Megalityczno chrześcijańska kontemplacja tajemnic Pisma – niebiańskie sekrety Kodu zaawansowanej medytacji: „bezpiecznego portu Merkabah”

Przez lata pisaliśmy coś o katolickiej, albo chrześcijańskiej „jodze„, odpowiedniku technik dalekowschodnich. Staraliśmy się podkreślać, że chodzi o zasdady działania najwyższej św. Nauki Zbawiciela, a nie „wskazówek Babilonu” buddyjskiego czy hinduistycznego. Każdy może odkryć tajniki tej drogi. To nie jest tak, że jest to zarezerwowane tylko dla rabinów, czy świętych katolickich. Trzeba jednak prosić Boga na kolanach o łaskę i miłosierdzie, co dla wielu ludzi nie jest łatwe, a dla licznej grupy jest niewyobrażalnie ciężkie. I to nie raz czy dwa, ale cały czas, ile macie sił i cierpliwości, w połączeniu z uniżeniem, skruchą i pokutą.

My tu rozprawiamy o największych tajemnicach ludzkości oraz wszelakich inteligencji ! Za te informacje, za te możliwości, za szansę na doświadczenie i poznanie tych spraw ludzie od wieków oddawali życie. Przecież mowa jest tu o niezwykłych tajnikach zaginionej „Atlantydy„, o początkach ludzkości, o tym jak powstał kosmos, jak materia i inne niesamowite duchowe konstrukty, jak działa nasza świadomość, pamięć totalna Total Recall, nasze ciała, i wiele innych. Za chwilkę zacytujemy jednego z największych mistrzów Boskiego Szyfru, ujawnimy co to za święty, ale prosimy sobie przypomnieć nasze teksty w tym temacie: „Głęboka i spokojna medytacja „ludzi Wschodu” – znawców jogi Bothisatwy, czyli Chrystusa Ha Mashiah, kontrolująca: „woły, oślice i służbę

Czasami możemy doświadczyć tego, o czym jest Pismo, takie chwile to łączność z innym wymiarem, bezpieczny kontakt dzięki Duchowi Świętemu, coś co powoduje wewnętrzy sens, zdrowie psychiczne i fizyczne. Mamy przecież pewność, że to co udaje się nam odszyfrowywać jest miłosierdziem Boga, danym nam byśmy nie zginęli, nie dali się pochłonąć inteligencji otchłani – morzu. Tekst, a dokładniej urywek, jaki mamy zamiar tu cytować jest dla nas czymś bardzo cennym, czymś co nas mocno porusza, dotyczy piszącego te słowa, jest tym co głęboko dotyka spraw duszy, jest moim osobistym doświadczeniem, nauką o „pojazdach merkabah cognitio Dei experimentalis„.

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy będą podzielać ten entuzjazm, ten sam pogląd co do oceny zdań jakie przytoczymy, ale proszę mi wierzyć, ten tekst jest dla mnie rewelacyjny, dotyczy moich doświadczeń jakie mam od lat, medytując nad zagadką pamięci Total Recall. Na dodatek pisał to święty żyjący około roku 420 naszej ery. Proszę zobaczyć jak zaawansowane mamy tu badania, jaka głęboka technika medytacji ! Ci co twierdzą coś o starożytności, o jakichś ciemnych wiekach dawnych czasów, że niby chrześcijanie to największy „ciemnogród”, sami siebie ośmieszają, to właśnie te istoty, obrzucający nas swoją własną ciemnotą, są ciemnogrodem i zacofaniem, są ciemnością, albo synami ciemności – profanami, jak o nich mówią członkowie loży.

Są momenty, ciężko wyczuć jakie, od czego zależą, od łaski udzielanej adeptom badania tajemnic zaginionego Szyfru, z Innego Świata – z kosmicznego Jeruzalem, że to, o czym pisze ten naukowiec, działa na dusze – greckie psyche, z mocą niebywałą. Na nas zadziałało, powodując głęboką medytację, przypomnienie sobie procesów duchowych – ducha, działających w najgłębszych pokładach wnętrza, a poprzez to, wypłynięcie z głebin. (Dotarcia do bezpiecznego portu Merkabach – prosimy sprawdzić: „Katoliccy jogini płynąc „łodzią”, albo super „statkiem-rydwanem”, rozglądają(c) się za „wiatrem” – muszą dotrzeć do bezpiecznej „wyspy” (Atlantydy? Niebiańskiego Jeruzalem) Mogą one, ta nauka i te doświadczenia, doprowadzić do odczuć jednoczesnych: ciała funkcjonującego w tej rzeczywistości, ale i odczuć duszy, zawieszonej, przecież, w innym świecie, połączonej-zmieszanej z biologiczna powłoką tego wymiaru (gliną), a wszystko to w tym samym czasie-i świadomie.

