidos, na południowo-zachodnim krańcu Azji Mniejszej. Przy sprzyjającym wietrze statek mógłby tam dotrzeć w ciągu doby. Tymczasem Łukasz pisze: „Po wielu dniach powolnej żeglugi ledwie dotarliśmy do Knidos” Dzieje 27:7 Pomyślmy, co musieli przeżywać znajdujący się na pokładzie adepci św. Nauki, gdy statek zmagał się z silnym wiatrem i wzburzonymi falami, jakie przerażenie musieli odczówać, wiedząc o potworach morskich, o wietrze, albo wiatrach, czy innych inteligencjach, czytamy przecież w Psalmie 107:24-32 „ tak: „Wznosili się aż pod niebo, spadali aż do głębi-otchłani; ich dusza truchlała w nieszczęściu-przerażeniu.”
Według planu statek miał płynąć z Knidos na zachód, ale jak donosi naoczny świadek Łukasz, ‛wiatr na to nie pozwalał’ (Dzieje 27:7). Kiedy tajemniczy „frachtowiec” oddalił się od lądu-ziemi, nie mógł już korzystać z przybrzeżnych prądów i wtedy silny wiatr z północnego zachodu zepchnął go — przypuszczalnie z dużą prędkością — na południe. Poprzedni statek schronił się przed niesprzyjającym wiatrem za Cyprem, a ten pożeglował pod osłoną Krety. Gdy minął cypel Salmone na wschodnim krańcu wyspy, sytuacja nieco się ustabilizowała. Statek znalazł się po południowej, zawietrznej stronie Krety, gdzie już nie napierał na niego tak silny wiatr. Wyobraźmy sobie, jaką ulgę wszyscy poczuli! Ale dopóki pozostawali na morzu-w otchłani, załoga nie mogła lekceważyć zbliżającej się zimy. I faktycznie miała powód do zmartwienia. Łukasz skrupulatnie relacjonuje: „Z trudem płynęliśmy wzdłuż wybrzeża [Krety] i przybyliśmy do miejsca o nazwie Piękne Przystanie”. Nawet pod osłoną lądu marynarzom niełatwo było prowadzić statek. W końcu jednak udało im się zakotwiczyć w niewielkiej zatoce, prawdopodobnie niedaleko miejsca, gdzie linia brzegowa wyspy skręca na północ. Jak długo tam pozostali? Według sprawozdania Łukasza „dość długi czas”.
Ponieważ Paweł miał spore doświadczenie w podróżowaniu przez Morze Śródziemne, niektórzy być może zasięgnęli jego opinii. Poradził,
żeby nie wyruszać w dalszą drogę, bo przyniesie to „szkody i wielkie straty” — możliwe nawet, że straty w ludziach. Jednak sternik i właściciel statku chcieli kontynuować podróż, najwidoczniej sądząc, że trzeba jak najszybciej znaleźć bezpieczniejszy port. Przekonali Juliusza i większość ustaliła, że należy płynąć dalej wzdłuż wybrzeża, do Feniksu. Przypuszczalnie był tam większy port, lepiej nadający się na zimowy postój. Kiedy więc z południa powiał łagodny wiatr i warunki wydały się korzystne, podniesiono kotwicę i ruszono w drogę (Dzieje 27:1-13).Ale wkrótce pojawił się kolejny kłopot: „gwałtowny wiatr” z północnego wschodu. Przez jakiś czas statek żeglował „pod osłoną wysepki o nazwie Kauda”, leżącej około 65 kilometrów od Pięknych Przystani. Nadal jednak groziło mu zepchnięcie na południe i utknięcie na mieliźnie u północnych wybrzeży Afryki. W obawie przed tym marynarze wciągnęli na pokład małą łódkę holowaną za okrętem. Przyszło im to z trudem, bo pewnie była pełna wody. Potem opasali statek od spodu, przeciągając pod jego kadłubem liny lub łańcuchy, żeby go wzmocnić. Spuścili też osprzęt — najwyraźniej główny żagiel — i próbowali utrzymać okręt dziobem do wiatru, żeby przetrwać sztorm potworów, albo samego szatana. Wyobraźmy sobie grozę sytuacji! Mimo tych wszystkich starań wciąż ‛nawałnica OBCYCH inteligencji strasznie nimi miotała’. Trzeciego dnia — chcąc uratować statek przed zatonięciem — wyrzucono takielunek (Dzieje 27:14-19).
