Na temat tragicznie zakończonej wyprawy grupy Diatłowa napisano prawie wszystko. Istnieje kilka hipotez co do przyczyn śmierci jej uczestników. Tragedia ta to niezwykle tajemnicze wydarzenie, miało ono miejsce prawdopodobnie w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku, na wschodnim stoku góry Chołatczachl (rosyjska nazwa: Холатчахль), w północnej części Uralu. Dziewięcioro uczestników studenckiej wyprawy w góry Uralu poniosło śmierć w niewyjaśnionych ostatecznie do dziś okolicznościach.
Osoby o słabych nerwach muszą być poinformowane, że w artykule pojawi się szereg drastycznych zdjęć przedstawiających ludzkie zwłoki, ofiar rosyjskiej wyprawy. Przytoczmy tu podstawowe dane nieszczęśliwego incydentu z przełęczy Diatłowa:
25 stycznia 1959 roku grupa dziewięciu studentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego w Swierdłowsku (obecnie Jekaterynburg) wyruszyła na narciarską wyprawę w północną część Uralu, w towarzystwie doświadczonego 37 letniego przewodnika Aleksandra Zołotariowa. Celem wyprawy był szczyt Otorten; planowana trasa w porze zimowej oznaczona była jako trasa trzeciej, najtrudniejszej kategorii. Wszyscy uczestnicy ekspedycji mieli duże doświadczenie w podobnych wyprawach i byli przygotowani na niezwykle surowe warunki, jakie oczekiwały ich zimą w górach Uralu.
25 stycznia wieczorem ekspedycja dotarła pociągiem do miasta Iwdiel w obwodzie swierdłowskim. Następnego dnia ciężarówka zabrała studentów do miejscowości Wiżaj – najdalej wysuniętej na północ zamieszkanej osady w tym rejonie. Po przenocowaniu, 27 stycznia wyprawa wyruszyła w stronę góry Otorten. Następnego dnia Jurij Judin zachorował i musiał zawrócić do Wiżaju, podczas gdy reszta kontynuowała wyprawę. Jak się wkrótce okazało, Judin był jedynym członkiem wyprawy, który pozostał przy życiu.
31 stycznia ekspedycja, maszerując wzdłuż rzeki, dotarła na krawędź piętra wysokogórskiego. Członkowie wyprawy zbudowali mały schron, gdzie pozostawili zapasy żywności na drogę powrotną, po czym kontynuowali podróż. Wieczorem 1 lutego dotarli na zbocze góry Chołatczachl (w języku miejscowego ludu Mansów nazwa ta oznacza dosłownie górę umarłych). Pierwotnie wyprawa planowała ominąć tę górę i przejść przez położoną nieopodal przełęcz. Z uwagi jednak na pogarszającą się pogodę, zboczyli z kursu i znaleźli się na zboczu góry, gdzie postanowili rozbić obóz i przeczekać złe warunki atmosferyczne.
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Diatłow po powrocie z góry Otorten miał wysłać znajomym telegram z zawiadomieniem o sukcesie wyprawy. Według planu ekspedycja miała powrócić do Wiżaju najdalej 12 lutego. Gdy do 20 lutego nie doczekano się żadnych wieści, Uralski Instyt Politechniczny na żądanie rodzin uczestników wyprawy wysłał pod górę Otorten ekspedycję ratunkową.
26 lutego ekspedycja natrafiła na namiot wyprawy Diatłowa. Był poważnie uszkodzony, jego powierzchnia rozcięta – jak potem ustalono – od wewnątrz. Od namiotu prowadziły ślady stóp, kierujące się w stronę przeciwnego brzegu przełęczy i odległych o mniej więcej półtora kilometra sosen na krawędzi lasu, jednak po 500 metrach ślady te zniknęły pod śniegiem.
Gdy ratownicy dotarli do sosen, odnaleźli pod nimi szczątki małego ogniska oraz zwłoki Kriwoniszczenki i Doroszenki, bose i ubrane jedynie w bieliznę. Podczas drogi powrotnej do namiotu odnaleziono w śniegu kolejno ciała Diatłowa (300 m od sosen), Słobodina (480 m) i Kołmogorowej (630 m). Pozy, w jakich ich znaleziono, wskazywały, że próbowali oni powrócić do namiotu. Badania ciał wskazały, że wszystkie pięć osób zmarło z powodu hipotermii – zamarzło na śmierć. Jedna z osób miała lekko pękniętą czaszkę, jednak zdaniem anatomopatologów nie było to obrażenie zagrażające życiu.