Wydaje się, że jest to momentalne przeniesienie się w inne przestrzenie, bezpieczne, bez lęku, bo jest to od Boga, od Jego sługi. Od lat młodych, młodości, marzyłem by do tego dotrzeć, do „tego portu„, gdzieś błądziłem, po jakichś dalekich wschodnich „polach”, wygrzebując „strąki”, wygrzebując „korzenie”, odżywiając się wspomnianym pokarmem. Bóg się zlitował. Aby nie przedłużać rozpoczynamy cytat świętego mędrca o pracach nad pamiecią Total Recall, jest to mały urywek z jego pracy:

„Prawdziwy cel woli – Może wolno nam słusznie twierdzić, że przynaj­mniej w tym wypadku wizja jest dla woli celem i spoczyn­kiem. To nie znaczy, że wola do niczego innego już nie dąży, gdy widzi co chciała widzieć. Ale to nie jest sama wola człowieka jako taka, gdyż celem jej jest szczęśliwość. Jest to w tym określonym wypadku i w danej chwili wola zobaczenia, a celem jej jest wizja, niezależnie od tego, czy odnosi się ona lub nie odnosi do czegoś innego. Jeśli wola nie odnosi wizji do czegoś innego, ale tylko chce zobaczyć, to nie ma po co szukać dowodów na to, że wizja jest celem dla woli, gdyż to całkiem oczywiste. Lecz jeżeli podporząd­kowuje wizję czemuś innemu, to znaczy, że chce czegoś innego jeszcze i nie jest to po prostu wola widzenia, a w każdym razie nie tylko zobaczenia tej rzeczy.

Przypuść­my, że ktoś chce zobaczyć bliznę dla udowodnienia, że tu była rana; lub chce wyjrzeć przez okno, żeby przez nie zobaczyć przechodniów. Wszystkie te akty woli i im po­dobne, mają swoje własne cele odnoszące się do celu najwyższej woli, dzięki której chcemy być szczęśliwi i osiągnąć życie, nie odnoszące się już do niczego, ale całkowicie wystarczające miłującemu. Zatem celem woli widzenia jest wizja. A celem woli zobaczenia tej rzeczy jest zobaczenie tej rzeczy. Tak więc wola zobaczenia blizny dąży do swojego celu, którym jest zobaczenie blizny i nie obchodzi jej nic poza tym. Bo wola udowodnienia istnienia rany jest już inną wolą, która — jakkolwiek łączy się z pierwszą — ma na celu udowodnienie, że była rana.

Wola zwrócenia się do okna ma na celu zobaczenie okna, a zobaczenie przechod­niów jest już innym celem, pozostającym w związku z po­przedzającym. Te wole i inne, związane z nimi wole są prawe, jeśli wola, do której wszystkie się odnoszą, jest dobra. Lecz gdyby ona była zła, to wszystkie te wole byłyby złe. Oto dlaczego łączące się z sobą prawe wole to jakby droga pewnym krokiem prowadząca wzwyż do jakby droga pewnym krokiem prowadząca wzwyz do szczęśliwości. Natomiast wiążące się złe i wypaczone wole, to łańcuchy, którymi będzie związany źle czyniący, ażeby go wrzucono w ciemności zewnętrzne (Mt 22, 13). Szczęś­liwi więc są ci, którzy czynami i życiem swoim śpiewają ,,Pieśń stopni”, a biada tym, którzy wloką za sobą swe grzechy jak długi powróz (Iz 5, 18).

Ten spoczynek woli, który zowiemy celem, podobny jest — gdy cel ten nastawia się na coś innego jeszcze — do odpoczynku nogi podczas marszu, kiedy się ją stawia po to, żeby tymczasem drugiej nodze dać oparcie i możność postąpienia dalej. Napotyka­ne w czymś zadowolenie może skłonić wolę do zatrzymania się z upodobaniem w tej rzeczy. Nie jest to jednak cel, do którego się dąży. Odnosi się ona do innego jeszcze celu. Nie jesteśmy bowiem w ojczyźnie, w której bylibyśmy obywatelami, zatem to tylko przystanek na drodze, tylko odetchnienie dla podróżnego.