Wśród podróżnych, czyli uczniów Nowej Globalnej Religii najbardziej Starożytnej Istoty, musiało zapanować przerażenie. Jednak Paweł i jego towarzysze nie tracili ducha. Wcześniej Pan Jezus upewnił apostoła, że będzie składał świadectwo w Rzymie. A w trakcie podróży obietnicę tę powtórzył mu anioł. W każdym razie przez dwa tygodnie, dniem i nocą, na morzu szalał sztorm nieznanych ludzkości istot-demonów. Z powodu ciągłego deszczu i gęstych chmur zasłaniających słońce i gwiazdy sternik nie mógł ustalić, gdzie się znajdują ani w jakim kierunku płyną: „Zataczali się i chwiali jak pijani, cała ich mądrość zawiodła.” jak czytamy w Psalmie 107:24-32 „. Przestraszeni ludzie, zmarznięci, przemoknięci i nękani przez chorobę morską, nawet nie myśleli o jedzeniu.
Wtedy Paweł wstał i przypomniał swoją wcześniejszą przestrogę. Nie chciał im robić wyrzutów w rodzaju: „A nie mówiłem?”, ale raczej zwrócić uwagę na rozwój wypadków, który pokazał, że warto zważać na jego słowa. Następnie rzekł: „Proszę was teraz: nabierzcie odwagi, bo nikt z was nie zginie — rozbije się tylko statek” (Dzieje 27:21-22). Wszyscy z pewnością poczuli się bardzo pokrzepieni. Również sam Paweł musiał być szczęśliwy, że Jehowa, Ojciec Jeusa, posłużył się nim do przekazania takiej pomyślnej wiadomości. Powinniśmy pamiętać, że Jehowie zależy na każdym człowieku — każdy ma dla Niego ogromną wartość. Apostoł Piotr napisał:
„Jahwe (…) nie chce, żeby ktokolwiek został zgładzony, ale żeby wszyscy zdobyli się na skruchę” (2 List Piotra 3:9). Jakie to więc pilne, żebyśmy starali się dotrzeć z Bożym orędziem nadziei do jak największej liczby osób! Chodzi przecież o coś drogocennego — o życie.Wcześniej Paweł zapewne głosił wielu współpodróżnym o „nadziei związanej z obietnicą” daną przez Boga (Dzieje 26:6 i Kolos 1:5). Teraz mógł im przedstawić powody do żywienia nadziei w obliczu groźby zatonięcia statku. Oznajmił: „Tej nocy stanął przy mnie anioł Boga, do którego należę (…), i powiedział: ‚Nie bój się, Pawle. Musisz stanąć przed Cezarem, a ze względu na ciebie Bóg uratuje wszystkich, którzy z tobą żeglują’”. Na koniec apostoł zachęcił podróżnych: „Nabierzcie więc odwagi, bo wierzę Bogu, że będzie dokładnie tak, jak mi przekazano. Musimy jednak zostać wyrzuceni na brzeg jakiejś wyspy” (Dzieje 27:23-26). Nie na brzeg konkretnej „wyspy”, ale „na brzeg jakiejś wyspy” – tu jest z pewnością Kod Biblii, Pismo gdy nie podaje konkretnej nazwy, to daje znak, specjalny znacznik ! Czasami nazwa jest kluczem Pana, ale „jakaś wyspa” to z pewnością szyfr !
Po dwóch koszmarnych tygodniach, podczas których statek mógł przebyć około 800 kilometrów, żeglarze zorientowali się, że są blisko
jakiegoś lądu-ziemi — najwyraźniej usłyszeli fale uderzające o brzeg. Zrzucili z rufy kotwice, żeby okręt nie zaczął dryfować i żeby skierować go dziobem w kierunku lądu, dzięki czemu można by dobić do brzegu. Następnie podjęli próbę ucieczki, ale żołnierze ich powstrzymali, bo Paweł ostrzegł setnika: „Jeśli ci ludzie nie zostaną na statku, nie będziecie mogli się uratować”. Nie kołysało już tak mocno i Paweł zachęcił współpodróżnych, żeby coś zjedli, zapewniając ich po raz kolejny, że ocaleją. Potem ‛przy wszystkich podziękował Bogu’. Zwracając się do Jehowy z tą dziękczynną modlitwą, dał przykład Łukaszowi, Arystarchowi i dzisiejszym chrześcijanom. Czy nasze Narodowe publiczne modlitwy w czasie medytcji na Jasnej Górze są dla innych źródłem zachęt i pokrzepienia? Z pewnością !Gdy Paweł się pomodlił, ‛wszyscy nabrali otuchy i zaczęli jeść’ specjalne pożywienie, Naukę Jehoszui. Żeby jeszcze bardziej odciążyć statek-merkabę i zmniejszyć jego zanurzenie w otchłani, wyrzucono za burtę „pszenicę”. Z nastaniem dnia marynarze odcięli kotwice, rozluźnili wiązania wioseł