Po długich poszukiwaniach, 4 maja w położonym nieopodal jarze odnaleziono pod warstwą śniegu cztery pozostałe ciała. W tym przypadku zwłoki miały poważne obrażenia: Thibeaux-Brignolle miał strzaskaną czaszkę, zaś Zołotariow i Dubinina zmiażdżone klatki piersiowe (jak opisali patomorfolodzy, obrażenia przypominały te odnoszone podczas wypadków drogowych); dodatkowo brakowało języka i części twarzy Dubininy.
Ślady wskazywały, że członkowie ekspedycji byli zmuszeni nagle opuścić namiot. Pomimo że temperatura tamtej nocy wynosiła między -15 a -18 °C, część z nich była częściowo rozebrana, niektórzy byli boso bądź mieli założony tylko jeden but. W maju 1959 roku śledztwo w sprawie tragedii na przełęczy umorzono. Według ustaleń organów śledczych, w tym czasie w rejonie przełęczy nie stwierdzono przebywania nikogo innego poza członkami ekspedycji. Według oficjalnej wersji, przyczyną śmierci członków wyprawy było „działanie nieznanej siły”
Wokół tragedii na przełęczy narosło wiele hipotez i teorii spiskowych. Członkowie rodzin ofiar założyli specjalną fundację, której celem jest ustalenie prawdy o tragicznych wydarzeniach w nocy 2 lutego 1959 roku. Udało się ustalić w wielkim przybliżeniu prawdopodobną chronologię zdarzeń. Nad ranem 2 lutego 1959 roku grupa wędrowców nagle, w pośpiechu opuściła namiot; zamiast rozwiązać go, przecięła jego bok. Studenci i przewodnik – część z nich ubrana, część w strojach mniej lub bardziej niekompletnych – dotarła do rosnącej około 1,5 km od namiotu wielkiej sosny, na krawędzi lasu, nieco poniżej namiotu. Pozostali tam przez około dwie godziny, rozpalając ognisko. Kompletnie ubrani wędrowcy pożyczyli niektóre części garderoby niekompletnie ubranym. Połamane gałęzie wskazywały, że studenci wspinali się na sosnę, prawdopodobnie by zobaczyć, co dzieje się z porzuconym namiotem. Być może lekkie pęknięcie czaszki jednego z nich było spowodowane upadkiem.
Gdy Kriwoniszczenko i Doroszenko zmarli z wyziębienia, Diatłow, Kołmogorowa i Słobodin podjęli próbę dotarcia do namiotu; cała trójka zamarzła po drodze. Pozostali, po zabraniu zmarłym niezbędnych części odzieży (Dubinina miała stopy owinięte spodniami Kriwoniszczenki), zdecydowali się skryć głębiej w lesie, gdzie, błądząc w mroku, wpadli do jaru. Thibeaux-Brignolle zginął od razu; wkrótce po nim na skutek wychłodzenia i odniesionych obrażeń zmarła Dubinina. Zołotariow, by ogrzać się, zabrał jej kurtkę; wkrótce jednak podzielił jej los. Niedługo potem z wyziębienia zmarł Kolewatow.
Nie udało się ustalić, dlaczego grupa doświadczonych i niejednokrotnie już podróżujących w podobnych warunkach wspinaczy nagle opuściła namiot i dlaczego przez mniej więcej dwie godziny nie odważyła się do niego powrócić. Dlaczego Argonauta.pl kolejny raz podejmuję ten „dobrze znany” temat ? Otóż pojawił się bardzo interesujący film dokumentalny opisujący tą tragedię pt.: „Russian Yeti The Kiler Lives”. Został wyprodukowany przez znany wszystkim kanał Discovery Channel. Film ten miał już polskojęzyczną premierę. Nie udało mi się znaleść polskiej wersji video na youtube więc pozostaje jedynie wersja anglojęzyczna. Produkcja ta jest niezwykle sugestywna i warta obejrzenia.