W drugiej triadzie: a) pamięć i wyobrażenie

Druga triada ma bardziej wewnętrzny charak­ter od pierwszej, mającej swoje siedlisko w zmysłach i rze­czach widzialnych. Jednakże ta pierwsza trójca jest dla niej punktem wyjścia. Tu już nie ciało zewnętrzne porusza zmysł cielesny, ale pamięć kształtuje wzrok duszy z chwilą, gdy przechowuje w sobie formę zewnętrznie widzianego ciała. O tej formie immanentnej dla pamięci mówimy, że w pewnym sensie rodzi ona formę powstającą w wyobraźni myślącego podmiotu. Tak, była ona obecna w pamięci, zanim jeszcze zaczęliśmy o niej myśleć; podobnie jak ciało znajdowało się już w miejscu zanim zostało spostrzeżone i zanim doszło do jego widzenia.

Lecz – stając się przed­miotem myśli — forma przechowywana w pamięci wyraża się we wzroku myślącego i w ten sposób kształtuje się obraz jak gdyby zrodzony przez tę formę przechowywaną w pamięci. Nie jest to jednak ani prawdziwe ojcostwo, ani rzeczywiste zrodzenie. Przecież to, że wzrok ducha jest informowany przez pamięć, — gdy myślowo przywołujemy z niej jakąś formę — nie pochodzi z tej formy, o której pamiętamy, żeśmy ją widzieli. Pewnie że nie moglibyśmy zapamiętać tych rzeczy, gdybyśmy ich nie widzieli. Czyż jednak wzrok wewnętrzny, informowany przez przypo­mnienie, nie istniał już przedtem, nim zobaczyliśmy za­pamiętane ciało, a tym bardziej przed przekazaniem pamię­ci jego obrazu? Zatem choć forma, powstająca w myśli przypominającego sobie, powstaje z tej formy, która jest w pamięci, sam jednak wzrok wewnętrzny, sama myśl istnieje nie od chwili powstania obrazu, ale dawniej. A więc jeśli nie ma tu prawdziwego ojcostwa, to nie ma też i rzeczywistej filiacji. Ale nawet to quasi-ojcostwo i quasi synostwo wskazują na coś, co prowadzi z większą pewnoś­cią do oglądania rzeczy bardziej wewnętrznych i bardziej prawdziwych.

Większą trudność sprawia stwierdzenie czy wola — bę­dąca łącznikiem widzenia z pamięcią – nie pozostaje wzglę­dem któregoś z nich w stosunku ojcostwa czy filiacji. Trudność takiego rozróżnienia wypływa z równości jed­nakowej natury i substancji. Sprawa przedstawia się tutaj zupełnie inaczej niż w poznaniu zewnętrznego przed­miotu, gdzie z łatwością rozróżnia się działający zmysł, postrzegalne dla zmysłów ciało oraz wolę, ponieważ te trzy elementy są odrębnej natury, jak to już przedtem zostało dokładnie wyjaśnione. Lecz tutaj rzecz przedstawia się inaczej.

Chociaż bowiem triada, o której teraz mowa, została z zewnątrz wprowadzona do duszy, jednakże działalność jej rozwija się wewnętrznie i żaden z jej elementów nie jest innej natury niż sama dusza. Jak więc wykazać, że wola nie pozostaje w stosunku quasi-ojcostwa czy ąquasi-filiacji ani względem obrazu przedmiotu zachowanego w pa­mięci, ani względem obrazu powstałego wskutek przy­pomnienia, kiedy łączy z sobą te dwa obrazy tak ściśle, iż wydają się one czymś jednym i tylko na drodze refleksji można je od siebie odróżnić.

Zważmy najpierw, że chęć przypomnienia nie mogłaby zaistnieć, gdybyśmy nie przechowywali w pamięci bądź całości, bądź części tego, co chcemy sobie przypomnieć. Nie może bowiem powstać chęć przypomnienia sobie tego, cośmy zapomnieli całkowicie i pod każdym względem. Jeśli chcemy sobie coś przypomnieć, to znaczy, że ta rzecz jest albo była w naszej pamięci. Np. jeśli chcę sobie przypo­mnieć, com wczoraj jadł na obiad, to albo pamiętam, że jadłem obiad, albo – jeśli nawet tego sobie nie przypomi­nam — to w każdym razie pamiętam wczorajszy dzień i tę porę dnia, w której zazwyczaj spożywa się obiad.