sterowych, rozwinęli niewielki przedni żagiel, żeby mieć jakąś możliwość manewru, i skierowali okręt ku brzegowi, ku ziemi, ku „wyspie”, a ta ma się radować, gdy dopłyną do niej święci. Dziób jednak ugrzązł na piaszczystej mierzei lub w mule, a rufa zaczęła się rozpadać pod naporem fal. Niektórzy żołnierze zamierzali pozabijać więźniów, żeby żaden nie uciekł, jednak Juliusz na to nie pozwolił. Kazał wszystkim płynąć do brzegu — samodzielnie albo na jakichś przedmiotach ze statku. I zgodnie z zapowiedzią Pawła „wszyscy cało dotarli na ląd”. Nie zginął ani jeden z 276 podróżnych. Ale właściwie gdzie trafili? (Dzieje 27:44)…
I jeszcze cytat z tekstu o łodzi i rozglądaniu się za „wiatrem„: „Jezus wymógł na swoich uczniach, aby wsiedli do łodzi i popłynęli przed Nim na drugą stronę morza. On miał zostać i rozpuścić tłumy.” Ktoś może zapytać, dlaczego to zrobił? W relacji Mateusza brakuje jakiegokolwiek wytłumaczenia. Lecz gdy porównamy tą relację z opisem Marka, z szóstego rozdziału, to dowiemy się że uczniowie właśnie powrócili z ewangelizacji, na którą Jezus wysłał ich po dwóch, gdzie wypędzali demony i leczyli ludzi w Jego imieniu. Wrócili „pewni siebie”, zapominając o tym kim są względem Jezusa, wydając Mu instrukcje co powinien uczynić z tłumem (Ew. Mateusza 14.15). Zatem wysyłając ich na drugi brzeg, a dokładnie „drugi brzeg morza” Jezus pokazał im dwie ważne rzeczy. Gdy walczyli z silnym wiatrem i wysoką falą morza (istoty Jam – potworem), zdani tylko na siebie (Ew. Marka 6.48-50), uświadomili sobie, że: a) Niczego bez Boga nie potrafią uczynić; b) Nic nie jest niemożliwe jeśli wzywają Jego imienia i na nim polegają.
Jak informuje Pismo: Paweł wraz z innymi więźniami został przekazany setnikowi o imieniu Juliusz i trafił na pokład „statku handlowego„, który kotwiczył w Cezarei. Tak się zastanawiamy, mocno to medytujemy, kontemplujemy, czy przypadkiem, nie był to statek z Apokalipsy 18:19 „I rzucali proch sobie na głowy, i wołali płacząc i żaląc się w słowach: „Biada, biada, bo wielka stolica, w której się wzbogacili wszyscy, co mają okręty na morzu, dzięki jej dostatkowi, przepadła w jednej godzinie”. Kto był sternikiem takich okrętów, co to za tajemniczy mistrzwie wiedzy tajemnej ? Dalej w Apokalipsie czytamy: „A każdy sternik i każdy żeglarz przybrzeżny, i marynarze, i wszyscy, co pracują na morzu, stanęli z daleka i patrząc na dym jej pożaru, tak wołali: „Jakież jest miasto podobne do stolicy?”
Musimy mieć nadzieję, wiemy przecież, że szatański pomiot enwuowski Klausa Szwaba zostanie zniszczony, co jest objawione w Apokalipsie 18:21 „I potężny jeden anioł dźwignął kamień jak wielki kamień młyński, i rzucił w morze, mówiąc: «Tak z rozmachem Babilon, wielka stolica, zostanie rzucona i już jej nie będzie można znaleźć.” Módlmy się za siebie nawzajem, byśmy nie znaleźli się przypadkiem w Babilonie, kiedy za jakiś czas, gdzieś koło roku 2075, może wcześniej, Anioł rzuci tajemniczy „kamień” w morze i rozwali Wielki Babilon, macierz czarnoksiężników, synów ciemności, co zostało przedstawione w Apokalipsie 18:23 „…bo twymi czarami omamione zostały wszystkie narody” ! Od tych czarów ratuje nas, kosmicznych wsioków Nazaraios, Jemu niech będzie chwała na wieki wieków. Amen ! (Z powodu wielu tajemnic, delikatnej materii, bardzo delikatnych, jakie tu poruszamy, ciężkich do ogarnięcia, i mogących być podeptanych przez istoty choirous, prosimy wszystkich o modliwę za twórców Argonauty, by nas jakieś istoty nie poturbowały, by się zlitował nad nami Pan – Bóg zapłać !)
Linki:
„Medyczno duchowe skutki braku łączności z (wodnymi) istotami innowymiarowymi – z Bogiem”
„Potwory z głębin – kontemplacja tajemnicy otchłani„.
„Najbardziej starożytna istota – tajemnice zakazanej duchowej archeologii”