W mojej ocenie nie przedstawia ona wszystkich możliwych wyjaśnień tej strasznej zagadki, zwłaszcza gdy przyjmiemy oświadczenie członków innej ekspedycji, przebywającej w tym czasie 50 kilometrów na południe od przełęczy, opowiadali o dziwnych pomarańczowych kulach, jakie widzieli na niebie na północ od swojej pozycji. Dodatkowo, ubrania niektórych ofiar wykazywały znaczną radioaktywność. Członkowie rodzin ofiar twierdzili, że oddane im ciała miały nietypowy, pomarańczowy odcień skóry, a w rejonie Chołatczachl znaleziono sporo części jakiegoś tajemniczego urządzenia. Przyczyniło się to do powstania hipotezy, jakoby w rejonie góry Otorten wojsko prowadziło loty ćwiczebne bądź testowało nowe samoloty odrzutowe bądź nowe rodzaje broni, co przyczyniło się do tragedii, co w świetle faktów i oględzin ofiar nie jest przekonujące.
To wszystko przypomina inne zdarzenie z udziałem UFO, gdzie ludzka ofiara, brazylijczyk został pozbawiony sporej części organów. (2 zdjęcia poniżej) Uszkodzenie twarzy Dubininy przypisano jakoby działaniom drapieżników (brak języka), np. lisów. Nie ustalono w jaki sposób powstały obrażenia trzech ofiar znalezionych w jarze. Był on o wiele zbyt płytki (4-6 m), by przy wpadnięciu do niego ofiary mogły doznać takich obrażeń (strzaskanie czaszki i zmiażdżenie klatek piersiowych), obrażenia nie mogły również być efektem pobicia.
Dziwne zachowania uczetników tej wyprawy można by przypisać ich zmienionym stanom usmysłu. Brytyjska badaczka, Jenny Randles, w swej pracy poświęconej osobom uprowadzonym podkreśliła, że w ich relacjach pojawia się punkt, po którym dana osoba odchodzi od normalnej rzeczywistości. Po drugiej stronie tej granicy zdają się nie obowiązywać już te same prawa fizyczne odnoszące się do czasu i przestrzeni, zaś świadek zachowuje się jak podczas swego rodzaju „świadomego snu”, po którym powraca do normalnego świata. Randles nazywa to zjawisko „czynnikiem Oz”.
Postacie ze statku kosmicznego posiadają nadludzkie cechy, ich wiedza techniczna przewyższa ludzką. Bywają groźni dla ludzi – w 1955 roku w stanie Kentucky ufoludki dwukrotnie zaatakowały jedenastoosobową rodzinę mieszkająca na odludziu. Przerażenie i panikę ludzi potęgowało to, że pociski strzelb nie szkodziły intruzom, którzy unikając światła próbowali dostać się do domu. Istoty te – według relacji – miał mieć od 100-120 cm. wzrostu, oczy pozbawione źrenic, ręce zakończone szponami i sięgające niemal do ziemi.
Poniżej zaprezentowałem kilka drastycznych zdjęć śmiertelnego okaleczenia człowieka przez UFO. Zdarzenie to jest znane jako „Przypadek z Guarapiranga” z Brazylii, link poniżej.
Ten jak i inne opisy „ataków” UFO na ludzi pasuje w mojej ocenie do zdarzenia z przełęczy Diatłowa. U jednej z ofiar brakuje oczu. U ofiar „spotkań” z UFO często występują ślady promieniowania, tak jak w przypadku rosyjskich studentów. Wielu badaczy podkreśla, że ze zjawiskiem Wielkiej Stopy związane są też fenomeny określane jako UFO, nie wykluczone że futrzane wielkoludy wykorzystują (dzięki UFO) rodzaj między wymiarowych przejść. Ujawnione na pokazanym filmie sensacyjne zdjęcie „Obcego” lub Wielkiej Stopy, wskazywać może na takie związki. Sprawa w mojej ocenie jest bardziej ufologiczna, niż mająca charakter wojskowego eksperymentu, na co wskazują materialiści nie uznający istnienia do okoła nas obcej inteligencji.
Zdjęcie obcego – „Yeti”
W swojej książce UFO: Operation Trojan Horse (1970) znany badacz tego fenomenu Keel wskazuje, że wiele aspektów współczesnych doniesień o UFO, ze spotkaniami z humanoidami włącznie, jest często zbieżnych ze starożytnym folklorem i religijnymi wizjami, i bezpośrednio łączy UFO ze zjawiskiem elementali.