Bo gdybym niczego takiego nie pamiętał, to jakżeż bym mógł chcieć sobie przypomnieć, com wczoraj jadł na obiad? Zrozumiałe więc, że wola przypominania sobie wywodzi się z rzeczywistości przechowywanych w pamięci, do których dołączają się i te rzeczy, które wskutek przypomnienia wyrażają się wzrokowo. A więc wypływa ona z połączenia przypomnianej rzeczy i wizji myślowej powstałej, kiedy ją sobie przypominamy. Lecz sama wola łącząca te dwa elementy zakłada istnienie nowego elementu, bliskiego i zbieżnego z przypominającym.

Istnieje więc tyle triad tego rodzaju, ile jest aktów przy­pomnienia, gdyż nie może być przypomnienia tam, gdzie nie ma tych trzech elementów, mianowicie: tego, co już kryje się w pamięci zanim się o nim pomyśli tego, co powstaje w myśli w momencie wizji; oraz woli, która się do nich dołącza jako trzeci element tworzący z nich jedną całość. Tak jest. A może raczej uważać to za jedną triadę generyczną składającą się z rodzajowej jedności wszystkich obrazów zmysłowych przechowywanych w pamięci, z ro­dzajowej jedności wizji ducha przypominającego sobie i przedstawiającego takie rzeczy, oraz z trzeciego łączącego je elementu: woli, która zespala je z sobą tak, że z tych trojga powstaje jedna całość.

Pamięć i wyobrażenia

Wzrok duszy nie może jednym rzutem ogarnąć wszystkiego, co się zawiera w pamięci. Przeto trójce przedstawień myślowych zmieniają się, wzajemnie ustępując so­bie miejsca i kolejno po sobie następując. W ten sposób powstaje niezliczone mnóstwo triad, a jednak nie nieskoń­czona ich ilość, ponieważ nie przekracza ona ilości rzeczy przechowywanych w pamięci. W rzeczy samej, rzeczy ze­wnętrzne postrzegane przez kogoś za pośrednictwem zmys­łów cielesnych — nawet gdyby dołączyć do tego wszystko, co ten człowiek zapomniał — są zawarte w pewnej i ograni­czonej liczbie, chociaż mówimy, że są niezliczone. „Nie­zliczonym” bowiem nazywamy nie tylko to, co jest nie­skończone, ale nazwę tę stosujemy również i do rzeczy skończonych, których wielkość przewyższa naszą zdolność liczenia.

Może dzięki tym uwagom łatwiej będzie zauważyć, iż to, co się kryje w pamięci, jest jednak czymś innym niż to, co się wyraża w myśli przypominającego, chociaż te dwie rzeczywistości wydają się jedną rzeczą, gdy dokonuje się ich zespolenie. Istotnie, nie możemy zapamiętać form rze­czy materialnych inaczej niż w zależności od tego, ile, w jakim stopniu i w jaki sposób postrzegamy je za pośred­nictwem zmysłów. Dusza bowiem przyswaja sobie te for­my, posługując się przy tym zmysłami ciała. Natomiast wizje wyobrażających je sobie powstają na podstawie tego, co się zachowało w pamięci. Mnożą się one jednak i róż­nicują bez miary, doprawdy w nieskończoność.

Niewątpliwie jedno słońce pamiętam, ponieważ tylko jedno widziałem. Jeśli jednak zechcę, to mogę sobie wyob­razić dwa albo trzy słońca i ile tylko mi się spodoba. Jednak ta sama pamięć, dzięki której zapamiętałem jedno słońce, dotyka wzrok myśli wyobrażającej sobie większą ich liczbę. Takie słońce pamiętam, jakie widziałem. Gdy­bym bowiem zapamiętał je jako większe lub mniejsze od widzianego, to już bym nie pamiętał tego, co widziałem, i nie byłoby to „zapamiętaniem”. A ponieważ za­pamiętałem je, więc je pamiętam w tych wymiarach, jakie widziałem. Pamiętam je tak, jak widziałem. Wyobrażam zaś sobie — jeśli chcę — jego obieg; dowolnie zatrzymując je w wyobraźni, i według chęci oglądam jego przyjście skąd mi się podoba albo odejście dokąd zechcę. Mogę również wyobrazić sobie kwadratowe słońce, mimo że widziałem jego okrągły kształt; w dowolnej barwie, choć nigdy nie widziałem zielonego słońca i nie zapamiętałem go takim. To, co mówię o słońcu, odnosi się także i do innych rzeczy.

Te formy rzeczy są materialne i cielesne. Przeto dusza myli się, sądząc, iż na zewnątrz są one takie, jak je sobie wewnętrznie przedstawia; albo kiedy zachowuje je w pa­mięci, podczas gdy przestały one istnieć zewnętrznie; albo gdy wierność wspomnienia zastępuje różnymi wytworami wyobraźni.

 

To prawda, że bardzo często wierzymy w praw­dziwość opowiadań ludzi, którzy byli naocznymi świad­kami jakichś zdarzeń. A ponieważ przedstawiamy sobie owe zdarzenia wyłącznie na podstawie tego, cośmy usłysze­li, przeto wydaje się, iż wzrok wewnętrzny nie zwraca się do pamięci przy wytwarzaniu wizji myślowych. Wyob­rażamy sobie te rzeczy na podstawie cudzego opowiadania, a nie przez przypomnienie. Toteż wydaje się, że nie ma tu wskazanej poprzednio troistości elementów, występującej wtedy, gdy trzeci element: wola, łączy ze sobą obraz zachowany w pamięci i wizję wspominającego. Kiedy mi o czymś opowiadają, wówczas przedstawiam sobie nie to, co się kryje w mej pamięci, ale to, co słyszę. Nie chodzi o głos i słowa opowiadającego. Niech nikt nie sądzi, że zmieniam temat i przechodzę do zewnętrznej triady zmys­łów i postrzegalnego dla nich przedmiotu. Nie, ja mam na myśli te obrazy, na które opowiadający wskazuje za po­mocą słów i dźwięków, i które przypominam sobie na podstawie tego, co słyszę, a nie przypomnienia.

Jeżeli jednak lepiej się nad tym zastanowić, wówczas okazuje się, że nie wychodzi się przy tym poza zakres działania pamięci. Nie mógłbym bowiem zrozumieć opo­wiadającego, gdybym nie przechowywał w pamięci rodza­jowego pojęcia każdej z wymienionych przez niego rzeczy, nawet jeżeli występują one po raz pierwszy w nieznanym dla mnie kontekście. Np. jeżeli mi ktoś opowiada o górze bezleśnej, ale za to porośniętej oliwkami, to mówi mi on rzeczach, których formy pamiętam, znam bowiem góry, lasy i oliwki. A gdybym całkowicie je zapomniał, to w ogó­le nie wiedziałbym, o czym mówi ten człowiek i nie mógłbym sobie przedstawić tego, o czym on opowiada.

A więc dzieje się tak, że każdy, kto przedstawia sobie rzeczy materialne, zmyślając je sam, słysząc o nich albo czytając o tym, co było dawniej, sięga do swojej pamięci tam odnajduje rodzaje i zasady wszystkich form widzia­nych przez siebie, kiedy o nich myśli. Nikt bowiem absolut­nie nie może sobie przedstawić ani nigdy nie widzianej barwy, ani nie słyszanego dźwięku, ani smaku czy zapachu, którego nigdy nie odczuł. Jeśli więc przedstawienie sobie materialnego przedmiotu zakłada już pewną percepcję, to dlatego, że pamięć jest miernikiem tego przedstawienia, podobnie jak przedmiot materialny jest nim dla percepcji. Zmysł bowiem jest poruszony przez postrzegane ciało, pamięć przez zmysł, a myśl przez pamięć.

Rola woli.