Ufologia jest tylko inną nazwą demonologii – wyjaśnia Keel i stwierdza, że nie uważa się za ”ufologa”, ale za ”demonologa”, a jako wielbiciel Charlesa Forta (1874-1932) od bardzo dawna, w istocie wolał określenie Fortean, które obejmuje szeroki zakres tematów paranormalnych:
”Porzuciłem hipotezę pozaziemskiego pochodzenia UFO w 1967 roku, kiedy moje własne badania ujawniły zdumiewające nakładanie się zjawisk parapsychicznych z UFO – pisał Keel. – Obiekty i zjawy niekoniecznie pochodzą z innej planety i być może nie istnieją nawet jako stałe struktury materii. Jest bardziej prawdopodobne, że widzimy to, co chcemy widzieć, i interpretujemy takie wizje zgodnie ze swoimi aktualnymi przekonaniami”.
W 1967 roku Jurij Jarowoj, dziennikarz ze Swierdłowska, napisał książkę Wysszej katiegorii trudnosti (ros. Высшей категории трудности), opartą na wydarzeniach grupy Diatłowa. Zebrał on również spory zbiór dokumentów i zdjęć związanych ze sprawą. Gdy w 1980 roku zginął w wypadku drogowym, jego zbiory zaginęły, co spowodowało pojawienie się kolejnych spiskowych teorii – choć jak się okazało same okoliczności wypadku nie budziły wątpliwości, a zawartość mieszkania mieszkającego samotnie Jarowoja po jego śmierci po prostu wywieziono w całości na wysypisko śmieci.
Serdecznie zapraszam na obejrzenie niezwykle interesującego filmu dokumentalnego „Russian Yeti The Kiler Lives”, autorom tego dokumentu w miejscu tragedii udało się zarejestrować coś niezwykłego ! Film jest naszpikowany wielką ilością nowych danych, zdjęć i relacji w sprawie owłosionego wielkoluda (UFO luda). Rosyjskie biuro do spraw badań nietypowych zwierząt posiada 5000 (pięć tysięcy !) raportów potwierdzających kontakt Rosjan z Wielką Stopą-Yeti !
Strona poświęcona najsłynniejszemu, jednocześnie makabrycznemu przypadkowi ludzkiej ofiary, tzw. UFO mutylacji (okaleczenia): http://www.reocities.com/aliengrip/Mutilations/Guarapiranga2-En.htm
Druga część artykułu o Wielkiej Stopie znajduje się pod aktywnym tytułem: „Nadzwyczajne dochodzenie policjanta w sprawie nieznanego gatunku humanoida„, zapewniam że jest równie interesująca co ta ! Trzeci odcinek o Wielkiej Stopie, niezwykle ważny, nosi tytuł: „Amerykanom udało się nagrać potężne humanoidalne istoty, rodem z filmu „Predator” (stosujące kamuflaż) !” P.S. Film polskojęzyczny jest czasami puszczany na kanale Animal Planet – „Zagadka rosyjskiego yeti” (Russian Yeti) – seans odbywa się w czwartek 30 lipca oraz wtorek, 11 sierpnia 2015, POLECAMY !
Zdaje się, że można obejrzeć go też pod tym linkiem: https://www.cda.pl/video/5209571f/vfilm
Bigfoot – Sasquatch – Russian Yeti: The Killer Lives – 720p – The Dyatlov Pass Incident (cały film, wersja angielsko języczna)
UFOs: The Human Mutilation Cover Up FULL Film 2014
https://www.youtube.com/watch?v=45hL8e-QuXQ
Poniżej w filmie pokazano młodego osobnika „Wielkiej Stopy”, ma związek z cywilizacją hybryd…
Link do dokumentu:
http://video.anyfiles.pl/Zagadka+rosyjskiego+yeti/Ludzie/video/114896
Ciekawy materiał. Wcześniej nie słyszałem o tej sprawie, więc z zainteresowaniem obejrzałem podlinkowany przez ciebie film. Muszę przyjrzeć się tematowi bliżej i opisać go również na mojej stronie.
Fakt, „znalesienie” polskojęzycznej wersji filmu nie jest możliwe.
http://www.filmydokumentalne.eu/zagadka-rosyjskiego-yeti/
sam jestes niemoszliwy!!! :O
jak dla mnie to przyszedł do namiotu misiek, porykiwał sobie przy wejściu więc przecięli namiot i uciekli tyłem, to że rozpalili sobie ognisko jednoznacznie wskazuje że zagrożenie minęło (misiek został w namiocie w poszukiwaniu jedzenia) a oni już byli bezpieczni ale nie mogli od razu wrócić, zastanawia tylko ten brak języka i rozbita czaszka, no ale jak 4-6 metrów to za mało żeby sobie rozbić czaszkę czy odgryźć język to gratuluje poczucia humoru, tak na logikę 9 ofiar i brak jednego języka bez innych śladów walki? nie trzeba na siłę doszukiwać się czegoś niezwykłego w rzeczach zwykłych, a powoływanie się na pseudo dokumenty z discovery to już wielkie nieporozumienia
A co z radioaktywnością ciał i ich nietypowym pomarańczowym odcieniu?
ale nie bylo sladow stop misia; o to chodzi, ze nie znaleziono zadnych innych sladow na sniegu, oprocz tych, ktore nalezaly do uczestnikow wyprawy
Misie w zimie śpią, chyba że polarne
Nie znaleziono śladów misia, Yeti ani innych osób ;p
I był slad walki.
Polecam te opracowanie, bardzo szczegółowe
https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3D_x9Knvr7WUc%26fbclid%3DIwAR36KN0MLYLc7Bf2LuRuN7JllFRSyiczLCSjL7RfyFFhH96_CwDtoE7P0zI&h=AT0jHKbWDBCZKrQUJ1_VljE2-N30ONEbU-WotKkApXDiL6tMjS-37P6c-RIK67FrgLS4ywhBUOaorkJLRaM91Z-Jymfar7auLDNnskYziukafskVmlsgnYCBSfQgmaNjRwR8Nstzito8ytJ2yA
Lub te https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Fdiatlow.pl%2Fczy-to-mansowie-zabili-turystow%2F%3Ffbclid%3DIwAR3c1o3xNAjSdz-MnI6aSL6Vnkai3g_7JwR7whABhJMx3AIocN8ey5HdJ9g&h=AT096E-mwr-wh8VIT-nud5M1n870HN2NVZa7Lj2-nOijg-EQYyzzkTDKMzJEmS3m3hGxtbp_EZbRaMa2Ia0taudoEQP2icd4rIYUBo1-pmIsOf057rAOLE6N5KvPCnx8E33UepCIbnINsGDi
Odnoszę wrażenie że to co się tam wydarzyło to skutek zupełnie innego, całkiem naturalnego zjawiska, jakim jest 'delirium tremens’. Jest to stan umysłu bardzo pospolity w Rosji, a wywoływany po spożyciu pewnej, dosyć dużej dawki alkoholu. A mówienie tu o niepijących Rosjanach, a szczególnie niepijących przy takim mrozie, to tak jak wmawianie że UFO unosi się stale nad każdym z nas, lub że Yeti ma swoje legowisko na każdym rogu ulicy, więc całkowicie odpada. Prosta sprawa, popili sobie ruskiego spirytu (po którym mózg się lasuje) i dostali tzw. jebca. Promieniujące ubrania mogły nawet świecić w ciemnościach po takim uralskim spirycie.
Tak tez tak mysle nachlali sie ruskiej wodki i zacpali a potem latali po sniegu w galotach i przysneli ! Przyszedl mrowkojad i poodgryzal palce, potem ET odgryzl glowe a na koncu zmiennoksztaltni wyzarlii wnetrznosci przy czym niezmiernie sie klocili co kto dostanie ! na koniec zachipowali ciala i wyssali dusze ! …
Fajny artykuł.
Nie znałem tematu aż do dziś, przypadkiem trafiłem na gameplay nowej gierki, która jest właśnie wzorowana na tej sprawie. Sam fakt spodobał mi się, więc postanowiłem nieco zagłębić się w temat i sprawdzić różne info o 'ciekawostce’ z 1957r.
Program mocno przychyla nas by uwierzyć że to Yeti, tu zaś czytam że może to być sprawka UFO… Mimo iż lubię 'ciekawsze’ teorie, zawsze staram sobie wytłumaczyć coś tradycyjną, racjonalną ścieżką. Więc może tak:
Myślałem że faktycznie był to niedźwiedź który napędził tyle strachu podróżnym, jednak na nagraniu nie pada takie słowo- a 'miśa’ na pewno by rozpoznali. Notatka którą znaleźli wyraźnie mówi o 'człowieku śniegu-Yeti’
Byli to dorośli, jednak młodzi ludzie, wysoko uczący się i znający na tego typu wyprawach. Nie ma co iść śladem stereotypy że, pili spirol do stanu tak dziwnego by dostać jakieś omamy. Nawet jeśli wystąpił tam alkohol, zapewne był stosowany na rozgrzewkę, a i tak pewnie nie wszyscy pili. Ostatecznie zakładając że ktoś z nich mógł upodlić się jak 'lokalny gamoń’ po spore dawce alkoholu zapewne obrósł by w piórka, a nie przeraził się, bo taką iluzję tworzy właśnie takowy napój.
strach i las ma wielkie oczy, ale naprawdę nie wiem co to mogło być, by wypłoszyć dziewiątkę ludzi z najbezpieczniejszego miejsca jakie w okolicy mieli.
Obrażenia były najdziwniejsze- co mogło je spowodować? upadek z tych 4-6m w śnieg nie mógł doprowadzić do obrażeń tak rozległych, które można zdobyć jedynie na ulicy będą potrąconym przez przynajmniej tonową kupę żelastwa.
Brak oczu, części skóry i języka- to jest również mega dziwne. Jeśli miałby to być drapieżny lisek, czy coś, to dlaczego konsumował tylko jedną osobę i to akurat w takim miejscu (skoro były półnagie) otwarcie szczęki (jeśli oczywiście byłą zamknięta) też nie byłoby proste, no i chyba wargi także by ucierpiały? Odgryzienie języka odpada ponieważ a) języka nie było przy zwłokach b)nawet jeśli by był to wyraźnie byłoby widać odcisk zębów. Tego nie potrafię zrozumieć, pierwszą rzeczą jaka wpadła mi do głowy (zakładając że to Yeti), było to że, może jako kobieta przypadał mu… 'do gustu’? zobaczył w niej coś, co go zaciekawiło? raczej nie… Tu bardziej leży mi klimat obcych.
Uszkodzenia ciał były zbyt wielkie i chaotycznie zostawione, bym stawiał na pozaziemskie istoty. Obstawiał bym więc Wielkiego Yeti który swoją ogromną siłą był w stanie tak połamać ludzi.
Zostaje jeszcze sprawa wojska (znalezionej torby w rzeczach śmiałków) i grupy 'od sprawy Yeti’? czy jak tam się nazywała. Może weźmy ich pod jeden nawias. Szukali tam czegoś, lub badali coś co faktycznie nie powinno wyjść nigdy na zewnątrz do ludzi. Stało się tak że jednak grupa 'dzieciaków’ akurat zrobił sobie wycieczkę i wszystko się zepsuło? Sami ich nastraszyli licząc że zawrócą (przed rozbiciem obozu widać zdjęcia że coś ich śledzi, martwe zwierze i przestrogi tubylców) gdy jednak rozbili obóz, postanowili się ich pozbyć? Może faktycznie próby rakiet nie mogły czekać dłużej? (ostatnie zdjęcie jakie zrobili) Tego nie wiem, ale wydaje mi się że kilku lub kilkunastokrotne uderzenie kolbą od karabinu, jest w stanie zmiażdżyć czaszę i pogruchotać żebra. Następnie okaleczenie ciał i próba ukrycia ich?
Być może, być może, być może. Osobiście leży mi najbardziej teoria o Yeti, o któym jak by się wydawało wiemy coraz więcej.
Aha „nie wykluczone że futrzane wielkoludy wykorzystują (dzięki UFO) rodzaj między wymiarowych przejść” To wydaje mi się (prawie)całkowicie nie możliwe, jęśli mówimy o UFO tym zza granic naszej planety. Bo dlaczego 'małpopodobnecoś” skoro to MY jesteśmy władcami tej planety?
Jednak jako biorąc pod uwagę demonologię i często wyobrażane stwory z tej nauki, to całkowicie zmienia postać rzeczy.
i pięknym/przerażającym faktem jest to, że faktycznie ufologia i demonologia to prawdopodobnie jedna dyscyplina…
Niewiem dalczego nie było na stronie całego filmu, tylko reklamówka, ale już poprawione, jest całe 85 minut, tu jest link dodatkowo: https://www.youtube.com/watch?v=3taDQgXT_6o
Tobie się chyba myli ZSRR z USA. W ZSRR nie musiałoby wojsko bawić się w jakieś podchody i dyskretne straszenie aby ekipa zawróciła. Po prostu bez słowa wyjaśnienia powiedzieliby im, że mają stąd wypie… , a ci by natychmiast to zrobili. Nawet między sobą by o tym później nie rozmawiali.
Niedżwiedzie przy minus 15 śpio w dziurze w lesie ……Ural to nie arktyka i białych nie ma ……………..bosze , bosze jacy wy prości …….
Wiem, że to co teraz powiem najprawdopodobniej będzie odebrane jako żart itp.
Ale chciałbym do tych wszystkich teorii dorzucić jeszcze eksperymenty na ludziach. Jak wiadomo byłe ZSRR jak i USA próbowali stworzyć super żołnierza. Fakt, że ZSRR zakończyło eksperymenty tuż po II wojnie światowej, przynajmniej według akt. Yeti jest prawdopodobnym rozwiązaniem, bo przecież cały czas się uczymy i odnajdujemy zwierzęta, które teoretycznie już dawno wyginęły. Ale po co tam było wojsko i skąd oni dowiedzieli się o całym zajściu 4 dni przed powiadomieniem służb? Radiacja ciała? To również jest podejrzane oraz dość specyficzne uszkodzenia ciała. Sowieci przeprowadzali, tak muszę to powiedzieć, bestialskie wręcz eksperymenty, aby „stworzyć” istotę nie odczuwającą bólu, odporną znieść o wiele więcej niż zwykły śmiertelnik. Oficjalnie badania zakończyły się fiaskiem. Ale jaką mamy pewność, że nie zostały przywrócone po „x” latach? Niemniej jednak najbardziej zagadkowe jest napromieniowane ciało jednej z ofiar. Tu akurat nawet mój umysł knujący teorie nie potrafi znaleźć nawet szalonego rozwiązania, lecz według mnie nie ulega wątpliwości, że musiała w tym maczać palce osoba trzecia. A pamiętacie dziennikarza? Jurij Jarowoj. Wydał książkę, miał sporo materiałów dotyczących tej sprawy. Koniec końców zginął w wypadku samochodowym, który według świadków był ukartowany przez umundurowanych. Jeśli miał dowody np. na Yeti, że to ten stwór był przyczyną śmierci całej wycieczki to jaki interes miałoby w tym wojsko, aby go uciszyć? Niewątpliwie im dalej zagłębiałem się w daną sprawę tym głębiej wchodziłem w przysłowiowy las. Osobiście nie mam pojęcia kto i dlaczego zabił tych ludzi, ale uważam, że teoria o super żołnierzu jest równie prawdopodobna jak Yeti. Tak, możecie mnie uważać za człowieka mega dziwnych teorii spiskowych 🙂 A może to co wywnioskowałem jednak ma jakiś sens?
Od małego ta sprawa mnie interesowała. Chciałbym kiedyś udać się pod Górę Śmierci, usiąść tam i spróbować wyobrazić sobie to co mogło spotkać tych ludzi, przeanalizować każdą, nawet wyssaną z palca teorię i odpowiedzieć sobie na pytanie: Co tu się mogło wydarzyć?
Podzielcie się swoimi opiniami.
http://www.filmydokumentalne.eu/zagadka-rosyjskiego-yeti/
Tu macie wyjaśnienie. Ale tylko dla cierpliwych z otwartym umysłem. Nie jest to strona dla debili.
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com
brak części ciała mógł być spowodowany swego rodzaju ofiarą a do dziury w cale nie musieli sami wpaść zawsze ktoś mógł im „pomóc”
Sprawa „przełęczy” najrzetelniej i bez zbędnych cudów(moim zdaniem) wyjaśniona jest tu:
https://www.youtube.com/watch?v=GwylhFjsy-4
Moim zdaniem w grę wszedł uralski spiryt. Pochlali i wybiegli z namiotu. Nie mogli otworzyć namiotu to go rozpruli. A że weszli na to drzewo to miałem tak samo po melanżu u szwagra. Ci którzy wytrzeźwieli i próbowali wrócić ale zamarzli. A reszta na chaju wbiegła to jaru i urządzili igrzyska pod tytułem kto kogo szybciej zabije. I sprawa rozwiązana. A promieniowanie się wzięło z tego że kilka kilometrów od przełęczy znajdowały się zakłady atomowe majak.