Tak jak wola wiąże zmysł z przedmiotem, tak samo wiąże ona pamięć ze zmysłem oraz wzrok wewnętrzny wyobrażenia z pamięcią. Lecz ta sama wola, która łączy ze sobą wymienione pary, również dzieli je i od siebie odcina. W wypadku percepcji wzrokowej dokonuje ona tego przez pewne od­działywanie na ciało i tak oddziela zmysł ciała od widzial­nych przedmiotów cielesnych, ażeby przeszkodzić widzeniu albo je przerwać. Zamykamy więc oczy albo odwracamy się, żeby nie widzieć jakiegoś przedmiotu. Podobnie czyni­my z uszami, gdy chodzi o dźwięki, z nosem w wypadku zapachów. Zamykamy usta lub wypluwamy pokarm, żeby nie czuć smaku. Tak samo z dotykiem: albo odsuwamy się, żeby uniknąć tego, czego nie chcemy dotknąć, albo — do­tknąwszy już przedmiotu — odrzucamy go precz i od­pychamy. Więc za pośrednictwem ruchów ciała wola prze­szkadza spotkaniu się zmysłu z przedmiotami. Przeszkadza w tym w takiej mierze, w jakiej to jest dla niej dostępne, gdyż wskutek naszego niskiego stanu i śmiertelności, wy­siłki jej napotykają trudności, z czego wynika cierpienie nie pozostawiające woli innego ratunku poza cierpliwością.

Co do pamięci, to wola odsuwa ją od zmysłu przez zwrócenie uwagi na coś innego i przez to, że pozwala jej zatrzymać się na obecnych przedmiotach. Łatwo przeko­nać się o tym doświadczalnie. Np. podczas rozmowy zdaje się nam, że nie słyszeliśmy tego, co mówi nasz rozmówca, ponieważ myślą byliśmy gdzie indziej. To nieprawda. Dos­konale słyszeliśmy, ale nasza pamięć nie wchodziła tu w grę. Słowa tylko prześlizgiwały się przez uszy wskutek rozproszenia uwagi, która zazwyczaj pilnie zapisuje je w pamięci. Słuszniej byłoby powiedzieć w takich wypad­kach: „Nie zatrzymaliśmy w pamięci” niż: „Nie słyszeliś­my”.

To samo zdarza się w czasie czytania. Mnie samemu zdarza się przeczytać całą stronicę albo cały list, nie wie­dząc, co przeczytałem, tak że muszę czytać powtórnie. Uwaga woli była zwrócona gdzie indziej, pamięć nie łączy­ła się ze zmysłem cielesnym tak jak treść z literami. Podobnie rzecz się ma z chodzącymi. Wola ich jest uważna na inne rzeczy, tak że sami nie wiedzą, którędy szli. A przecież gdyby nie widzieli, toby nie szli, albo by szli po omacku ze zdwojoną uwagą, zwłaszcza idąc przez nie znane sobie miejsca. Ale ponieważ szli bez trudności, to znaczy, że widzieli. Lecz podczas gdy ich wzrok był w kon­takcie z miejscami, które mijali, pamięć ich nie była w kon­takcie ze wzrokiem. Dlatego to nie mogą sobie przypo­mnieć, co przed chwilą widzieli. A więc widzimy, że od­wrócić wzrok ducha od zawartości pamięci, to znaczy po prostu nie myśleć.

Nawarstwienia czterech form poznania zmysłowego

Przeprowadzając tę analizę zaczynającą się od formy cielesnej i wznoszącą się aż do formy wytworzonej w wewnętrznym widzeniu wyobraźni, odkryliśmy cztery formy rodzące się z siebie kolejno: druga z pierwszej, trzecia z drugiej, czwarta z trzeciej. Z widzianej formy ciała rodzi się forma wytworzona w zmyśle widzącego pod­miotu, z tej – forma wytworzona w pamięci, a z tej ostatniej — forma wytworzona w wewnętrznym wzroku tego, kto wyobraża sobie ów przedmiot. Oto dlaczego wola trzykrotnie wiąże ze sobą człony, które pozostają wzglę­dem siebie jak gdyby w stosunku ojcostwa i synostwa. Wiąże ona formę widzianego ciała z formą, którą ta rodzi w zmyśle. Następnie łączy tę ostatnią z wypływającą z niej formą w pamięci. A wreszcie tę formę po raz trzeci wiąże z pochodzącą z niej formą w wewnętrznym widzeniu tego, kto wyobraża sobie ten przedmiot.

Środkowe – drugie — powiązanie, choć bliższe pierw­szego, nie jest do niego tak podobne jak trzecie. W rzeczy samej mamy dwie wizje: tego, kto coś widzi, i drugą: tego, kto sobie coś wyobraża. Otóż, żeby ta ostatnia była moż­liwa, rodzi się w pamięci — wywodzące się z wizji zmysłu pewne podobieństwo, ku któremu zwraca się wewnę­trzny wzrok duszy przez wyobrażenie, podobnie jak w per­cepcji wzrokowej spojrzenie oczu zwracało się ku przed­miotowi.

Oto dlaczego chciałem wymienić dwie triady tego rodzaju: pierwszą, gdy wizja widzącego jest informowana przez przedmiot; drugą — gdy wizja tego, kto sobie coś wyobraża, jest informowana przez pamięć. Pominąłem milczeniem trzecią triadę, ponieważ zazwyczaj nie mówi się o wizji, gdy forma wytworzona w zmyśle wzroku przechodzi przez pamięć. Na tych wszystkich etapach wola występuje jedynie jako element łączący pomiędzy członem jak gdyby rodzącym, a terminem jakby zrodzonym. Więc obojętne z jakiego ona źródła pochodzi – nie można o niej powiedzieć ani że rodzi, ani że jest zrodzona.” – koniec cytatu ze św. Augustyna. Aurelius Augustinus; ur. 13 listopada 354 w Tagaście, zm. 28 sierpnia 430 w Hipponie.

Linki:

Katoliccy jogini płynąc „łodzią”, albo super „statkiem-rydwanem”, rozglądają(c) się za „wiatrem” – muszą dotrzeć do bezpiecznej „wyspy” (Atlantydy? Niebiańskiego Jeruzalem)

Starożytne kontakty doświadczalne „super pojazdów-rydwanów” (mitlakkahat – merkabah – cognitio Dei experimentalis) – część I

Nadzwyczajny przekaz do prawdziwych Żydów – Duchowi Mnisi, obserwujący duchowy umsył – Logos Chrystusa

Tajemnicze „morze” i kosmiczna wieś Atlantydy – święty Kod Biblii w czasie medytacji – siedząc na „trawach

Czy da się zrozumieć święty „Kod Źródłowy” Biblii Starożytnego Boga ? – część I

Nadzwyczajny przekaz do prawdziwych Żydów – Duchowi Mnisi, obserwujący duchowy umsył – Logos Chrystusa

Kod Źródłowy Biblii, część II – Więcej o zaawansowanej „zielonej trawie”

Czy da się zrozumieć święty „Kod Źródłowy” Biblii Starożytnego Boga ? – część I

Biblijne kody – część II

Tajemnice biblijnych psyche [ψυχή] joginów

Megalityczne hinduskie świątynie – zakodowane informacje

Megalityczne świątynie hindusów i ich tajemnicze kody

Istoty z innego wymiaru się cieszą ! Wielka bitwa chrześcijańskich joginów !

Starożytna niebieska materia

Starożytne drogocenne perły

Jogini ziemscy – Jogini duchowi

Nowy nieznany rodzaj jogi ?

Katolicką joginką Teresą Neumann interesowali się hitlerowscy okultyści mengele

Główny cykl o pamięci Total Recall musi zawierać takie teksty jak:

Pięć skupisk pamięci Total Recall

Głęboka pamięć Total Recall – wyzwolenie z niepamięci (spiralnego) koła samsary ?

Kosmiczna bitwa o dostęp do galaktycznej biblioteki danych pamięci Total Recall

Poszukiwacze zaginionej pamięci – której nie znają nawet książęta

Wszystkie królestwa świata – kosmoi – kto nam wymazuje pamięć Total Recall ?

Medytacja, albo kontemplacja świętej Pamięci Total Recall, a to znaczy „polecił im usiąść”

Klucz do przypomnienia Total Recall’u – Tajemnica kosmicznych symboli Biblii, część IV

Zakazana archeologia, kreacjonizm i psychoanaliza drogą do katharsis

Pamięć nadprzyrodzona – zaawansowane systemy Total Recall’u ?

Zakazana pamięć i tożsamość – Total recall jest możliwy !

Tajemnice hinduskich świątyń pamięci Total Recall’u – część I

Zakazana geologia to zakazana planetarna pamięć (Duchowy 'Total Recall’)

Zakazane obrazy świadomości (archeologicznej tożsamości)

oraz ważny artykuł pt.: Część II starożytnych procesów – Odczytywanie świętej duchowej pamięci przedpotopowej planety Adamów

Przygotowania do kosmicznej bitwy pod Górą Abaddona Megiddona Armagedonu demonów jak żaby !

Dobre 12

Podobne Artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *